W moim odczuciu komedii która wygląda na przyjemną, nie powinno się łączyć z sci-fi, kosmitami i tematyką końca świata. W etapie końcowym po takim połączeniu otrzymujemy film pozbawiony jakiejkolwiek logiki czy spójności. Dodatkowo dochodzi do tego typowy schemat jaki stosuje się ostatnio w bardzo wielu filmach, a mianowicie, widzimy Nowy Jork i jednego "zwykłego" bohatera, który ratuje cały świat i walcząc w pojedynkę.
Jestem fanką wszelkich filmów katastroficznych, Sci-Fi, o tematyce kosmitów, jednak jak dla mnie takie filmy powinny mieć klimat dość ciężki, pozbawiony głupich żartów i luźniej atmosfery. Może dlatego film niezbyt przypadł mi do gustu.
Dla mnie, film to typowy średniak przez który przebrnęłam tylko i wyłącznie dzięki niezłej obsadzie i efektach specjalnych na dość wysokim poziomie.
Lubię sf, ale akurat kompletnie mi nie przeszkadza, jeżeli się łączy to z komedią. Dla mnie na każdy temat można żartować, jeżeli byłoby to zabawne. I nawet często lepiej to wypada niż poważne filmy o inwazji kosmitów (lub spotkaniach z nimi), bo sporo w nich dzieł totalnie skopanych.
Ja jestem zwyczajnie sztywna i po prostu nie lubię takiego łączenia gatunków, wolę typowo nieszczęśliwe zakończenia :)