To właściwie regularny pornos. Fabuła jest tylko pretekstem do ukazywania kolejnych scen seksu. Nie tego się spodziewałem.
Niestety z czasem Ed Wood zaczął się bronić przed bankructwem robiąc pornosy.
To prawda. O ile już wcześniej Wood tworzył scenariusze do kiczowatych erotyków, to tu mamy już regularny pornus (wersja hard). Przy czym "dzieło" to i tak wypada stosunkowo lepiej niż np. wcześniejsze Love Feast.