Film który nie daje do myślenie (bo jakże by mogło być inaczej), ani ... nie bawi! Po co zatem coś takiego oglądać? Chyba tylko po to, by stwierdzić, że ludzie będą dalej kręcić durne komedie romantyczne (jakże odmienne od np. świetnej "Bezsenności w Seattle"), a także, by żyć w postanowieniu, że Jennifer Lopze powinna rzucić nie tylko mikrofon, ale i "aktorstwo ".