On może sobie tworzyć, co tylko zapragnie. To ty masz nad sobą zapanować i za to nie płacić, co jest niewykonalne jak widzę. Umiesz się wysłowić, reprezentujesz coś sobą, a jednak z własnej woli poszedłeś i zapłaciłeś. To wymaga dogłębnej analizy, a nie film.

Pan Vega swoje scenariusze może tworzyć do szufladki, bo nigdzie indziej się one nie nadają. Jestem posiadaczem Karty Unlimited, dlatego w ogólnym rozrachunku ten film kosztował mnie tylko i wyłącznie czasu niżeli pieniędzy. Wychodzę z założenia, że każdy pomysł na film można przedstawić w dobry i angażujący sposób, jednak najpierw trzeba mieć pomysł, którego pan Vega ewidentnie nie miał i dostaliśmy to. Zawsze na film staram się iść z obiektywnym nastawieniem nie patrząc na zaplecze reżyserskie. Wyraziłem swoją opinię, która może posłuży jako ostrzeżenie, dla tych, którzy mieli zamiar wydać swoje pieniądze na ten film.

To ważne, co mówisz. Wcześniej przeczytałam negatywny komentarz kogoś, kto był zaproszony na premierę. Badania rynku pokazują, że ludzie, którzy za coś zapłacili są bardziej skłonni do życzliwych ocen. Wkracza mechanizm uzasadnienia własnego postępowania.

Stary, dałeś mu sie znowu nabrać? Ja już dawno nie chodzę na jego filmy

Odniosę się do jednej szczegółowej kwestii.

Wiesz co, ja jednak widzę bardziej bezczelny przykład lokowania produktu. Vega kręci te grafomańskie szity za własne pieniądze i to moim zdaniem jest jakieś usprawiedliwienie. Tymczasem w obecnym w tym samym czasie w kinach i podobnie żałosnym pod względem jakości (a może nawet bardziej szkodliwym, bo filmów Vegi nikt już chyba nie traktuje na poważnie) filmie "8 rzeczy, których nie wiecie o facetach", chamskie reklamy lecą jedna za drugą za pieniądze z dotacji instytucji publicznej, jaką jest PISF. Jasne, ktoś powie, że nie na to została przeznaczona dotacja... Ale efekt jest taki, że kasa z naszych podatków poszła na zrobienie fatalnego, szkodliwego społecznie filmu i jeszcze reklamę prywatnych marek biznesowych.

To jest moim zdaniem dużo większa bezczelność.

Chora sytuacja. Podejrzewam, że nie jest to jedyny przypadek. Trzeba się przyjrzec innym polskim filmom z lokowanymi produktami.

To prawda, "8 rzeczy, których nie wiecie o facetach" jest równie złym i szkodliwym filmem. Myślę, że lokowania produktu to ogólny problem polskich produkcji, a filmy pokroju polskich, tanich komedii romantycznych oraz obyczajowych są jedynie możliwością zarabiania pieniędzy. Owszem, jest to też funkcja filmów, ponieważ ludzie muszą w jakiś sposób zarabiać, ale tutaj nawet nie stara się tego ukryć i chamskimi reklamami rzuca nam się w co 2 scenie, co staje się męczące równocześnie zadajemy sobie pytanie: film jest dla widza czy dla pieniędzy? Nie wiemy często co się dzieje za zapleczem filmów i możemy tylko ufać twórcom, że robią cokolwiek dla dobra widza i publiki.

Cytuję: "film jest dla widza czy dla pieniędzy?"

To jest to samo. Widzowie płacą za bilety. Dochód filmu to dochód ze sprzedaży biletów. Ile producent filmu dostaje od producenta lokowanego produktu to tajemnica, ale pewnie mniej więcej tyle, ile kosztuje wyprodukowanie reklamy.

Jasne, tylko ważne jest to, że często producenci, szczególnie ci niszowi, kierują się zupełnie innymi pobudkami w kwestii produkcji filmów i główny cel, jaki im przysłania, to chęć zarobienia, co jest ogólnie zrozumiałe. Powinni mieć jednak na uwadze pewien balans, czyli zadowolenie widza produkcją oraz wiążący się z tym spodziewany zarobkiem spowodowanym ogólnie dobrym przyjęciem filmu. Jednak zjawisko jakie już od dawna można w Polsce zaobserwować, polegające na naciąganiu widza jakimiś beznadziejnymi gównami pokroju filmów Vegi, to zwykła manipulacja setek tysięcy osób, które niczego nieświadome posługują do wytwarzania coraz to większych sum pieniężnych dla twórców, którzy co rusz tworzą to nowe gówna. I tak koło się zamyka.