Oglądając pierwsze sekundy zwiastuna byłem pewny, że film zrealizowano na podstawie rewelacyjnej książki 7EW o zniszczeniu księzyca i upadku ludzkości. Niestety w połowie się strasznie zawiodłem. Okazuje się, że znowu mamy kosmitów, głupkowaty amerykański humor którego już chyba nawet nie trawią amerykanie oraz tonę amerykańskich flag i dzielnych bohaterów. Sądziłem, że czasy gdzie ludzie sobie robią żarty na kilka minut przed wybuchem bomby neutronowej w filmie Emmericha już minęły ale się niestety myliłem. W tym filmie brakowało tylko zdania "our independence day"
Mistrz efekciarstwa mógłby poważnie kupić prawa do 7EW i stworzyłby fenomenalne kino z pewną zagładą ludzkości i próbą ratowania nielicznych by ci mogli na powrót zaludnić ziemię czekając w kosmosie. Miałby murowany hit na część pierwszą i drugą. Zamiast tego znowu wchodzi w swoje gnioty produkowane od 20 lat i potem płacz, że film na siebie nie zarobił. Dlaczego? Widownia się zmienia, a Emmerich nie.