Obok równie kiepskiego "Źródła" to najgorszy film Aronofsky'ego. Jak jeszcze "Źródło" jest filmem, którego można wymęczyć, tak "Noe" jest filmem z fabułą dla dzieci do lat 12-stu.
Reżyser sili się na przesłania, wciska gdzie może kawałki psychoanalityka amatora i wychodzi z tego żenująca, mdła i nudna jak cholera opowiastka o niczym. Niektórzy pseudo krytycy wymyślają potem tło do tego chłamu, w stylu "motyw śmierci i odrodzenia". Jak "Zapaśnik" był kawałkiem średniego, ale porządnego kina, Pi również, tak Noe to jest po prostu nudna jak flaki z olejem opowiastka.
Odradzam tego knota z całego serca, im mniej ludzi na to pójdzie tym lepiej, może Darren nie dostanie kasy na kolejny tak kiepski film i być może znowu będzie musiał powalczyć o widza, jak to zrobił z klasą w filmie Zapaśnik, czy Pi. Od strony technicznej za ponad 100 mln nie można było niczego spierdzielić, tak więc film został ładnie złożony, nie zmienia to faktu, że jest filmem katastroficznym i filmem katastrofą zarazem do oglądania na lekcjach religii, pod przymusem :)
Nie wszystko w tym filmie było beznadziejne, muzyka Clinta Mansella jest po prostu boska, kolejny genialny soundtrack tego kompozytora. Film natomiast do zsypu historii, zakopać, zapomnieć i broń boże nie iść do kina.