Zachęcony wysokimi ocenami tego filmu spodziewałem się czegoś, co mnie zaskoczy. A tu kolejny odcinek "Policjantek i policjantów" czy coś w tym stylu. W ogóle mam wrażenie, że polskie kino nie istnieje bez policji i polityki. Nie wiem, może to kwestia oszczędności na kostiumach? :).

Tak, że kryminał jak kryminał - jakich wiele, tylko lepiej już zrobić na podstawie Agathy Christie, niż Bartosza Staszczyszyna. Dla mnie fabuła słabiutka, a jej montaż filmowy wręcz tragiczny. Przeciągnięta nuda z pozorami zawiłego śledztwa. Cóż za irytująco banalny wątek z genialnym ubekiem, którego w dodatku ktoś chce usadzić. Dialogi byle jakie, bez błysku ani oryginalności. Aktorstwo drętwe, a w przypadku Gorodeckajej wręcz nieudolne. I to sztucznie "romantyczne" zakończenie jak w legendzie o "szlachetnych" gangsterach.

Fanom niezliczonej liczby podobnych polskich kryminałów, monotonnych śledztw i policyjnych mundurów - może się podobać. Ale ja mam serdecznie dosyć glin w polskich filmach. Jeśli już, to wybieram coś w klimacie Mroza.