"Lucifer" aka "Goodnight, God Bless" to na wskroś brytyjski slasher o raczej zmarnowanym potencjale. Weźmy na przykład atmosferyczną i posępną sekwencję początkową, w której przebrany za księdza morderca (prosto z Piekieł?) z różańcem zabija nauczycielkę nożem, po czym wyciąga pistolet i urządza masakrę dzieci na szkolnym placu zabaw. Śledztwo w tej sprawie prowadzi para gliniarzy, Joe Yamovitch (Frank Rozelaar Green) i John Brett (Jared Morgan). Yamovich nawiązuje romans z matką (Emma Sutton) dziewczynki, która przeżyła masowy mord w prologu filmu. Tymczasem ksiądz-morderca nadal grasuje i czyha na potencjalne ofiary. Oczywiście zaczyna też prześladować Lisę i jej córeczkę.

Film jest bardzo nierówny i momentami robi się nużący. Postaci zachowują się nielogicznie, co akurat można wybaczyć w przypadku niskobudżetowych slasherów. Podobały mi się niektóre sekwencje np. stalkingu młodej dziewczyny z psem w parku czy nawet trudne do wytłumaczenia, aczkolwiek budzące grozę zakończenie, które skojarzyło mi się z niektórymi przerażającymi momentami w "Egzorcysta III" (1990) Williama Petera Blatty'ego. Tempo akcji jest generalnie raczej powolne, choć sam scenariusz wydaje się być całkiem mroczny i interesujący. Kolejny plus za sceny w opuszczonym budynku, ale tylko dlatego, że lubię miejską eksplorację. Zwróciłem także uwagę na zawsze nieskazitelnie czyste buty i nóż mordercy. Człowiek z klasą.

Można obejrzeć, ale to horror o raczej zmarnowanym potencjale. Pamiętam pierwszy seans "Goodnight, God Bless" z polskiego VHS-a 13 kwietnia 2008 roku, dzisiaj kolejny. 5/10