Naciągnięte jak guma od majtek na 4. Generalnie film był nużący, choć nie powiem, cały czas oczekiwałam na ujęcia człowieka ćmy, dzięki czemu dosyć uważnie obserwowałam ekran. Atutem tego filmu jest zaskakująca końcówka i, jak dla mnie, sposób kręcenia z tzw. rąsi (jestem tak jakby fanką found footage). Niestety poza tymi dwoma plusami ciągnie się szereg minusów. Praktycznie dwuosobowa obsada, która absolutnie nie umilała oglądania- z jednej strony ciągłe zbliżenia na krzywe zęby w dolnej szczęce aktorki grającej Thorę, a z drugiej koleś, który wyglądał na 30-latka z problemami żołądkowymi (miał dziwne grymasy)- a wręcz przeciwnie zrażała do dalszego śledzenia akcji. Do tego monotonny krajobraz lub wręcz przeciwnie, nieprzenikniona czerń nocy, w której nie było widać czegokolwiek. Całościowo wypadło słabo, a szkoda, bo naprawdę mógł z tego wyjść porządny found footage o potworze.