PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=385852}

Miasto ślepców

Blindness
2008
6,3 36 tys. ocen
6,3 10 1 36472
5,7 20 krytyków
Miasto ślepców
powrót do forum filmu Miasto ślepców

Do tych, którzy oglądali: ja nie wytrzymałem tej sieczki do końca - ponad ludzkie siły. Mimo to ciekawi mnie, co tam jeszcze się wydarzyło... Zwłaszcza, że podobno koniec był najsłabszą stroną filmu - a jakoś ciężko mi to sobie wyobrazić :). Czy ktoś znalazłby chwilkę, żeby krótko mi opisać ostatnie pół godziny filmu?

Do tych, którzy planują oglądać: ostrzegam :)! Dawno nie widziałem tak naiwnego ujęcia ludzkich zachowań i tak technicznie słabo przemyślanego filmu - przy co drugiej scenie człowiek myśli "co za bzdura". Sposób prezentacji treści razi komunikacyjną niekompetencją reżysera. Zrobienie wrażenia poprzez ukazanie "ciemnej strony człowieczeństwa" ociera się o farsę. No po prostu szkoda słów. Były w sumie też pewne plusy: sam zarys fabuły uważam za bardzo ciekawy (szczegóły zostały jednak już dokumentnie spartaczone), bardzo dobre zdjęcia i - jak zawsze - profesjonalna gra Moore.

Bestializator

*Żeby zrozumieć ten film, trzeba po prostu przeczytać książkę (niestety nie wszyscy wiedzą,że większość filmów opiera się na książkach - a za tą autor dostał Nagrodę Nobla)
*co do "ukazania ciemnej strony człowieczeństwa" i "farsy" - trzeba najpierw zrozumieć czym jest GROTESKA we współczesnej sztuce
*jeśli chce się obejrzeć film z happy endem, to zapraszam na komedie romantyczne, których w kinie jest "do wyboru, do koloru"
* "Miasto ślepców" jest po prostu gorzką, a zarazem głęboką prawdą o człowieku; od dawna mówi się, że w oczach gnieździ się cząstka duszy człowieka...a co jeśli stracimy oczy? Saramago mówi o tym, że ślepi jesteśmy nawet wtedy, gdy widzimy - patrzymy, ale nie widzimy;
do książki (w pierwszej kolejności) - a do filmu (w drugiej)trzeba po prostu dojrzeć; ukazanie człowieka w sytuacji tak granicznej - jak ślepota, pozawala na wydobycie prawdy o nas samych... a że jest to gorzka prawda? No cóż... może autor chce nam coś uświadomić???

ocenił(a) film na 3
kasia_nowak

:) Twoja odpowiedź jest jakby kwintesencją niezrozumienia krytyki filmu. Film nie jest zbyt głęboki - on jest tak płytki, że aż śmieszny.
Jak to pięknie zostało ujęte na jednym z innych wpisów: "doktor nie umie podetrzeć sobie tyłka, ale z naoliwieniem dziwki nie ma najwyraźniej żadnych problemów" - ta błyskotliwa obserwacja cudownie ilustruje kunszt reżysera.

Co do czytania książki, to chętnie przeczytam - może nie jest tak tandetna jak jej ekranizacja. To, że nie wypisuję gdzie się tylko da, że wiem, że to Saramago stworzył tę wizję i że dostał Nobla i w ogóle, że urodził się w 1922 roku, nie znaczy, że o tym nie wiem. Oczywiście gratuluję horyzontów i oczytania ;). Cały jednak autorytet autora książki, nie zmienia faktu, że film na niej oparty jest beznadziejny.

Nie wiem, czy książka Saramago jest groteskowa, ale film na pewno groteskowy nie jest. Aby operować ironią i groteską trzeba umieć najpierw umieć patrzyć na świat i na ludzi, a sam reżyser najwyraźniej jest... ślepy (sic!)?

Jak już pisałem, zakończenia nie widziałem. Nie wiem, skąd przepuszczenie, że oczekiwałem happy endu? Przepraszam, może zapomniałem już treść własnego posta... "Miasto ślepców" nie jest ani gorzką, ani głęboką prawdą o człowieku - ukazuje jakiś nieudaczny konstrukt socjologiczny, który jest całkowicie wyssany z palca. Swoją drogą prawda o człowieku jest dużo bardziej gorzka niż to przerażające zezwierzęcenie, którym humaniści tak strasznie się brzydzą. To, co pokazuje film jest w pewnym sensie normalne - chyba już czas do tego dojrzeć - o tym, co w człowieczeństwie jest naprawdę gorzkie nie będę pisał, bo może nie wszyscy jesteśmy tu gotowi spojrzeć temu w oczy. To, do jakiego stopnia nieprzemyślana została struktura socjologiczna grupy mieszkańców "szpitala", ale i psychologia każdego z nich z osobna, jest rozbrajająca - film wręcz zionie naiwnością. Ale jeśli do niewrażliwości na naiwność trzeba dojrzeć, to z pokorą poczekam aż dopadnie mnie jakiś niedowład umysłowy.

Prawdę pisząc, oczekiwałem ciekawego filmu, który rozwinąłby perspektywę zakreśloną przez książki takie jak "Rok 1984", czy "Efekt Lucyfera". Okazało się, że była to żałosna próba wykorzystania głębi tamtych koncepcji, by zrealizować pozbawioną przesłania tandetę.

Podsumowując: autor uświadomił mi, żeby następnym razem sprawdzić, czy przypadkiem nie planuję wydać pieniędzy na oglądanie filmu jego autorstwa. Twój mail uświadamia z kolei, że wystarczy kilka na oślep posklejanych mocnych efektów, by stworzyć wrażenie psychologicznej głębi i filozoficznej wnikliwości. Z jeszcze innej strony patrząc, w ramach koncepcji dzieła otwartego, widz współtworzy wyraz tego, co ogląda, a to można rozumieć tak, że nawet najpłytszy film może zainspirować kogoś do naprawdę głębokich przemyśleń. Jeśli tak było w Twoim wypadku, to Twoje szczęście. Sugeruję jednak dopuścić myśl, że nie była to zasługa reżysera.

kasia_nowak

Mała uwaga do tych co chyba nie są bardzo kumaci.
Otóż recenzje jak i opinie na tym portalu dotyczą filmów i ich jakości.
Zatem co ma książka do filmu ? Tu omawiamy i dzielimy się wrażeniami z obejrzanych seansów filmowych oraz czy film spełniał nasze oczekiwania.

"*Żeby zrozumieć ten film, trzeba po prostu przeczytać książkę (niestety nie wszyscy wiedzą,że większość filmów opiera się na książkach - a za tą autor dostał Nagrodę Nobla) "

Ja oglądam film a nie czytam książkę czy to do nikogo nie dociera.
Czy żeby obejrzeć film muszę czytać za każdym razem książkę?
Jeżeli film jest tylko dla czytelników to czemu tego nie napiszą na plakacie i nie rozgłoszą w zwiastunach. Ja na film idę aby się rozerwać a nie wydać kasę na coś co jest co najmniej kiepskie
(w brew temu co niektórzy myślą kinematografia miała i ma być rozrywką. Czasem prostszą, czasem bardziej skłaniającą do refleksji, ale rozrywką.)

ocenił(a) film na 8
SimPsoN_4

A tam, mi się film podobał.
Ale zakończenie, rzeczywiście słabe.

ocenił(a) film na 1
werus_15

Jeżeli zakończenie było słabsze niż sam film to nie wiem jak kurde beznadziejne musiało być, bo po 1.5 godziny filmu wyłączyliśmy z żoną bo sie nie dało tego dłużej oglądać. Totalny gniot, głupi i wręcz powodujący że ręce opadają jak się go ogląda.
Miernota, porażka, strata czasu, poniżej zera, debilny...
Pierwszy film w życiu, którego niedooglądałem, boe sie p prostu nie dało.
Grupka 10 ślepców z pistolecikiem w którym jest może 5-6 pocisków rządzi grupką 100 ślepców pośród których jest kobiet która widzi i mogła by zaraz na początku film zakończyć.

użytkownik usunięty
Bestializator

UWAGA, UWAGA, SPOILER!!!!

A ja pomogę przy tej końcówce (mi się akurat film podobał, ale całkowicie zgadzam się z tym, że może wywoływać kompletnie kontrowersyjne odczucia - mój mąż zjechał go doszczętnie).

Końcówka miała być chyba swoistym katharsis w stosunku do tego, co działo się w "obozie" ślepców. Nie wiem, w którym momencie przestałeś oglądać, ale zacznę od kluczowego momentu, gdy Moore zabija Garcię Bernala (nożyczkami, które wcześniej chyba właśnie przeznaczyła na takie "nieoczekiwane" okoliczności). Okazuje się, że teraz już Oddział 3 i "reszta świata" będą prowadzić ze sobą wojnę, ale do wojny nie dochodzi, bo pani, która była z oddziału 1 (prowadziła reception desk dla lekarza - męża Moore) zakrada się do oddziału 3 i podpala go. The house is on fire, gdy wszyscy z oddziału 1 (i chyba 2 - dużo ludzi, ale z 3 raczej nie - spłonęli) wychodzą na podwórze (środek nocy). Okazuje się, że nikt ich już nie pilnuje, bo przecież epidemia wszystkich wykosiła (strażników też). Więc są "wolni" i tułają się po ulicach miasta prowadzeni przez Moore, aż docierają do domu Moore i jej męża. I tam po kilku scenach wskazujących na to, że powoli odzyskują swoje "ludzkie" instynkty, skośnooki pan odzyskuje nagle wzrok - Hail Mary :D Wszystko dobre, co się dobrze kończy.

A swoją drogą - kilka ciekawych motywów, może nie do końca konsekwentnych, dzięki którym (m. in.) film mi się podobał:
1. Garcia Bernal w swoim "zwykłym" życiu, zanim trafił do obozu, jest zwykłym barmanem w hotelu - nikim szczególnym; trafia do obozu i chyba to "zwierzę", które się w nim budzi nie wynika w cale z jego inklinacji, ale ze strachu... Ciekawy sposób pokazania, jak "nikt" staje się bestią;
2. Gdy Moore i jej mąż wychodzą z domu po raz pierwszy (do karetki) na stole leży misa z pomarańczami. Kiedy wracają na sam koniec, pomarańcze już zgniły - ciekawie pokazany upływ czasu + rozkład (swoją drogą: pomarańcze są jednym z niewielu owoców, który nie gnije; one schną miesiącami - na kamień ;)
3. Gdy Oddział 1 ma dostarczyć kobiety za jedzenie, nagle pada z ust jednej z nich hasło, że przecież tu nie ma prostytutek - WRONG! ;) Vide pani w ciemnych okularach...

Jest tego jeszcze trochę.
Ogólnie - film moim zdaniem czesze bardziej niż "Requiem dla snu". Ale może jest właśnie dobry dla takich emocjonalnych geeków jak ja, więc nie poleciłabym go nikomu z moich znajomych.

Bestializator

W pełni zgadzam się z tą opinią. Proszę obejrzeć komentarz do filmu nagrany z TVP Kultura (Przegląd kulturalny):

http://www.youtube.com/watch?v=8ackuBJhrGs

damton

...znaczy zgadzam się z opinią Bestializator (z początku tego wątku). Z opinią gesture się nie zgadzam - znaczy opinii, że to dobry film (?) (chyba, że źle rozumiem określenie "czesze") ... ale dzięki za opisanie końcówki filmu - ja też nie wytrzymałem dłużej niż do sceny z nożyczkami wbitymi w gardło...

Requiem dla snu jest bez porównania lepszym filmem... mimo, że z kina wyszedłem na czworakach (a w sumie to pierwszy raz doświadczyłem wtedy sytuacji, kiedy wszyscy widzowie siedzieli w ciszy do końca napisów końcowych) to wiem, że ten film Aronofsky'ego mnie czegoś nauczył... że miał jakiś klarowny przekaz, że sceny przemocy i gwałtu w tym filmie miały uzasadnienie... Blindness przy Requiem dla snu to karzeł... kino dla chorych ludzi... dla ludzi bez serca... albo masochistów... ten film to bezsensowny, agresywny i raniący widza absurd... w dodatku fabuła jest kuriozalna, niespójna i pełna błędów.

damton

kurcze... szkoda, że na tym forum nie da się edytować wpisów. W drugim zdaniu miało być "... - znaczy OPINIĄ", a nie "...znaczy opinii"

tyle

użytkownik usunięty
damton

Cieszę się, że mogłam się przydać - z tą końcówką :)
A do Requiem porównuję pod względem "czesania" (czyli tego jak mocno film oddziałuje na moje emocje - może dlatego, że udało mi się dotrwać do końca). Ciężko byłoby mi porównywać te filmy na innej płaszczyźnie, bo Requiem uważam za arcydzieło wizualne + na wielu innych płaszczyznach (łącznie z przekazem).
Natomiast nie do końca chyba mogę się zgodzić, że fabuła jest aż tak bardzo bezsensowna (choć rzeczywiście w bardzo wielu miejscach brakuje konsekwencji i sama zadawałam sobie wiele pytań pt. "ale jak to się mogło...???" po wyjściu z kina). Jak dla mnie fabuła ma na celu pokazanie wpływu silnego ograniczenia (ułomność + obóz) na życie człowieka. Dla mnie to taki właśnie "obozowy" film, który pokazuje do czego człowiek jeszcze może się posunąć i... szczerze mówiąc, pod tym względem film mnie zaskoczył - przekraczając granicę, której się spodziewałam... Film brutalny, gdzie brutalność w żaden sposób nie odzwierciedla się w ilości przelanej krwi czy np. obrzydliwych obrazów ludzkich wnętrzności - wręcz przeciwnie, pozostaje wręcz w domyśle...

ocenił(a) film na 3

Tu znowu ja. Bardzo dziękuję za to urocze (w swym delikatnym sarkazmie) dopowiedzenie historii do końca - ktoś w końcu zwrócił uwagę na główny punkt mojej inicjującej wypowiedzi :). Z tego, co przeczytałem, oczekiwaniom widzów stało się zadość: Bernal zadźgany nożyczkami, które przez dobre pół godziny prosiły się (błagały!) o użycie, oddział trzeci spalony i jeszcze wszyscy powoli zaczynają odzyskiwać wzrok. Jak Kasia N. mogła sugerować, że to film bez happy endu? - nie rozumiem.

Gdy idzie o to, czy film czesze :)... to chyba każdy przeżywa to sam generując prywatne emocje. Sama wizja - być może w książce lepiej przekazana? - rzeczywiście jest poruszająca; dlatego wyobrażam sobie, że można mocno odczuć ten obraz... W ogóle - tak, jak pisałem już wcześniej - na film szedłem z bardzo rozbudowanymi oczekiwaniami, bo właśnie fabuła (ta, zarysowana w komercyjnej ulotce) wydała mi się godna uwagi. Film na pewno skłania do przemyśleń... Dalej jednak upierałbym się, że to nie zasługa reżysera, bo on akurat cały czas rzuca pod nogi rozspajające sens kłody.

użytkownik usunięty
Bestializator

Wow, ja po trailerze spodziewałam się, że ten film to straszna kupa będzie (trailer niemal sugerował filmy, w których Cage albo Reaves po raz en-ty ratują świat od zagłady ;)
Może dlatego moje opinie o tym filmie są pochlebne. Jedyne co mnie do niego przyciągnęło to hasło: "Twórcy Miasta Boga i Wiernego ogrodnika" - oba filmy mi się bardzo podobały, więc miałam malutką nadzieję, że a nuż ;)
Jak dużo zależy od nastawienia przed... ;)