Nie rozumiem właściwie czemu to robię. Cały film do pierwszej godziny wydawał mi się
małostkową komedią i nie miałem dać więcej niż 5/10 (co i tak łapało Boga za nogi) ale w pewnym
momencie filmową puentą o przyjaciołach i pierwszej miłości podniósł tę ocenę. Dobrze, że były te
puentujące zdarzenia i happy endy(powiedzmy), bo moim zdaniem podniosły walory filmu, pomimo
tego że nie zasługuje on na jakieś większe owacje.