Hereafter to bardziej europejskie kino niż amerykańskie. Ciekawe historie, piękne zdjęcia zwłaszcza z pierwszych scen filmu. Film godny polecenia ...ale dla cierpliwego widza ponieważ akcja czasem prawie zamiera :)
Hyba mało kto się zgodzi z twoim zdaniem ale jatez uważam że ten film jest dobry
ja coraz bardziej podziwiam Clinta. Są takie obrazy, które nie próbują robić nic innego jak tylko opowiedzieć jakąś historię. oczekiwana przez widza "akcja" jest zbędnym czynnikiem. Myślę, że Eastwoodowi udało się tak po prostu opowiedzieć kilka historii, które coś łączy. zupełnie bez zbędnych fajerwerków.
pozwolę sobie się nie zgodzić. Po pierwsze, nie ma czegoś takiego jak film amerykański czy europejski. Tak na Starym Kontynencie, jak i w Stanach od dłuższego czasu kinematografia jest bardzo zróżnicowana. Nie można wiecznie przeciwstawiać Scorsese i Spielberga wobec Bergmana i Godarda. A co do tego filmu... Clint się starzeje. Po Madison County mało co w jego wykonaniu zasługuje na uwagę. już "Za wszelką cenę" był słaby, dla Hilary Swank to jak sequel to jej przygody z Karate Kidem aż do przykrego finału, który jest jedynym wartościowym elementem tego filmu. Oscary za ten film to kompletna pomyłka. Natomiast Hereafter to trzy historie spłycone to maksimum. Film jest źle zmontowany, połowa scen nic nie wnosi i jest niepotrzebna, widać, że nie umiał się zdecydować. Możnaby nakręcić po 1 porządnym filmie o każdym z bohaterów, a tak wepchano na siłę 3, potraktowano ich byle jak, pobieżnie, tylko po to, by ich historie złączyć w możliwie najbardziej nierealny i mało prawdopodobny, bezsensowny sposób. Jeśli ktoś nie widział tego filmu, niech znajdzie sobie na Tubie zwiastun. Film trwa dwie godziny, a udało się go streścić w 2 min 24 sek. Są tam wszystkie wątki, wszystkie wartościowe i ważne sceny i to czego w filmie nie ma, czyli dramat, napięcie i oczekiwanie.