Czy to źle? Nie! Sam Peckinpah, znany z nieco rozwlekłego, powolnego stylu (ale nie tak jak Leone) w mistrzowski sposób poprowadził akcję 'Nędznych psów'.
Chodzi mi o to, że w człowieku zaczyna się krew gotować, kiedy na ekranie zdarzyło się multum rzeczy, a film dalej się ciągnie powolutku...
Najbardziej mnie rozwaliła postać Davida - gościa mądrego w teoriach, ale bez jakiegokolwiek życiowego myślenia. W 'Maratończyku' Hoffman grał przygłupa z marzeniami, który nie myślał, jedynie działał instynktownie, zmuszony do walki - walczył. Tutaj gra człowieka, który do końca filmu uważa że jest najmądrzejszy, chociaż wszyscy się z niego naśmiewają, a żona na tym cierpi.
Doskonałe, antagonistyczne kreacje Dustina Hoffmana i Susan George, oboje pokazali w tym filmie talent. Wiejscy pijacy też zagrali świetnie a śmiech jednego z przygłupów do teraz wywołuje we mnie ciarki.
Niezła fabuła, poprowadzenie akcji.
Jedyne, do czego można się przyczepić, to typowe dla lat 70 zdezaktualizowanie dialogów i zachowań ludzi. Podobnie jak w innych filmach z tej epoki, małżeństwo chwilami dziwnie i nierealnie się zachowuje (mówię typowo o ich dialogach, zachowaniach w sypialni). Poza tym, większość ról jest dobrze zagranych.
8/10