Niestety film obejrzałem z polskim dubbingiem. Istna masakra, przebrnąć do końca. Ludzie odpowiedzialni za przekładanie oryginalnych subtitles na polski dubbing to jakieś najsłabsze ogniwo PRL. Sam film zresztą zbyt długi, przewidywalny i dla ludzi, którzy... nie interesują się footballem/sportem. Dlaczego? Bo trener mówiący: "musicie zdobyć punkty, żebyśmy wygrali", "wygramy, tylko nie popełnijmy błędu" to trywializmy, które rażą po oczach. Film uratował Al Pacino. Inna sprawa, że nadawanie mu imienia w filmie "Tony" to też jakaś profanacja. Ble.