Henry chciał ratować żonę, sądził że to ona zabiła z zazdrości te dziewczynki. Na początku mówił że jest o niego zazdrosna, a scenę z siostrzenicą źle zinterpretowała i przeniosła się do drugiej sypialni.
Podczas przesłuchań nie przyznaje się do znajomości z dziewczynkami przez to gubi się w zeznaniach ale robi to by odciągnąć podejrzenia od swojej rodziny. Nie chce by czasem nie znaleźli dowodów na winę żony w domu.
Chantal nie zabiła dziewczynek, ale w pewnym sensie obsesyjna zazdrość oraz dwuznaczne sytuacje spowodowały że zaczęła wierzyć kapitanowi w winę męża.
Kapitan kierował się faktami, zaczął prać brudy rodziny Henrego gdy ten zaplątał się w zeznaniach. Po prostu jego pewność co do winnego wzrastała wraz z wiedzą o problemach w małżeństwie. Kolejnym argumentem dla niego może być fakt że Henry poznał swoją przyszłą żonę gdy ta miała 11 lat, co jest raczej mało normalne w społeczeństwie.
Ostatnia scena w której siedzą osobno na ławce, uważam że Henry miał za złe to że gdy ten próbował bronić rodzinę jego żona wystąpiła przeciwko niemu.
Reasumując moim zdaniem Henry i Chantal podejrzewają siebie nawzajem, a kapitan kieruje się faktami zebranymi podczas dochodzenia.
To jest prowokacja? Jak tak to dobra! Chciałbym to widzieć, jak jego żona gwałci a potem dusi te dwie dziewczynki... hm, właściwie to nie chciałbym tego widzieć, przenośnia się wkradła;)
Weźcie się ludzie uspokójcie z tymi podejrzeniami o prowokacje i trolling. Jest to tak nagminne, że już rzygać się chce.
Miałem bardzo podobną interpretację filmu.
Bohater się przyznał, bo chciał wziąć winę żony na siebie. Oczywiście ona sama nie zgwałciła i nie udusiła, ale zleciła to. Zleceniobiorca został ujęty i tyle.
Owszem, mamy potem scenę, że ona wychodzi wolno, ale można to łatwo wytłumaczyć. Przecież nie ma żadnych dowodów, że jest jakiś związek pomiędzy mordercą a nią. A to, że podejrzewał ją mąż nie oznacza, że detektyw również.
Owszem, po rzuceniu okiem na forum, każdy pisze, że bohater poczuł się urażony podejrzeniami żony i temu tak postąpił - że nie można tego inaczej rozumieć.
Ale ja nie widziałem tej wielkiej miłości, której mogą towarzyszyć wielkie zawody. Ot wypalone małżeństwo, mąż dziwkarz, żona zazdrośnica. Na cholerę by się przyznawał? Właśnie powinna się w nim pojawić motywacja - udowodnię jej jak się myli. Co by mu przyszło z potwierdzenia tego?! Kompletnie nic. Mógł odesłać śledczych do Diabła, oczyścić się w sądzie, a potem strzelić sobie w łeb na jej oczach. To by miało więcej sensu. A tak, tylko by ją utwierdził we wszystkim i rozgrzeszył ze wszystkich błędów małżeńskich.
Z kolei w innej scenie, śledczy stwierdza, że nie wie, kto jest bardziej popieprzony - on czy ona. Jest to jakaś sugestia dla widza. Już wiemy, że on jest popieprzony, więc ktoś bardziej popieprzony może na przykład chcieć zabić obiekty jego adoracji, albo wrobić w morderstwo.
Ogólnie końcówka mącąca. Mamy zdjęcia z ciemni - wszelkie zachowania gliniarzy świadczą, że są tam zdjęcia martwych dziewczyn. Nie są, ale oni się tak zachowują: są pewni stuprocentowych dowodów, mówią o trofeach, jakie zebrał. Dopiero na napisach końcowych, gdy okazało się, że trzeba całość poskładać do kupy, wróciłem do tego wątku i uświadomiłem sobie, że na zdjęciach jest gówno.
Inne zmącenie, to zachowanie asystentki, która donosi o złapaniu prawdziwego mordercy. Przecież to kpina. Woła detektywa jak na kawę. Potem mówi, choć może to wina tłumaczenia: "Znaleźliśmy to w jego aucie" ( mowa o zdjęciach ciał dziewczynek ). Czyim, K, aucie?! Zero wprowadzenia, zero klarowności. Można nawet pomyśleć, że złapali jego wspólnika. Albo tak, jak ja pomyślałem - jej wspólnika.
Na końcu mamy wprawdzie z jej strony próbę pojednania. Ale w końcu jest "popieprzona". Może skoro nie udało się starego wrobić, to trzeba się jakoś ułożyć. A może ma wyrzuty sumienia, że próbowała go zapuszkować? Plan był genialny, ale okazała się za miękka i widząc męża przyznającego się do czegoś, czego nie zrobił, pękła.
Analizując każdą scenę i każdą mimikę, można moje wątpliwościi wyśmiać, ale dlaczego cokolwiek z tego, co odegrała żona, traktować poważnie? Splunęła na szybę, widać chciała odegrać scenkę żony, która jest przekonana o winie męża. A skoro jedne sceny filmu specjalnie wprowadzają w błąd, to czemu ufać innym?!
Fajny klimat filmu, ale trochę przekombinowali. Ideę zaskoczenia widza potraktowali zbyt brutalnie. Za dużo temu podporządkowali, z wymową wielu scen na czele.
Świetna analiza. A ostatnie zdanie sam mógłbym napisać. Podobnie, jak cały Twój post - niemal zdziwiłem się, że nie jest on opatrzony moim nickiem ;). Pozdrawiam.
On podejrzewał ją, a ona jego, a prawdziwym mordercą był kapitan, od samego początku tak mu źle z oczu patrzyło ;)
Ech, ta wyobraźnia :)
Ja mam tych wersji do wyboru, do koloru :)
W jednej gwałcicielem-mordercą jest Henry, w drugiej jego żona, w trzeciej kapitan, w czwartej pomocnik kapitana, w piątej ten prawdziwy gwałciciel-pedofil, w szóstej Ty, a w siódmej chyba nawet ja. Także widzisz każdy wybiera kogo chce.
Też od samego początku podejrzewałem kapitana o to że to on jest mordercą ale w miarę postępu filmu zmieniało się to na Henrego...
jakie moje zdziwienie było kiedy po przyznaniu sie jego do tych morderstw był fakt iż Henry jest niewinny.
Powiadam wam ludzie ten film jak dla mnie jest wyśmienity trzyma w niepewności aż do końca a to wszystko za sprawą genialnego scenariusza i fantastycznej gry aktorskiej.
[UWAGA SPOILER]
nie, nie, nie... lol
Ten film nie trzyma się kupy, za dużo przypadku i fikcji. Później wychodzą takie farmazony jak:
"Henry chciał ratować żonę, sądził że to ona zabiła z zazdrości te dziewczynki.".
Jak Ty to niby widzisz? Ot to jego żona wzięła sztucznego wacka, nałożyła na niego gumkę i upozorowała gwałt po uprzednim zamordowaniu dwóch dziewczynek? xD Jakby tego było mało, liczyła że akurat TO ON odnajdzie jedną z nich a policja uzna go za głównego podejrzanego? Wszystko z przygłupiej kobiecej zazdrości? Za dużo przypadku, nie sądzisz...?
Facet zaczął przyznawać się do winy bo już wszystko było jemu obojętne, napotkał na swej drodze beznadziejność swojej przygłupiej żonki i rozczarowanie tym, że uwierzyła w dokonanie przez niego mordu. Ponadto czuł się winny zachwytu nad młodymi nastolatkami (notabene w 100% naturalnego, hamowanego jednak przez męską przyzwoitość, poprawność polityczną i naszą kulturę). Stracił też żonę którą tak kochał.
Film na 5/10, ale ostatnie ujęcie bardzo mi się spodobało, było wręcz godne arcydzieła i dlatego należy się mocne 6.
Pozdrawiam.
"ale ostatnie ujęcie bardzo mi się spodobało"
PS. Miałem tu na myśli "minięcie" z Monicą Belucci, a nie fakt zawrotu akcji, którego spodziewałem się już po przeczytaniu opisu filmu na filmwebie ;)
A gówno !!!!
Ten film jest godny pożałowania, a zakończenie nie trzyma "ssię" kupy.
Gra aktorska 7
Muzyka 5
Ujęcia 8
Klimat 9
Wstęp 5
Rozwinięcie 9
Zakończenie ( jego brak) -700
Podliczając: 2
Pozdrawiam Matematyczkę !!!
http://www.filmweb.pl/film/Od+s%C5%82%C3%B3w+do+%C5%9Bmierci-2003-143382
Polecam !!!!!!!! O zakończenie lepszy!!!!
Interpretacja dość... ekhm ciekawa :] Chyba nawet nazbyt
Zwyczajnie się przyznał bo już mu nie zależało - co miał do stracenia? Jaka była różnica czy się przyzna czy nie skoro już nic nie miał - na co jest dowodem scena ostatnia
Przyznał się na złość żonie, dlatego Bellucci pluje wściekła na szybę. Żadnych teorii ludzie nie dopisujcie, bo to śmieszne te wszystkie brednie powyżej.
Dokładnie, poza tym to w jaki sposób był przesłuchiwany to każdego mogło złamać nawet jeśli jest ktoś niewinny to po takim czymś może się przyznać do czegoś czego nie zrobił. Polecam wam też film Jennifer 8.
To ma sens co piszesz tylko szkoda,że zdradziłeś treść filmu,ale na szczęście dopiero po obejrzeniu to przeczytałem a MJLC pisze bzdury.Wiele osób nigdy by się nie przyznało jeżeli byli niewinni,zawsze jest szansa na rzucenie nowego światła na sprawę.
Pomyła zaszła,z twoim komentarzem wyżej sie zgadazam,ale nie z tym niżej o różnicy czy sie przyzna czy nie,ogólnie moim zdaniem trocę naciągany film,ale daje 7/10
Ogólnie z większością Twoich ocen odnośnie filmów które ekhm nas "łączą" się zgadzam, ale uważam, że w wypadku tego zastosowałeś nazbyt płytką wykładnię.
Tak się składa, że z prawem mam trochę do czynienia (studia) i wiem, że wręcz nic na niego nie mieli oprócz paru poszlak, których by nawet nie miał okazji dementować podczas rozprawy, bo by zwyczajnie do niej nie doszło. Skoro ja to wiem, to główny bohater też musiał wiedzieć, że bez jego zeznania lub jakichś dowodów nic mu nie mogli zrobić. Jedynie niedoświadczony policjant mógł myśleć, że go mieli.
Nie ma paragrafu na robienie zdjęć nieletnim, obawiam się, że precedensu też nie znajdziemy w prawie żadnego państwa.
Czy film naciągany - nie wiem jakie miałeś doświadczenia życiowe lub podejście do takich spraw jak związki, ale moje upewniają mnie, że film jest bardzo realistyczny. Po zdradzie dokonanej przez żonę (od razu podkreślam, że mam na myśli inną zdradę niż fizyczną) postąpił w sposób w który niestety mógłbym również postąpić ja będąc w jego sytuacji. Podtrzymuję również zdanie, że nic mu nie zostało (chyba, że ktoś uważa konto bankowe za jedną z wartości życiowych) po tym jak własna żona zachowała się jakby go nie znała wcale. Była to sytuacja ekstremalna więc i reakcja taka mogła być.
Doskonały film o tym jak kogoś można złamać słowami... ba, nawet tymi których nie miał okazji usłyszeć
W końcu widzę takie samo rozumienie jak moje - po prostu chodziło o zdradę, nie fizyczną, ale jednak zdradę - zaprzeczenie słów "i że cię nie opuszczę...".
...w sumie ciekawe zagadnienie - jeśli rodzi się w kobiecie mocne podejrzenie, że jej mąż mógł się dopuścić takich zbrodni - chyba każda dokonała by podobnego wyboru... moim zdaniem powinien (szczególnie będąc prawnikiem) pozwać tą całą budę w której go przesłuchiwali - bo koniec końców to było znęcanie się i w ogóle działanie na szkodę niewinnego człowieka..
Ps. szkoda mi ludzi, którzy wpadną na to forum i przeczytają ten jeden wielki spoiler - bo film dużo straci jeśli oglądać się go będzie znając rozwiązanie :)
Henry nie podejrzewa Chantal. Jest zupłenie odwrotnie w końcu, kiedy ona zaczyna nim gardzić i wierzyć kapitanowi. Henry wiedział że jest niewinny, ale na śmierć i życie znieważony przez żonę na złość jej i dla własnego spokoju przyznaje się do winy
Kiedy łapią prawdziwego gnoja, zobaczcie właśnie na ostatniej scenie jak Chantal chce sie przytulić do Henry'ego i szuka jego przebaczenia a ten dalej ją odtrąca jak ostatni kaawałek szmaty i ma racje
No DOKLADNIE. Nie trzeba byc Einsteinem, by widziec, ze to ona jest winna... niewiernosci i braku zaufania. A Henry tryumfuje i tym razem to on ja odtraca.
No jezzezel nie ma to jak porozumienie ponad podziałami :)) po co to niepotrzebnie komplikować życie
Zbyt duża nadinterpretacja; dla mnie sprawa jest jasna, fabuła i scenariusz trzyma się kupy z jednym wyjątkiem - jak i kiedy Henry zrobił zdjęcia ofiarom ? czyżby ciągle chodził z aparatem i miał "fart" znaleźć ciała dziewczynek zaraz po morderstwie akurat zanim inni je znależli ? Najbardzie podobała mi się scena z końca przesłuchania kiedy słowa kapitana wyjaśniaja sedno problemu - samotność Henrego spowodowana jest nieodwzajemniną miłoscią do żony; to popchnęłaogo do załamania się i przyznania się nawet do niepopełnionych zbrodni.
W sumie Henry był adwokatem,czy mogło by się złożyć że miał klienta mordercę i dlatego był wcześniej na miejscu zbrodni i robił zdjęcia ofiarom?
Harry był adwokatem podatkowym, sprawy karne raczej tylko liznął na studiach i znał je co najwyżej z opowiadań kolegów po fachu, który specjalizują się w tej dziedzinie. Wiedział natomiast, że gdyby od razu wyznał całą prawdę, że znał jedną z dziewczynek, że robił jej zdjęcia, że bardzo lubi młode kobiety, że żona z nim nie sypia i korzysta z usług bardzo młodych prostytutek w obskurnych częściach miasta- skierowałby momentalnie całe podejrzenia na siebie. Dlatego tak kręcił i nie przyznawał się do wielu rzeczy, albo raczej ukrywał, bo ich wyjście na światło dzienne bardzo niekorzystanie mogło i wpłynęło na jego wiarygodność. Zwłaszcza historia z Camille i opowieść Bellucci, jako to niby ją, mówiąc potocznie, "bajerował" a ona miała dopiero bodajże 13 lat.
Właśnie się zastanawiałem dlaczego Hearst tak bardzo gubił się w zeznaniach skoro był niewinny i chyba jestem zmuszony "kupić" twoją wersje zdarzeń. Przeglądając to forum nie natrafiłem na nic sensowniejszego.
Ale w czym tu drążyć? Film wcale nie jest skomplikowany, wszystko jest jasne, a wy robicie jakiś zamęt i dochodzenie w poszukiwaniu prostego sensu, którego nie wyłapaliście. No ręce opadają jakich teraz tłuków ze szkół wypuszczają, co to przez chwilę pomysleć nie potrafią. Pomyśleć samemu naprawdę nie boli, wszystkiego za ciebie komputer nie zrobi. Zamiast przez chwilę ruszyć dynką, to lepiej głupa rżnąć i od razu się forum imać? Nie no, najlepiej może cofnij się na razie do "Bolka i Lolka", skoro nie rozumiesz takich filmów jak "Podejrzany", poćwicz, a potem może znowu wrócisz do ambitniejszych tematów. Wiesz, czasem lepiej zrobić krok do tyłu, żeby potem zrobić dwa do przodu...
See you later, co złego to nie ja ;)
Nie rozumiem czemu mnie obrażasz skoro nikomu nic złego nie powiedziałem ale to dobitnie świadczy o Tobie i o tym jaki jesteś. Jak sam powiedziałeś czasem lepiej zrobić krok do tyłu a potem dwa do przodu. Myślę , że nie powinieneś zwlekać ani chwili bo jutro będzie za późno a masz sporo do nadrobienia ;) A co do sensu filmu to pozwól , że ocenie go sam a nie będę kierował twoimi naiwnymi domysłami. Tyle w temacie.
Naiwny to okazałeś się ty wchodząc na to forum ze swoimi śmiesznymi wątpliwościami. Szkoda mi po prostu że co raz mniej osób nie umie sobie radzić samemu, wszystko trzeba takim jak ty pod sam nosek podstawić. Takie tematy i pytania to nic więcej jak zaśmiecanie forum. A teraz ziomuś próbujesz niepostrzeżenie swój brak błyskotliwości, którym się popisałeś, w cwany sposób odbić do mnie. Płaczesz, że nie skumałeś filmu, a potem twierdzisz, że będziesz go sam oceniał, a moje domysły są naiwne. To pozwól w tkaim razie, że dla jasności powtórzę: dla mnie nie ma tutaj żadnych domysłów, wszystko jest jasne, a film w żadnym wypadku trudny do zrozumienia. Ciekawe ile jeszcze czasu będziesz dumać nad tą zagadką. I nie uważam, żeby trzeba było cię obrażać, bo sam się wystawiasz. Powodzenia życzę.
Gdybyś czytał uważnie to byś się dowiedział , że pytałem dlaczego Hearst mija się w zeznaniach mimo iż nie ma żadnego powodu żeby to robić a w twoich wypowiedziach jakoś nie wyczytałem niczego na ten temat . Gdyby się bał że mogą go oskarżyć ściągnał by armie adwokatów i zrobił by Portorykańczykom jesień średniowiecza z d....Tak naprawdę to reżyser w bardzo prosty sposób próbuje przekonać widzów do winy głównego bohatera tylko po to by poźniej policjanci w "cudowny" sposób odnaleźli dowody w samochodzie prawdziwego sprawcy. Jak dla mnie to jedno z najbardziej naiwnych zakończeń jakie w życiu widziałem. Jeśli Ty uważasz , że ten film jest dla Ciebie prosty i zrozumiały ale niedostrzegłeś takich faktów to nie zamierzam więcej z takim kimś dyskutować bo to czysta hiporyzja.
kto powiedział, że to Henry zrobił zdjęcia ofiarom [ich ciałom]? Ta kobieta mówi "znaleźliśmy je w jego samochodzie", nie mówi o samochodzie Henry'ego, moim zdaniem mówi o prawdziwym sprawcy.
o jakich zdjęciach ofiar piszesz? o tych na huśtawkach, czy o tym, kiedy były martw? bo te drugie miał przy sobie faktyczny morderca..