W którym momencie to jest komedia? Kiedy nalezy się zasmiać?
Poza tym film z potencjałem nawet, ale masa wątków zrobiona po łebkach - rozwydrzona nastolatka robi co chce, z kim chce, potem zostaje pobita i pewnie zgwałcona, wczesniej wyskakuje przez okno i łamie rekę (która po chwili jest już jak nowa; lasma tez jakoś nie przejawia żadnej późniejszej traumy, rodzice tym bardziej, w koncu nic takiego się nie stało nie?) - ratuje ją ziom, który bez żadnych wyrzutów sumienia wcześniej zaciukał kilka osób (byli źli, ale jednak), nie poczuwając się w związku z tym do żadnych konsekwencji.
Kwestia kasy - zakopał ją w ogródki i co dalej? Przegapiłam coś?
Generalnie wątek kryminalny ujdzie, ale ten miłosny to żenada.
I generalnie co ten film chciał przekazać? Bo zabrakło chyba sensownej puenty. Na koniec wszyscy praktycznie giną, poza tą pustą lasencją. Chyba po prostu zabrakło weny (lub budżetu?) na jakieś porządne zakończenie.