Właściwie mógłbym zakończyć temat, ale dodam jeszcze że jak na film typowo przygodowy, nie powinien zanudzać, jak ten. To tak, jakby komedia smuciła, a dramat bawił.
NIE POLECAM.
Ja śmiałem się przez pół filmu więc wnioskuję, że poczucie humoru było dla Ciebie za trudne ;) Biaggio był genialny, ojciec wrzucał dobre komentarze a cały film był przygodą, którą prawie każdy z odrobiną wyobraźni by chciał przeżyć za dzieciaka... jedynie wątek dziewczyny trochę zbyt sztampowy, ale reszta trzymała poziom moim zdaniem. Peace!
Tak, tak... niestety naukę śmiania się z gówna owiniętego w papierek jeszcze przede mną, liczę że pomożesz mi w tejże sztuce, o wielki sensei!!!??
Ogólnie, to pewnie mało podobnych filmów widziałeś, jak też i mało w dzieciństwie przeżyłeś przygód, a la domek na drzewie (i upadek z niego), i mnóstwo innych domków, pieszych wycieczek, budowania tam, ganiania za dzikimi zwierzętami i wielu innych przygód.
Nie wiem czy po prostu mieszczuch z Cb, czyś przyjaciół nie miał. W sumie, to w mieście też można wymyślić zabawy... chyba.
Pomogę pomogę... chętnie też wezmę Cię za mentora - błagam pokornie o przyjęcie mnie na ucznia - abym mógł przeżyć trochę przygód. Mentor się przyda, jakoś zniosę towarzystwo 2w1 czyli mentora i buraka... damy radę! ;)
Dobra, pomijając naszą tępą gadkę, która nic nie wnosi oprócz kolejnej porcji wymiocin w necie i wracając do głównego tematu to film...no qrde miał coś w sobie. Biaggo i ojciec Joe byli całkiem wyraźnymi charakterami, którzy byli podstawą filmu jak dla mnie...
Jedynie wątek 'kobiecy' był tak przewidywalny, że po samym tytule można go było obstawiać w ciemno, ale dało się go jakoś znieść...
Film nie jest ambitny ale i nie spodziewałem się tego po nim, dlatego i odebrałem go mocno pozytywnie...
Peace!