Wielki zawód. Liczyłam, jak pewnie wszyscy fani tej franczyzy, na powrót humoru i klimatu starych dobrych akcyjniaków, z dwiema wisienkami na torcie pod postacią Iko Uwaisa i Tony'ego Jaa, a dostałam niestrawny gniot. Nie chce mi się nawet rozpisywać o wadach, bo wszyscy przede mną dawno to zrobili. Nie wiem, co się tu wydarzyło. Czy uznano, że żarty trzeba teraz skierować do młodego widza, w rezultacie, ja, rocznik 82, miałam wrażenie, że aktorzy improwizują w każdym dialogu? Nie wychwyciłam ani jednego zabawnego onelinera. Znikła autoironia i żart z poziomu meta. Megan Fox prawie w każdej scenie wyglądała na doklejoną laskę z Insta. Nawet Tony Jaa (jedyna nowa postać, która miała tu jakiś charakterologiczny potencjał) i Iko Uwais z tym swoim słodkim łobuzerskim uśmiechem nie uratowali tego filmu.