Najmocniejszym atutem tego filmu jest pomysł, reszta niestety pozostawia wiele do życzenia. Obsada nienajgorsza, jednak sama gra zaskakująco płaska, chwilami miałem wrażenie że oglądam szkolny projekt nakręcony w egzotycznym plenerze drogą kamerą za pieniążki tatusia jednego ze studentów. Dialogi sztywne i wypłowiałe jak wyrzucone przez morskie fale drewienka. Drastyczne niekonsekwencje fabularne dotyczące mechaniki wykreowanego przez scenarzystę świata (sztućce, szkielet, paznokcie, włosy!) gryzły w mózg i uniemożliwiały mi uwierzenie chociaż na chwilę w to co oglądam. Jeden dobry moment trafia się około 75-tej minuty filmu, kiedy otuleni zmrokiem bohaterowie siedzą przy ognisku i rozmawiają -głupawe i niewiarygodne przedstawienie staje się na chwilę metaforą życia i autentycznie wzrusza, ale jest to tylko chwila w tym oceanie niestrasznych i nudnawych sytuacji. Może właśnie o to chodzi?