Chaotyczny zbiór ciekawych pomysłów pozbawiony akcji i bohaterów. Jest to jakaś poprawa w stosunku do „Us”, ale Jordan Peele po świetnym debiucie w postaci „Get Out” jakoś nie jest w stanie poukładać interesujących klocków do kupy. Tematów jak na film, który na pierwszy rzut oka wydaje się tylko walką z przybyszem z kosmosu, jest poukrywanych sporo. Jak tu u tego reżysera bywa, nie brakuje warstwy meta i komentarzu społecznego. Konsumpcjonizm, Hollywood i historia kina, walka z systemem, religia, rasizm, zmiany klimatyczne… interpretatorzy podsuwają mnóstwo pomysłów i pewnie każdy z nich ma po części rację i znajdzie w tym filmie uzasadnienie na swoje teorie. A jednak tej zabawie brakuje akcji – dominuje chaos i dziwaczni bohaterowie oraz ich reakcje, które nomen omen wyglądają jak nie z tej planety. Na losach bohaterów kompletnie mi nie zależało. Nie czułem jakiegoś konkretnego klimatu ani nawet atmosfery zagrożenia (choć akurat zdjęcia to muszę pochwalić). Brakuje jakiejś nici wiążącej te wszystkie wątki, wszystko jest tu bardzo umowne i ciężko z tego filmu wynieść coś konkretnego. Może spróbuję jeszcze raz za jakiś czas.