film nieprzeciętny , ale jego najjaśniejszym punktem jest fenomenalna Marcia Gay Harden której rola po prostu mnie oczarowała.Była genialna!
no film rzeczywiscie nie powala, poprostu dobrze zrobiony :) ale z ta rolą pani harden.. to juz bym sie nie zgodzil, dostala oscara ale w koncu titanic tez go dostal, prawde mowiac zrazila mnie do swojej roli na poczatku gdy jak kłoda drewna probowala zamknac malarstwo pollocka w kilku izmach: to nie kubizm bo.., ale tez nie abstrakcjonizm... nie sadze zeby takie bzdury wygadywala prawdziwa lee krasner :) czulem sie jak w podstawowce. no ale moze kiedys jak bede mial szanse obejrzec film jeszcze raz przypatrze sie tez pozytywnej czesci. pozdrawiam
w gruncie rzeczy to nie ona pisała scenariusz i dialogi, więc nie powienieneś mieć do niej pretensji o słowa jej bohaterki. A według mnie aktorka z niej całkiem niezła
wlasnie zapomnialem dodac o scenariuszu, z jednej strony masz racje ale przeciez aktorzy buduja swoja postac a nie tylko wkuwaja linijki textu, dyskutuja z rezyserem i scenarzysta, wprowadzaja zmiany itd. no i z pewnoscia nie mam do aktorki pretensji, bo niby o co? poprostu wg mnie nie zagrala na 6 ;) pozdrawiam
Człowieku, jeśli myślisz, że aktorka będzie zmieniała scenariusz tylko po to by postać przez nią grana była milsza fajniejsza i ci się sama w sobie, jako postać, podobała, to widocznie w bardzo prostacki sposób podchodzisz do filmów. Już nie mówię o tym, że to był film o prawdziwych ludziach a nie zmyślonych, których charaktery należy można z byle powodu. Według mnie ta scena, w której komentuje ona obraz Pollock'a była bardzo ważna i naprawdę dobrze4 przemyślana. Pokazywała ona mianowicie główną różnicę pomiędzy Lee a Pollock'iem pod względem ich malarstwa. Ona podchodziła do malarstwa znacznie bardziej z dystansu, próbowała zrozumieć każdy obraz, często zbyt bardzo przez pryzmat wyuczonych regułek i konwencji, a Pollock... po prostu malował. I dlatego między innymi jego malarstwo tak zachwyca. Można mówić, że przez to nie lubię samej Lee, prawdziwej żony Pollock'a, ale według mnie to już jest prostactwo z tego powodu mówić, że to był marny scenariusz albo złe aktorstwo.
oj widzę, ze mamy tu mistrza nadinterpretacji ;) nie powiedziałem ze scenariusz był marny albo ze aktorka źle grała. jedynie wytknąłem słaby wg mnie motyw (który ciebie dla odmiany uraczył..) po prostu nie trafił do mnie ten kawałek i uważam ze mogli sie bardziej postarać. nie po to żeby sie milej oglądało ale żeby nie czuło sie udawania bo przecież sam napisałeś ze to historia o prawdziwych ludziach. pomyśl ze jesteś artysta (a może jesteś?) i ze pokazujesz obraz swojej partnerce a ona na to: "super, to coś nowego, ani kubizm ani abstrakcjonizm..." sory ale to nie brzmi naturalnie nawet jeśli ta kobieta jest zdolna aktorka ;)