Już dziś widać jak ostatni film Greengrassa zaczyna oddziaływać na współczesne kino akcji. Wrażenie robi to jak obraz został nakręcony, a następnie sklejony (to już niemal klasa „Ultimatum Bourne’a”) – mnóstwo nerwowych handheldów, mnóstwo zbliżeń na twarze postaci w najbardziej dramatycznych momentach, nerwowy, chaotyczny w swym wyrafinowaniu montaż, na przemian z dłuższym prowadzeniem kamery za bohaterem wśród wojennego piekła (niemniej, o jakieś trzy klasy niżej za ‘Children of Men’). Jednym słowem kawał świetnego kina akcji i w dodatku niegłupiego.
Na końcu mamy te same zdanie wypowiadane przez dwie walczące ze sobą strony. Wychodzi więc na to, że i jedni i drudzy opierają swe działania na gwałcie i przemocy. I jedni i drudzy pałają do siebie nienawiścią. I jedni i drudzy potrafią się też zaprzyjaźnić. Więc skoro tak niewiele ich dzieli, którzy tak naprawdę są gorsi? Czy jak kto woli – którzy lepsi?