"Królestwo martwych myszy" to niekończący się spektakl propagandowych ekscesów reżimu, który wspina się na wyżyny absurdu, usiłując stworzyć plebejską fantasmagorię... Zobacz pełny opis
"Królestwo martwych myszy" to niekończący się spektakl propagandowych ekscesów reżimu, który wspina się na wyżyny absurdu, usiłując stworzyć plebejską fantasmagorię potęgi. Sam Łukaszenka jawi się tu jako niebezpieczny psychopata, niczym współczesny Caligari wiodący kraj w przepaść przy pomocy socjotechnicznych sztuczek. W swoim filmie, w"Królestwo martwych myszy" to niekończący się spektakl propagandowych ekscesów reżimu, który wspina się na wyżyny absurdu, usiłując stworzyć plebejską fantasmagorię potęgi. Sam Łukaszenka jawi się tu jako niebezpieczny psychopata, niczym współczesny Caligari wiodący kraj w przepaść przy pomocy socjotechnicznych sztuczek. W swoim filmie, w przeważającej mierze wykorzystującym oficjalne materiały z białoruskiej telewizji, Daszuk równie dużo miejsca poświęca wszystkim tym, którzy dla pieniędzy, kariery czy świętego spokoju współtworzą dyktaturę. Z gorzkim sarkazmem demaskuje kolejnych karierowiczów klaszczących na zawołanie, polityków publicznie śmiejących się z przerażających dowcipów satrapy, sprzedajnych "artystów", których jedynym zadaniem jest legitymizacja istniejącego systemu.
Ten film to prowokacja i propaganda przeciwników Aleksandra Łukaszenki. Łukaszenko zrobił w Białorusi porządek i pomaga biedniejszej klasie społecznej. Polsce też przydałby się taki przywódca.