twórcy zbyt kurczowo trzymają się narzuconego sobie obowiązku wypełnienia utartych ostatnio schematów, więc trudno, żeby wyszło z tego coś spójnego i równego artystycznie. A schematy te są takie:
- nie wszyscy Niemcy byli źli
- wszyscy Ruscy byli źli
- Polacy nie są ofiarami wojny, a nawet żyje im się całkiem za pan brat z okupantem.
Bez ruskiego gwałtu film wojenny się nie liczy.
Jeżeli polscy filmowcy nadal będą się uparcie trzymać takiej obowiązującej narracji, która weszła w buty jakiejś niezrozumiałej poprawności, to można darować sobie każdy kolejny film wojenny. Schematyzm szkodzi kinu.