Bełkotliwy, irytujący, nienaturalnie zagrany, wymęczony itd. Gdzieś w prasie przeczytałem zachwyt nad tym dziełem i, stary a głupi!, postanowiłem poświęcić swój cenny czas i skołatane nerwy, by obejrzeć ów produkt międzynarodowej współpracy światłych i wykształconych twórców.Napiszę tak: autorzy strasznie, ale to naprawdę strasznie chcą być artystami prze gigantyczne A. I strasznie, ale to naprawdę strasznie pozostaje to poza ich zasięgiem przez gigantyczne P i Z. Napuszoność scen, wystudiowana scenografia, z której nic nie wynika prócz ewentualnych upustów u aranżera wnętrz i powalające dyskusje o "algorytmach uczących się z własnych środowisk", "kaskadowym falowaniu" i "szokach płynnościowych" - łał!!!
Oczywiście, jak to w życiu, są i ciekawe elementy (np odcisk dłoni na szybie), ale przy takim zalewie tego, co wymieniłem powyżej, nie ma to dla widza ostatecznie wielkiego znaczenia.
Ponoć kiedyś mawiało się w Ameryce, że "jesteś tyle wart, ile twój ostatni film". Nie znam poprzednich dzieł reżysera, ale po tym zastanowiłbym się nad karierą.