-bo po wieku rozwoju filmu trudno oczekiwać współczesnego zawodowstwa od tego dzieła. Są jednak wartości ponadczasowe, wiele kadrów pięknie sfotografowanych - a akompaniament muzyki wydobywa to (nie wiem wprawdzie kiedy dodano muzykę i kto to uczynił).No tak, są sceny wywołujące uśmiech, jak sama postać Nosferatu z trumną, niemniej zapada w pamięć widok gór, niektórych wnętrz, czy wpływania statku do portu, zderzenie ujęć horrorowych (myszy, statek, trumna, góry, lasy) z widokiem współczesnego miasta. Pamiętam, że mnie jako dziecko takie filmy przejmowały grozą, to było kilkadziesiąt lat temu, bliżej epoki, a wrażliwość dziecka też zbliżyła do wrażliwości widzów z r.22.
Wampiry i zombiaki wcale nie są śmieszne, chyba że jest denna charakteryzacja, one po prostu niekoniecznie muszą przerażać.
Mnie one śmieszą a zarazem denerwują. Mnie horror ma przerażać a nie śmieszyć, obrzydzać i wzbudzać zażenowanie. Wszystkie horrory o wamiprach i zombie to jedna wielka żenada.
Czyli po prostu nie jesteś fanem horrorów, tylko jednego podgatunku, tak też można.
Oglądam jedynie horrory o duchach,demonach,opętaniach i egzorcyzmach, wszystkie inne albo mnie śmieszą i denerwują albo jak w przypadku gore wywołują odruch wymiotny.
Wampiry przy dobrym pisarzu i producencie potrafią być fajne. Gorzej, że już prawie każdy horror to tylko wilkołaki, wampiry i zombie. Dlatego z filmu wychodzi parodia. W Nosferatu wampir wygląda jakby był upośledzony i chory na anemię, a w dodatku wygląda jak karzeł.
Ps. Ja też nie uważam Nosferatu za dobry horror. Jest on tylko eksperymentem, śladem po dawnej kinematografii.
Świetna logika naprawdę. Typowego Trolla. Film najpierw się ogląda potem ocenia. Po skończeniu można go nazwać skończonym badziewiem, ale wyłączając po 17 minutach ??? Skąd można wiedzieć czy się jeszcze nie rozkręci ?
To jest tak, jakbyś oczekiwał od ikon z VI wieku kubistycznych zmian w anatomii (swoją drogą ikony akurat są pośrednio zbliżone do kubizmu, bo są jednak odrealnieniem twarzy, ukazaniem ich jako niebiańskich, no ale to jest coś innego niż idee kubizmu). A "Nosferatu" przestrasza, tylko że nasza wrażliwość została stępiona poprzez liczne powtórki i przeinaczenia tematu po tym pionierskim filmie. Przypominam sobie lekceważące opinie o filmach sensacyjnych Hitchcocka młodych widzów, że to już widzieli. Pytam: gdzie widzieli? Widzieli w epigońskich względem Hitchcocka filmów, a co najmniej wykorzystujących odkrycia tego reżysera, i kiedy zobaczyli pierwowzory, są ...zniesmaczeni. Scenę zbliżania się mordercy do kąpiącej się pod prysznicem widzieliśmy w dziesiątkach wersji, a tym jednak, który ją wymyślił, był właśnie ów Hitchcock. Jeśli nie "straszy" już , to może to jest kwestia stępionej wrażliwości? Widziałem "Colombianę", zaskoczony byłem znaczną dozą brutalności w kilku scenach, zadałem sobie pytanie: czy to nie stępia naszej wrażliwości? Nasza psychika jest przecież ...plastyczna, ulega zmianom.
Warto też zadać sobie pytanie o odbiór tamtego filmu z l.20 Herzoga, który nakręcił swoją wersję Nosferatu. Otóż on chyba odgrzebał własną wrażliwość i odkrył tamten stary film na nowo. Pamiętam, jak kiedyś kogoś zgorszyłem wyznaniem, że podobała mi się biała trumna w filmie Herzoga na ciemnym tle i w plenerze posępnego miasta - ten ktoś miał "lepsze" mniemanie o mnie, a nie zrozumiał, że Herzog wydobył pewne wartości z dawnego, już mocno zniszczonego filmu - tę grę scenerią, kontrastem, elementami estetycznymi (choćby były "ujemne"), które miały też funkcję "straszącą" przy jednoczesnej artystycznej. Bez względu na narzekania widzów moim zdaniem stary "Nosferatu" ma nadal działanie inspirujące kolejnych reżyserów. Oni - reżyserzy - z definicji mają większą wrażliwość i widzą to, co umyka stępionej uwadze wielu widzów.
To przeczytaj górną połowę - uwierz, mówi ci to czytelnik m.in. np."Braci Karamazow" (ok.800 s.)
Jeżeli na co dzień jesteś takim leniem i ignorantem to współczuję tym osobom, które muszą się z tobą męczyć.
Leniem nie jestem prowadzę własną działalność gospodarczą. A niby czemu ignorantem? Nikt się ze mną nie męczy. Żona nie narzeka, znajomi również.
Uwielbiam do niego wracać w deszczowe popołudnia. Mimo, że widziałam straszniejsze horrory, tego bym nocą jednak nie oglądała, czułabym się nieswojo, bardzo nieswojo.
Nawet po przestawieniu film nie straszy ,i prawdopodobnie w zamyśle twórców miał nie straszyć bo to film ekspresjonistyczny :)
To bardzo ciekawa uwaga, choć z uśmiechem podana. To rzeczywiście ważne, że jest ekspresjonistyczny, ale nie znaczy, że miał nie być ów film pełnym grozy - o, zamieniłbym "straszenie" tym określeniem: film pełen grozy. Tak jak są różne rodzaje komizmu w filmach (np.inny w filmach z L. de Funesem, inny w specyficznych komediach Bromskiego), tak i różne sa rodzaje horrorów: są te typu "Piła" albo "Koszmar z ulicy Wiązów", są thrillery teologiczne błędnie zwane horrorami -np. "Rytuał", ale są i te filmy jak "Nosferatu" - z raczej klimatem grozy, monumentalnością grozy, niż ze zwyczajnym (jeśli tak można nazwać) straszeniem.