PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=269102}
7,4 146 tys. ocen
7,4 10 1 146447
6,2 25 krytyków
Mr. Nobody
powrót do forum filmu Mr. Nobody

SPOILER SPOILER SPOILER



Mam pytanie odnośnie końcówki, obejrzałem film 2 razy, przeczytałem kilka obszernych tematów na forum ale nie rozumiem jednej rzeczy. Dlaczego pod koniec czas zaczyna się cofać ? Ma ktoś jakąś ciekawą interpretacje?

ocenił(a) film na 5
emyll

Chłopak nie wybrał niczego biegnąc za pociągiem, więc żadna z prawdopodobnych wersji <wybór ojca lub matki> nie wydarzyła się. Tak mi się wydaje.

ocenił(a) film na 8
xwall

Albo.... zaczął się Big Crunch...

ocenił(a) film na 9
nilix

Moja interpretacja nie jest nowatorska, łączy się z wymysłem xwall. Moim zdaniem nie, że nie wybrał niczego lecz wybrał trzecią opcję. Poszedł przed siebie, nie pojechał z matką ani nie został z ojcem. Wybrał coś co będzie jedyne, wyjątkowe, nie będzie wyimaginowaną kolejną wersją na własne życie tylko czymś zupełnie indywidualnym. Czymś tylko jego co będzie realne, prawdziwe. Dokonał swojego, własnego w pełni samodzielnego wyboru. Nie wiem, to tylko zbitek myśli. Każdy sobie pewnie samodzielnie interpretuje tę scenę. :)

nilix

tak, to był zdecydowanie początek końca, czy Big Crunch. Wielki Wybuch, tylko odwrotnie.

ocenił(a) film na 10
emyll

Jak bylo zaznaczone na poczatku chlopca nie dotknal aniolek, wiec znal on przyszlosc. W momencie wyboru na dworcu, film pokazuje, co chlopiec by przezyl dokonujac kolejnych wyborow w zyciu i jak mogloby sie ono potoczyc, zaleznie od kolejnych wyborow. Starzec, to on oczywiscie, w alternatywie z Anna ( Ktorej dokladnie ? Nie mam pojecia), ale gdy jednak czas na dokonanie wyboru minal, alternatywa z Anna (wybor matk, ktora wlasnie odjechala) przestala byc mozliwa, takze czas sie zaczal sie cofac spowrotem do momentu na dworcu. Chlopak znal przyszlosc wiec wiedzial tez, ze gdy pojedzie z matka, pozna Anne itd itd bedzie Starcem kiedys opowiadajacym ta historie. Tak sie nie stalo, wiec wracamy do poczatku. Chlopiec bedzie pewnie jeszzcze nie razz wybieral w swoim zyciu i bedzie wiedzial jaki kazdy z jego wyborow daje koniec.

ocenił(a) film na 9
emyll

Jeżeli ktoś nie oglądał filmu - nie czytać!

Film jest niezwykle pogmatwany ale i zadziwiająco logiczny. Wystarczy uważnie oglądać i powiązać fakty. Nie ma tu domysłów co jest prawdą a co nie, bo tak naprawdę to życie bohatera jeszcze się nie wydarzyło.
Dziecko, które omija anioł zapomnienia jest wstanie zobaczyć każdy scenariusz swojego życia. Pierwszym wyborem są rodzice. Potem jest szereg następnych, większych lub mniejszych.
Bohater kieruje się we wszystkich swych wyborach miłością. Na peronie musi wybrać pomiędzy miłością do ojca i do matki. Ale w sumie nalizuje trzy ewentualności. Jest to jego najpoważniejszy wybór i mający najwięcej konsekwencji, dlatego jest najdokładniej przedstawiony w filmie. Trzeba jednak pamiętać, oglądając końcówkę, że wyboru jeszcze nie dokonał! Mimo, że wydaje się iż wybrał opcje trzecią, czyli odbiegnięcie drogą do lasu, puszczenie liścia, który ma zapoczątkować kolejny łańcuch wydarzeń.
W życiu z matką, największą jego miłością była Anna, w życiu z ojcem była nią Elis. Trzecia żona, Gin, była jedynie odgałęzieniem, jedną z możliwości, w której zabrakło miłości, więc próbując desperacko coś zmienić Nemo dokonuje absurdalnych wyborów losowych kończąc zastrzelony w wannie.
Z tych dwóch miłości, zdecydowanie największą była ta do Anny, to z nią chce się połączyć Nemo, bo jak twierdzi, bez niej nie ma życia. Elis była „na siłę”, musiał wybrać kolejną ścieżkę - odnogę by do niej trafić, bo idąc prosto od momentu wyboru ojca, miałby wypadek na skuterze i skończyłby w śpiączce. Wyboru tej „odnogi” dokonuje więc znowu pod wpływem miłości, nie tak silnej jak ta do Anny, ale w tej rzeczywistości najsilniejszej, jest ona jednak nieodwzajemniona do końca, każdy dokonany wybór na tej drodze doprowadza więc do katastrofy. Elis nie jest mu pisana. Widzi to jako 9 latek oglądający konsekwencje tejże odnogi jakby w teatrze. Nie ma co omawiać wszystkich zawiłości, bo trwałoby to za długo. W skrócie – wybór matki kończy się rozkwitem wcześniej już kiełkującej miłości do Anny, ale i jej utratą, nadaje jednak cel jego kolejnym wyborom. Wybór drogi do lasu i puszczenie liścia sprawia, że spotyka jednak Annę przy latarni, razem spędzają szczęśliwe życie, mają dzieci, on ma pracę jako prezenter w programie naukowym, ale ginie w wypadku samochodowym.
Najważniejsze są odpowiedzi na pytania, czemu na końcu czas się cofa, a Nemo uznaje ten dzień za najpiękniejszy? Bo wie, że jest to koniec życia na ścieżce, której nie wybrał. Film jest niezwykle pogmatwany ale i zadziwiająco logiczny. Wystarczy uważnie oglądać i powiązać fakty. Nie ma tu domysłów co jest prawdą a co nie, bo tak naprawdę to życie bohatera jeszcze się nie wydarzyło.
Dziecko, które omija anioł zapomnienia jest wstanie zobaczyć każdy scenariusz swojego życia. Pierwszym wyborem są rodzice. Potem jest szereg następnych, większych lub mniejszych, chociażby pokazany dylemat z wyborem ciastek. Być może tutaj można by pokazać szereg wydarzeń i rozgałęzień wynikających z dokonanego wyboru, tego nie pokazano, wiadomo tylko, że wybór jest nieodwracalny więc Nemo go nie dokonuje.
Bohater kieruje się we wszystkich swych wyborach miłością. Na peronie musi wybrać pomiędzy miłością do ojca i do matki. Analizuje więc trzy ewentualności. Jest to jego najpoważniejszy wybór i mający najwięcej konsekwencji, dlatego jest najdokładniej przedstawiony w filmie. Trzeba jednak pamiętać, oglądając końcówkę, że wyboru jeszcze nie dokonał! Mimo, że wydaje się iż wybrał opcje trzecią, czyli odbiegnięcie drogą do lasu, puszczenie liścia, który ma zapoczątkować kolejny łańcuch wydarzeń.
W życiu z matką, największą jego miłością była Anna, w życiu z ojcem była nią Elis. Trzecia żona, Gin, była jedynie odgałęzieniem, jedną z możliwości, w której zabrakło miłości, więc próbując desperacko coś zmienić Nemo dokonuje absurdalnych wyborów losowych kończąc zastrzelony w wannie.
Z tych dwóch miłości, zdecydowanie największą była ta do Anny, to z nią chce się połączyć Nemo, bo jak twierdzi, bez niej nie ma życia. Elis była „na siłę”, musiał wybrać kolejną ścieżkę - odnogę by do niej trafić, bo idąc prosto od momentu wyboru ojca, miałby wypadek na skuterze i skończyłby w śpiączce. Wyboru tej „odnogi” dokonuje więc znowu pod wpływem miłości, nie tak silnej jak ta do Anny, ale w tej rzeczywistości najsilniejszej, jest ona jednak nieodwzajemniona do końca, każdy dokonany wybór na tej drodze doprowadza więc do katastrofy. Elis nie jest mu pisana. Widzi to jako 9 latek oglądający konsekwencje tejże odnogi jakby w teatrze. Nie ma co omawiać wszystkich zawiłości, bo trwałoby to za długo. W skrócie – wybór matki kończy się rozkwitem wcześniej już kiełkującej miłości do Anny, ale i jej utratą, nadaje jednak cel jego kolejnym wyborom. Wybór drogi do lasu i puszczenie liścia sprawia, że spotyka Annę przy latarni, razem spędzają szczęśliwe życie, mają dzieci, on ma pracę jako prezenter w programie naukowym, ale ginie w wypadku samochodowym.
Najważniejsze są odpowiedzi na pytania, czemu na końcu czas się cofa, a Nemo uznaje ten dzień za najpiękniejszy? Bo wie, że jest to koniec życia na ścieżce, której nie wybrał, 9-latek dokonuje innego wyboru? Patrząc uważnie, i słuchając starego Nemo, oczywiste staje się, że moment wyboru i rozpatrywania ewentualności następuje znacznie wcześniej. 9-ciolatek również nie istnieje, on rozważa ewentualności jeszcze przed urodzeniem się, widzi mnóstwo ścieżek i jeszcze żadnej nie wybrał, on je poznaje i wybierze tą, która połączy go z Anną. Stary Nemo pozostawia wiadomość dla siebie w wieku 34 lat, aby pozwolić samemu sobie zrozumieć, że nie istnieje, nie dlatego, że jest w umyśle 9 latka, tylko dlatego, że jego twórca również nie istnieje, tylko nie wie jeszcze dlaczego. Dowiaduje się tego dopiero na końcu, w momencie swej śmierci, widzimy wówczas, że czas nie cofa się do peronu, a do chwili zanurzania się w moment narodzin, to tutaj trwa analiza wszystko ścieżek jego życia, on wybiera te które doprowadzą go do Anny.

W wielkim uproszczeniu, ja właśnie tak zrozumiałam ten film.

ocenił(a) film na 9
Kahema

Ups ......No i tą swoją wypoconą długą wypowiedź sama zagmatwałam wstawiając w końcówkę jeszcze raz cały tekst. Bardzo przepraszam Dlatego samą końcówkę kopiuje tutaj jeszcze raz, żeby nie trzeba było tego wszystkiego od początku czytać. :).


Najważniejsze są odpowiedzi na pytania, czemu na końcu czas się cofa, a Nemo uznaje ten dzień za najpiękniejszy? Bo wie, że jest to koniec życia na ścieżce, której nie wybrał, 9-latek dokonuje innego wyboru? Patrząc uważnie, i słuchając starego Nemo, oczywiste staje się, że moment wyboru i rozpatrywania ewentualności następuje znacznie wcześniej. 9-ciolatek również nie istnieje, on rozważa ewentualności jeszcze przed urodzeniem się, widzi mnóstwo ścieżek i jeszcze żadnej nie wybrał, on je poznaje i wybierze tą, która połączy go z Anną. Stary Nemo pozostawia wiadomość dla siebie w wieku 34 lat, aby pozwolić samemu sobie zrozumieć, że nie istnieje, nie dlatego, że jest w umyśle 9 latka, tylko dlatego, że jego twórca również nie istnieje, tylko nie wie jeszcze dlaczego. Dowiaduje się tego dopiero na końcu, w momencie swej śmierci, widzimy wówczas, że czas nie cofa się do peronu, a do chwili zanurzania się w moment narodzin, to tutaj trwa analiza wszystkich ścieżek jego życia, on wybiera te które doprowadzą go do Anny.

W wielkim "uproszczeniu" - ja właśnie tak zrozumiałam ten film.

ocenił(a) film na 9
Kahema

Masz calkowita racje Kahema, dokladnie tak samo odebralam ten film. wszystko jest tutaj logiczne, wystarczy pamietac o jednej rzeczy - Nemo umial przewidywac przyszlosc. to jest klucz do zrozumienia tego filmu.

ocenił(a) film na 10
Seraphina_46

khema dobra robota ładnie to ująłeś -aś, też już na tym forum dokonałem analizy filmu ale bardziej w znaczeniu tego co chce nam ten film dać do zrozumienia

ocenił(a) film na 9
sisal

Film jak 90% wszystkich produkcji mówi o sile miłości. Żaden tam efekt motyla, ani strunowa teoria wszechświata nie grają głównej roli. Tutaj pokazano jak miłość wpływa na nawet kogoś takiego, kto widzi swoją przyszłość. Nemo nie analizuje dróg prowadzących go do władzy czy pieniędzy. Z Gin miał piękną posesję, jakiś basen ale widać było, że nie jest szczęśliwy. Z Eliz napędzała go jego własna miłość do niej, chęć poświęcenia itd. itp. Dla miłości był w stanie znieść wszystko. Z Anną miłość była naturalna, niezbędna do życia, pełna, nadająca cel w życiu. Taka miłość napędza cały świat, każdego z nas. Nie ważne są tu naukowe dowody, psychologia behawioralna zwierząt, cała fizyka i wymiary, żadne teorie naukowe nie mają tu znaczenia, bo nawet znając odpowiedzi na wszystkie pytania dotyczące wszechświata, liczy się tylko miłość. Nemo po programie, który prowadził dzwoni do swojej Anny i licytuje się, kto kogo bardziej kocha, w siada w autko i jedzie (w założeniu) do domciu do żonki. Tak więc samo przesłanie banalne, ale wciąż ponadczasowe i jak widać dające nieskończenie wiele pomysłów na nowe filmy :).

Kahema

wszystko sie zgadza, ale czemu Nemo ma poparzoną twarz podczas kręcenia programu? skoro kręcąc program był z Anną, do które się zbliżył mieszkając z matką, to nie poznał tej Elis i nie było wypadku, w którym jego twarz została poparzona.

ocenił(a) film na 9
_Ciemna_

Hmm nie zauważyłam poparzonej twarzy przy kręceniu programu, twarz miał poparzoną w tej części po wypadku z Elise, gdzie robił te zdjęcia rozkładającej się żywności itd. i miał wszystkie ściany obwieszone jej fotografiami.

ocenił(a) film na 7
Kahema

Interpretacja ciekawa, ale myślę, że nie wyjaśniająca wszystkiego. Jestem świeżo po seansie dlatego muszę na spokojnie strawić ten film a co do twarzy _Ciemna_ ma rację.

ocenił(a) film na 9
_Ciemna_

Rzeczywiście ma poparzoną twarz w jednym z epizodów z kręceniem programu, ale nie w tym co wychodzi potem do Anny, tylko w tym co wykorzystane są zdjęcia jakie robi w domu z rozkładającym się szczurem, właśnie po śmierci Elise w wybuchu cysterny, ma tam zdecydowanie dłuższe włosy i różni się od poprzednich, więc być może jest prezenterem również i w tej rzeczywistości ze śmiercią Elise.

Kahema

dziękuję za rozwianie wątpliwości :) po prostu jak pierwszy raz ogląda się ten film nie na wszystkie szczegóły zwraca się uwagę jak np. włosy itd. pewnie obejrzę jeszcze raz, żeby sobie lepiej wszystko uporządkować.

ocenił(a) film na 9
_Ciemna_

Przez to poparzenie też musiałam niezamierzenie, w krótkim czasie obejrzeć film jeszcze raz, bo czytając inne wypowiedzi napiętrzyło się trochę małych wątpliwości. Ale oglądając drugi raz, zwracając uwagę na to mrowie ważnych szczególików też jest fajnie :), jeszcze nigdy w taki sposób nie "badałam" żadnego filmu. Za to kolejny plus - załazi za skórę skubany.

ocenił(a) film na 9
Kahema

Po obejrzeniu filmu i zapoznaniu się z proponowaną interpretacją będę musiał się nie zgodzić z nią. Zwróćmy uwagę że mamy do czynienia ze starcem który jest poddawany hipnozie. W efekcie czego jego umysł trafia do świata gdzie wszyscy są ubrani w kratkę a samolot przekazuje komendę. W następnym kroku tworzy się świat pełen aniołków i dzieci, oraz jednorożca. Ewidentnie to są światy urojone. Dlatego sugerowanie się nimi w tworzeniu koncepcji świata w tym filmie, wg mnie jest błędem. Jeśli zaś odrzucimy światy nie mogące uchodzić za możliwe, to pozostaje nam nieskończenie wiele światów które powstają w wyniku podjętych wyborów. Jednak wszystkie zaczynają się w momencie pierwszego istotnego wyboru, czyli czy być z matką czy z ojcem. Jednak ten wybór pociąga za sobą kolejne wybory, a te kolejne i kolejne. To właśnie jest źródło tak wielu światów w których nasz bohater żyje. Zresztą na koniec filmu sam bohater nam o tym mówi w momencie kiedy świat ulega dezintegracji.
Jeśli ktoś ma jakieś wątpliwości to proponuje zapoznać się z wywiadem twórcy (jednocześnie pisarz i reżyser)
http://www.tribute.ca/interviews/jaco-van-dormael/director/20470/
oraz wypowiedzą aktora grającego główną role:
http://www.myspace.com/thecollector30/blog/510379704
a w szczególności odpowiedzią na ostatnie pytanie:
Q: Do you think Nemo Nobody lives a dream or a nightmare?

A: I don't know. It depends on how you see things. We have the tendecy of forgetting that everything happens from the point a view of the 7year old child who refuses to make a decision. It's a surrealist fantasy. It's about our decisions or about the imposibility, the refusal of making them.
Little Nemo at the station: leaving with mum, staying with dad? This is how it begins..

ocenił(a) film na 9
Yang

A jeśli ktoś by miał jeszcze jakiekolwiek wątpliwości to niech sobie zada pytanie. Czy wierzy że w tym stuleciu ludzie skolonizują marsa w taki sposób, że będzie się latało do niego na wycieczki, koszt życia będzie mniejszy niż na ziemi, przez co produkcja rowerów będzie tańsza niż w Chinach? Albo może ludzie staną się nieśmiertelni dzięki komórką macierzystym świni? Ewidentnie ten świat jest surrealistyczny, wymyślony przez 9 letnie dziecko, a nie przez nienarodzone dziecko które zna przyszłość.

Tak więc jeśli logika, dialogi, wywiady mówią o jedynej możliwej interpretacji tego filmu, to chyba nie można go inaczej interpretować?

ocenił(a) film na 9
Yang

Przeczytałam, posłuchałam i obstaję przy swoim :). Po pierwsze sam reżyser, mówi że najpierw bierze się pod uwagę tylko dwa wybory, ale zdaje sobie sprawę, że takich wyborów jest co raz więcej i więcej. I dlaczego by tego właśnie nie pogmatwać?. Człowiek ma tendencję do rozmyślań, co by było gdyby. Film skupia się na wyborach 9 latka, by powoli pokazać rosnącą ilość rozgałęzień, czyli alternatywnych żyć, a kiedy widz zaczyna ogarniać na jaką skalę można by tak spekulować, rozpatrując tylko trzy możliwości - na końcu ta da!! Czemu ograniczyć się tylko do trzech ścieżek? Niech wybór toczy się w momencie narodzin. Żaden reżyser, nie powie w wywiadzie, że "Bruce Willis na końcu ginie", nie zdradzi kulminacyjnego punktu. Dlatego opieranie się na wywiadzie, w którym reżyser zarysowuje główny problem, nie może być podstawą do dawania odpowiedzi na najważniejsze pytania tego filmu, bo po co go oglądać? Dlatego TAK, wszystko co pokazane zostało w tych 3 życiach toczy się w umyśle 9 latka, tego który by się urodził i doszedł do tego punktu, gdyby wybrał tych rodziców.
To samo Leto, to aktor, ujawnia główny wątek, zarysowuje sytuację w filmie.
Co do tego Marsa, to wycieczka na niego odbywa się w głowie leżącego w śpiączce chłopca, w jego "powieści", więc tu chyba nie ma problemu.
Jeśli chodzi o staruszka poddawanego hipnozie, w której samolot wydaje polecenie, aby sobie przypomniał, to właśnie wiedząc, że staruszek jest w głowie 9 latka, czyli jest jakby tym 9 latkiem, jak inaczej może wytłumaczyć, czemu wszystko pamięta, czemu zna swoją przyszłość w każdym z wariantów. Wytłumaczył to po swojemu, bo pewnie aniołek zapomnienia go zapomniał pocałować. Takie ładne, fantazyjne wprowadzenie aby pokazać, kim jest w ogóle Nemo.
A czemu po śmierci nie cofa się do peronu? Cofa się dużo dalej, aż do momentu narodzin. Dlaczego nazywa się Nemo Nobody (Nemo = Nikt, Nobody = Nikt), bo nie ma jeszcze imienia, nie ma go, nie wybrał jeszcze rodziców.
Na szczęście, bez względu na to o co komu tak naprawdę chodziło, najważniejsze jest co kto z tego filmu wyniósł dla siebie. Dla mnie to wszystko jest niezwykle ciekawym tłem do kolejnej historii o miłości. A interpretacji jest tyle ile widzów :) i dlatego takie filmy są ciekawe. A czy moja jest słuszna? Tego nie wiem. Mi się podoba ten film w tej formie jakiej do mnie dotarł, ale chętnie poznaje inne opinie.
Pozdr

Kahema

Bardzo ładnie zinterpretowałaś ten film. Mimo to chciałbym dołożyć swoją małą cegiełkę odnośnie końcówki i cofającego się czasu. Wg mnie cofający się czas jest ściśle powiązany z teorią wielkiego wybuchu. Konkretnie co i jak.

Mr. Nobody zostaje pominięty przez anioła zapomnienia zatem wszystko "pamięta" nie dlatego że ma przed oczami nieskończoną mapę możliwości z możliwością cofania się do dowolnego punktu(bo by zwariował), ale wg "pamięta" dlatego że kiedyś już to przeżył. Jego życie jest jak wszechświat który się rozszerza zatem czas biegnie tylko w jedną stronę do momentu granicznego (śmierci) po którym nastąpi kurczenie się wszechświata (czas zacznie się cofać tak jak na koniec filmu) cofnie się do momentu ponownego big bang, czyli do ponownych narodzin mr. Nobody. Z racji tego, że anioł nie przyłozył palca do ust chłopca będzie on "pamiętał" wszystko co się wydarzy (czyli to co przeżył w poprzednim podejściu do życia), aż do jego śmierci i być może wie że po śmierci będzie mógł spróbować jeszcze raz innej drogi, stąd tak żywe wspomnienia i być może dlatego staruszek sam nie wie która droga życie była tą prawdziwą.

Dodam, że dla człowieka czas jest istotny tylko do momentu śmierci później następuje jakby indywidualny koniec świata, dla mr Nobody ten koniec nie następuje, gdyż wie że odrodzi się ponownie, spróbuje innej drogi życia, której kompasem będzie wspomniana przez Was miłość. Takie zaptętlenie ad infinitum, wyklucza pewnego rodzaju savowanie i cofanie się do określonego momentu. On musi narodzić się ponownie, ponownie dotrzeć do np. rozstania żeby podjąć inną decyzję. Przeciętny człowiek być może też by mógł tak robić, z tym że nas uraczył palec anielicy.

Słaby punkt interpretacji, że jakoby mr. Nobody przed narodzinami/w trakcie "pamięta" co się może wydarzyć i układa sobie w głowie teoretyczny plan życia, polega własnie na tym, że cofanie się czasu nie bardzo miało by sens. Gdyby przeżył życie tak jak zaplanował, to po śmierci czas by sie nie cofnął a jedynie by się zakończył. Dlaczego staruszek na końcu uparcie nie mówi doktorowi kim jest? Wg mnie dlatego, że wie iż nie zrozumie go (jak w dzieciństwie matka nie rozumiała tego że "przewiduje" przyszłość a w zasadzie, że on już to przeżył) pewnego rodzaju nihilizm wdarł się w jego starcze życie. Umierając był szczęśliwy, gdyż będzie mógł spróbować Być jeszcze raz (z Anną?).

ocenił(a) film na 1
AutoRefleksja

O dziwo przeczytałam z ciekawości wasze interpretacje tego filmu. Niektóre są bardzo interesujące ale sumie to nie wiem z którymi się zgadzam a z którymi nie. Może dlatego, że moim zdaniem to gniot jakich mało (którego nawet nie udało mi się obejrzeć na raz) i oprócz efektów wizualnych nie wniósł kompletnie nic do mojego życia a wyniósł ponad 2 godziny straszliwej męki. Jestem dość tolerancyjną osobą jeśli chodzi o eksperymenty w kinie i mieszanie gatunków, ale ten film to było coś strasznego. Oglądając go myślałam, że pewnie cała masa ludzi nabierze się na to "och" i "ach", "jakie życie jest pełne miejsc na przemyślenia". Do tego twórcy filmu próbują złapać nas na "o co tu chodzi naprawdę" i "to ma jakieś głębsze przesłanie". Miało by to jakiś sens owszem (jest dużo genialnych filmów opartych na tego typu absurdzie, jak Donnie Darko czy Zagubiona Autostrada), gdyby twórcy nie zapomnieli o jednej bardzo ważnej rzeczy - kino musi wywoływać emocje. Proste, bezpośrednie emocje.Tutaj patrzymy na zapis wydarzeń pozbawionych życia.
Ja podczas seansu jedynie czekałam aż film się skończy. Nie tylko nie wywołam u mnie emocji (nawet tych negatywnych!), ale nawet nie czułam sympatii do głównego bohatera. Oczywiście na początku to co ciągnie fabułę to chęć poznania która wersja życia Mr. Nobody jest tą prawdziwą itd. ale jak się później okazuje tempo filmu ani trochę się nie zmienia co sprawia, że egzystuje się przed ekranem niczym warzywko.
To moje zdanie. Chylę czoła przed tymi którzy uważają to za arcydzieło. Nie wiem co bierzecie ale chce to mieć ;)

JungleJulia

Czy gniot to bym się raczej nie zgodził, ale arcydziełem też nie jest. Jeśli chodzi natomiast o emocje to wg. mnie najmocniejszymi bodźcami dzięki którym główny bohater mógłby nawiązać więź z widzem były oczywiście jego życiowe "miłości" Anna - prawdziwa spełniona do mom. wypadku, Elise - on ją kochał ona go nie (jakie to życiowe), No i ostatnia jako odwet na niemożliwości bycia z żadną z powyższych kobiet (lub jak wg jednej interpretacji aby zapobiec wypadkowi). Mnie ten film zainteresował bardziej z metodologicznego pkt. widzenia ... czyli chodzi o sposób szerokopojętego postrzegania świata. Np. moja interpretacja z cofaniem się do początku (zapętlenie) można by przyrównać w pewnym snesie do reinkarnacji ;). Z tym że zamiast wchodzić w kolejne byty, mr. Nobody po prostu tkwi w tym samym, mogąc przeżywać różne scenariusze życia. Ten film u mnie zjmuje miejsce pośród takich dzieł jak: Incepcja, Człowiek z ziemi, Źródło wspomniany Donnie Darko. Nie ze wzgledu na efekty ale ze wzgledu na zaplątanie świata. Pzdr !

ocenił(a) film na 9
AutoRefleksja

Też mi się podoba, nie patrzyłam na to w ten sposób, chociaż te słowa staruszka, że nie istnieją, bo znajdują się w głowie 9 latka i ponieważ on właśnie zmienia zdanie dlatego świat się rozpada na to nie pozwalają. W zasadzie to nie ma znaczenia czy jeżeli ma się TAKĄ pamięć, analizując "przeżywa" swoje życie na niby czy przeżywa je na prawdę, skutek ten sam, szuka kolejnej drogi, kierując się, jak to fajnie napisałeś - kompasem tej miłości do Anny.

Kahema

Jak to często w życiu bywa, rozwiązanie jednego problemu nie pociąga rozwiązania wszystkich. Gdy coś jest do wszystkiego, to jest do nieczego, mimo to tak długa refleksja nad jednym filmem już o czymś świadczy. Zobaczę ten film po raz 3, może wtedy jakoś mnie oświeci co do spójności interpretacji fabuły. Co do realnego życia już wyciągnąłem swoje wnioski.

ocenił(a) film na 9
Kahema

Kahema - nie jesteśmy reżyserami, tylko widzami którzy odbierają film. Czemu ograniczać się do wyborów 9 latka a nie cofać się do momentu narodzin? Bo autor właśnie tak chciał. Oczywiście można interpretować wszystko po swojemu i przeinaczać fakty, ale naginanie faktów do swoich przekonań nie jest właściwą drogą.
Należy zwrócić uwagę, że drogi życiowe jakie są ukazywane nie ograniczają się do 3 wyborów. Tak właściwie ciężko jest policzyć ile zostało w nich ukazanych. Wpierw był wybór rodzica, potem dziewczyny a potem kolejne decyzje które wpływały na jego życie.

Jeśli chodzi o interpretacje słów aktora i reżysera, to oni właściwie mówią o całym sensie filmu. Tak naprawdę mówią z perspektywy osoby która już poznała całość i opowiada o niej. Pytania zadawane są po obejrzeniu filmu. To nie jest recenzja. To jest interpretacja. Ale i tak zgodnie mówią, że wszystko się zaczyna na stacji.

Ponadto sama uznałaś iż wizja marsa została wytworzona w umyśle chłopca w śpiączce. Dlaczego więc wizja anioła nie mogła być również takim wytworem? Szczególnie biorąc pod uwagę moment w którym się ta wizja zaczyna, moment tworzenia świata surrealistycznego.

Jedynym argumentem przemawiającym za istotą jeszcze nie narodzoną jest jego imię i nazwisko. Jednak imię mógł mieć takie nadane, a nazwisko słyszymy jedynie od starca na łożu śmierci.

Dlatego zostaję przy swojej interpretacji, chyba że ktoś poda niezbite argumenty, bądź pełną interpretacje autora.

ocenił(a) film na 10
Yang

Mam wrażenie, że dyskusja nie toczy się o Mr. Nobody tylko o naukach ścisłych.
Interpretacja z definicji jest rzeczą subiektywną, co znaczy, że każdy może odbierać sztukę w inny sposób.
Tak jak nie należy "udowadniać" poezji, tak nie należy i tej produkcji.
Autor miał swoją wizję, którą zrealizował w znakomity sposób, ale gdybyśmy zamknęli Mr. Nobody w ramce jednej jedynej interpretacji film straciłby na wartości.
A właśnie dlatego jest tak doskonały: jest kolosalną metaforą, a metafory nie zawsze są jednoznaczne.
W ogóle rozumienie go dosłownie mija się z celem - i wychodzą takie kwiatki, że jedni zasypiają w kinie, a inni kompletnie się gubią.

ocenił(a) film na 9
Yang

I tak trzymaj, w końcu film ci się z jakiegoś powodu podobał, bo właśnie tak go widziałeś. Ja cię nie będę przekonywać, i myślę, że nie o to tu chodzi. Obronię się tylko przed tym naginaniem :), mnie się wydaje, że będąc twórcą takiego filmu nie zdradzałabym puenty w żadnym z wywiadów i nie ograniczała innym możliwości odbioru swego dzieła, nawet rozmawiając z dziennikarzem, który ten film oglądał, bo ograniczyłabym tym możliwości odbioru tym co go jeszcze nie widzieli. Owszem, podałabym co mnie zainspirowało, czy czym się kierowałam w trakcie kręcenia, mniej więcej o czym jest w głównym zarysie, ale w przypadku takiego filmu podanie na tacy gotowej odpowiedzi zepsuło by go całkowicie. Dlatego te wywiady mnie utwierdzają w tym, że mamy jeszcze pole do popisu dla własnych przemyśleń, w przeciwnym razie, cały film staje się dużo płytszy, mniej intrygujący i zamknięty, a zrobiony jest w taki sposób jak by chciał udowodnić coś innego.

ocenił(a) film na 10
Kahema

Bezsprzecznie najlepsza produkcja jaką w życiu widziałam. Dzieło.
Każdy element, najdrobniejszy szczegół jest tu przemyślany. Nie ma miejsca na przypadek.
Fenomen filmu leży w m.in. w tym, że każdy może wynieść z Mr. Nobody coś innego. Coś tylko dla siebie. Każdy też pewnie inaczej rozumie i odbiera całość.

SPOILER | SPOILER | SPOILER | SPOILER | SPOILER | SPOILER | SPOILER | SPOILER | SPOILER | SPOILER | SPOILER | SPOILER | SPOILER | SPOILER | SPOILER | SPOILER | SPOILER | SPOILER | SPOILER | SPOILER | SPOILER | SPOILER | SPOILER | SPOILER |

Miłość wydaje mi się tu raczej tłem niż głównym wątkiem.
Jeśli już chcemy uprościć film i wskazać jakiś jego kierunek to na pierwszy plan wysuwa się w moim odczuciu problem podejmowania decyzji: od tych największych (zostać z ojcem, czy jechać z matką), przez te dokonywane pod wpływem emocji (odjazd na motorze, kiedy Nemo widzi Elise ze Stefano wychodzących od niej z domu, ślub z pierwszą dziewczyną która z nim zatańczy), po te najdrobniejsze (wybór tańszych dżinsów).

Wszystkie dokonane przez Nemo wybory prowadzą każdy w innym kierunku. Każda z przedstawionych możliwości (a jest ich przecież w życiu nieskończenie wiele) jest jednym jedynym torem, którym Nemo się porusza. Wyjątkowość Nemo polega na tym, że on "pamięta przyszłość", tak więc może przeanalizować każdą decyzję, którą podjął/podejmie, a także wziąć pod uwagę przypadki, które przytrafiają mu się po drodze (Nemo wyszedł kilka sekund później z pracy -&gt; wróbel nie rozkwasił mu się na szybie -&gt; Nemo nie utonął w rzece).
Cała historia zostaje opowiedziana, ponieważ Nemo w chwili wyboru matka - ojciec na peronie, nie wie co się wydarzy. Nie potrafi zdecydować, który rodzic jest dla niego ważniejszy - musi podjąć decyzję, której podjąć niesposób. W tym momencie analizuje wszystkie możliwości wyboru, przed którymi zostanie postawiony w życiu. Analizuje też skutki przypadków jakie go spotkają.

"Each of these lives is the right one. Every path is the right path." (Każde z tych żyć jest właściwe. Każda ścieżka jest właściwą ścieżką.)
Każda możliwość, każdy tor którym Nemo się porusza jest z perspektywy wszechświata prawidłowy.
"Everything could be anything else and it would have just as much meanig." (Wszystko mogło być czymś innym, a znaczyłoby dokładnie to samo.) - nieważne czy Nemo był z Anną, Elise, czy Jean. Życie toczy się niezależnie od tego czy kogoś kochamy, czy w ogóle mamy partnera, czy jesteśmy szczęśliwi, czy jesteśmy chorzy, leżymy w śpiączce, czy mamy dzieci, czy nie. Nemo może nawet nie istnieć. I to też jest właściwe, ponieważ i bez niego świat trwa. Po Wielkim Wybuchu i po Wielkiej Zapaści - po drodze mamy nawiązania do natury, sił przyrody, wrodzonym strachu, który pozwala przetrwać wszystkim żyjącym stworzeniom (i tu wydaje mi się, że oprócz człowieka).

"You mean to say we have to make choices." (Masz na myśli, że musimy wybierać.)
Kulminacyjnym momentem filmu jest tutaj scena, w której mały Nemo mówi ustami starego Nemo:
"In chess it's called Zugzwang. When the only viable move... is not to move." (W szachach nazywa się to Zugzwang. Kiedy najlepszym posunięciem... jest nie wykonywać ruchu.)

Z zakończenia filmu można wynieść nieskończenie wiele wniosków. Pozwala nam na to otwarte zakończenie historii, która w gruncie rzeczy wcale się jeszcze nie wydarzyła. Mały Nemo nie wybrał. Wykonał Zugzwang. Wybiegł gdzieś do lasu i puścił liść na wiatr. Taki sam liść, dzięki któremu jego rodzice w ogóle się poznali. Nie wiemy co będzie dalej.

Ale uważam, że nie należy tak upraszczać tej historii. Film jest całością i nie jest możliwe opowiedzieć go.
Wszystkie te pytania, które zostają postawione, teorie, przykłady, przypadki, elementy, wszechświat, czas, zasada entropii - to wszystko i historia Nemo to jedność. Przeplata się to w taki sposób, że oglącądając film po raz szósty jestem tak samo zachwycona, zadziwiona, oszołomiona i kłaniam się z szacunkiem Panu Jaco Van Dormael'owi, który z mistrzowską prezycją, a przy tym z rozmachem zamknął w otwartej kompozycji dzieje filozofii, wszelkich nauk, a przede wszystkim ludzkie życie.

To oczywiście tylko moja interpretecja :)
pozdr.

Kahema

Dzieki za ta odpowiedz :)

ocenił(a) film na 9
emyll

Ja interpretuję ten film inaczej. Chłopiec mając 9 lat skoczył na główkę i złamał sobie kark.
Nic nie widzi nic nie czuje ale żyje i śni. Jego jedyna czynność jaką może wykonać to marzenia. Czasem czuje zapach kobiety i wyobraża sobie pewne zdarzenia z kobietami. Elementy dotyczące przeszłości są dość realne bo je pamięta. Czym jest starszy tym jego marzenia dziwniejsze bo nie nie wie jak to jest być dorosłym.
Czas nie ma znaczenia może się cofać i iść do przodu, on jest kreatorem tego co się wydarzy.
Gdy ma problemy z oddychaniem w realu to przypomina sobie jak tonie. Gdy go reanimują to tak jak gdyby miał umrzeć.
Końcówka ... nie umarł jeszcze więc musi śnić o kolejnych przygodach dopóki (jeśli) się nie obudzi ze śpiączki.

ocenił(a) film na 9
Contango

ciekawa interpretacja!

ocenił(a) film na 9
Contango

Z tego co pamiętam, to ratownik go uratował.

ocenił(a) film na 10
Kahema

Kahema -świetna robota i ciekawa interpretacja ("Wszystko dla miłości"). Mi też się taka podoba, ale jest jeszcze druga interpretacja - taka jaką podał Contango, czyli chłopak leży w śpiączce po wypadku - stąd te nawracające wizje wody i jego lęk przed wodą. Z drugiej strony ten lęk mógł wynikać właśnie z tego,że on przeżył ten skok do wody. Poza tym,chłopak jeszcze drugi raz ląduje w śpiączce- po wypadku na motorynce.
Ja myślę,że jest tyle "zakończeń" ile widzów i każdy wymyśli sobie własną wg swoich przekonań. I to jest właśnie piękne w tym filmie!

Mało też mówi się tutaj o innym aspekcie,czyli Przypadku. A motyw ten jest w sumie często poruszany w tym filmie. Zauważcie,że pierwsza interpretacja sceny na peronie nie jest taka,że Nemo podejmuje jakiś wybór ( na pomysł ten wpadamy na dalszym etapie seansu ). Pierwsza interpretacja jest taka,że dużo zależy od przypadku - chłopak biegł za mamą i dobiegł , ale co by było gdyby spadł mu but...

ocenił(a) film na 9
Contango

poza tym on nie skoczył na główkę, ale "na dupę".

ale chylę czoło, ja się wczoraj strasznie namęczyłam oglądając ten film. podobał mi się, ale mało z niego zrozumiałam ;-)

mefy

Rozczarowala mnie koncowka.