(uwaga spoilery) Podobne odczucia mam. Do ataku na dom film jest genialny. Narastające konflikty wyglądają bardzo przekonywająco, a napięcie mimo, że to obyczajowe wątki, ciągle rośnie. Od napadu robi się kiepsko. Pomijam przy tym techniczne kwestie związane z realizacją bójek, ale opóźniony na maxa pomysł z dzwonieniem po pomoc chociażby, czy sprawny atak wnykami, które dwóch facetów z wysiłkiem podnosiło. Brakło mi też zainteresowania Davida tym, co się wydarzyło podczas polowania, bo podpowiedzi miał w cholerę, a się w ogóle nie zainteresował. Przez chwilę się nawet zastanawiałem, czy reżyser założył, że David się domyśla ale nie chce poznać prawdy. Parę innych drobniejszych rzeczy można by jeszcze wymienić, ale prawdziwy strzał w stopę to końcówka. Kiedy David powiedział z samozadowoleniem, że załatwił ich, to ja sobie pomyślałem, że przecież laska też powinna kogoś zabić. No i od tego momentu jest już kompletna tragedia, a finalnego pozostawienia dziewczyny samej zupełnie nie łapię, bo o ile Amy, od powrotu do domu, daje same preteksty, żeby po zakończeniu "przygody" się z nią rozstać, to po takich przeżyciach, mimo wszystko, przez jakiś czas facet powinien się nią zająć.

Akurat to, że się nie zainteresował jest najmniej dziwne... Został wykiwany, urażona męska duma, był skupiony na tym co go spotkało.

Co do dzwonienia po pomoc, to przecież pomoc cały czas była wezwana.