Mam wrażenie, że filmy was w ogóle nie skłaniają do refleksji. Nastawiacie się wyłącznie na rozrywkę zamiast właśnie inspirować się nimi do pewnych przemyśleń. Stąd jedynie widzę opinie typu "super, uhahałem się!" albo "dno, tragedia". I właśnie o tym jest ten film. Uczelnie, które w zamiarze mają właśnie inspirować nie robią tego. Dopiero facet, który nie pasował do tego modelu edukacji nagle otwiera własną szkołę i naprawdę inspiruje ludzi do robienia rzeczy, o których marzyli i które kochają robić.
Ja zawsze byłem sceptykiem, a im dłużej obserwuje to co się dzieje w edukacji (choć dawno skończyłem tę na poziomie podstawowym i średnim, lecz mam pośrednio możliwość ją obserwować) tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że jest tragiczna. Nie wiem jak to wygląda w USA, ale w Polsce to jest tworzenie robotów, ludzi pozbawionych kreatywności i chęci zdobywania wiedzy. Nastawienie na kucie, pamięciówki i umiejętność rozwiązywania testów, a nie uczenie kreatywności czy inspirowanie. Wiadomo, że ciężko by uczył się tego student szkoły wyższej, ale tego typu "robotyzacja" dzieci następuje już w podstawówce, a potem jest to tylko powielanie schematów. W dodatku dzieciom odbiera się wolność, studzi ich temperament, zamiast ukierunkować go. Co szkodzi nauczycielom by organizować dzieciom więcej zajęć pozalekcyjnych? Co szkodzi rodzicom by takie dzieci na nie posyłać? I co szkodzi ministerstwu, by tego typu zajęcia wprowadzać w życie?
Ten stary, sztywny i anachroniczny system edukacji powinien pójść w zapomnienie. I szczerze mówiąc wolałbym pójść do S.H.I.T. niż do polskiej szkoły, na pewno wyniósłbym dużo więcej z niej.