W Bostonie grasuje seryjny morderca. Jego ofiarami padają młode, atrakcyjne studentki, wszystkie bez wyjątku poddane dekapitacji. Głównym podejrzanym w sprawie jest kochliwy profesor, słynący z romansów ze swoimi uczennicami...
Thriller/slasher z zabójcą w stroju motocyklisty. Przebranie, twórcy zapewne podpatrzyli w "śmieciowym" giallo "Nude per l'assassino". W przeciwieństwie jednak do tamtego obrazu, "Night School" da się nawet potraktować serio. Budżet wyraźnie nie był wysoki, sceny morderstw nie są zbyt okazałe, a fabuła co rusz kuśtyka, ale jak na czystej wody kino eksploatacji, omawiana pozycja prezentuje się całkiem znośnie. Z pewnością duża w tym zasługa stojącego za kamerą weterana, Kena Hughesa, który efekty szoku dawkuje z typowo brytyjską powściągliwością. Szkoda jedynie, że nie zadbał, aby finałowy twist miał w sobie nieco więcej "rozumu". A tożsamości mordercy i tak można się domyślić jeszcze w pierwszej połowie filmu. Plus dwie ciekawostki: "Night School" aka "Terror Eyes" trafił na listę Video Nasties. Sprawa druga: w głównej roli żeńskiej debiutuje na dużym ekranie Rachel Ward. Można, bo krzywdy nie zrobi, ale że warto, to bym nie powiedział.