Założę się jednak, ze połowa tzw. "znawców" nie ma bladego pojęcia, co tak naprawdę Tarantino nakręcił.
Dla pokolenia popcornu i Linkin' Park historia kina zaczęła się po roku 1994. Tarantino zrobił "Pulp fiction" i teraz w towrzystwie można zabłysnąć jakimś "kultowym" tekstem. Ludzie, czy wy w ogóle potraficie odp. na pytanie, CZYM JEST TEN FILM? Czy wy w ogole wiecie, co oglądacie?
no to mistrzu powiedz co tarantiono nakręcil i co ogladam. nie jestem jakims polonistą humanistą i moze nie wszystkie przeslania filmów rozumiem. ten film mi sie podobal ze względu na humor, dialogi historie bohaterów scenografie muzyke i ogólnie ze względu na wszystko, byl to film który gdy po raz pierwszy obejrzalem chcialem oglądac po raz kolejny. cos tam czytalem ze tarnantiono uzyl jakis swoich sposobów podczas krecenia np widok z perspektywy kogos z bagaznika, dlugie ujecia kamerą(jak idą z windy), i luznie rozmowy bohaterów nie zwiazane z fabulą filmu. prosze powiedz czym ten film jest i co oglądam.
Nie ma "letko", bracie :) Nie po to załozyłem ten post, żeby już na starcie zepsuć całą zabawę.
Zdradzę jednak rąbek tajemnicy czy coś w tym guście: otóż film nie ma zadnego przesłania :) Oczywiście, moim zdaniem - ty możesz się z tym nie zgodzić.
tez mysle ze film raczej nie ma przeslania, ale opowiada zajebiste historie, i jest nagrany w swietnym stylu. moze chodzi ci o to ze mówi sie ze tarantino np we wscieklych psach ponoc skopiowal calą fabulę z jakiegos azjatyckiego filmu. poza tym jestes troche zalosny pisząc ze czy wiecie co oglądacie i mając jakąś opinie nie chcesz jej dac. powiedz o co ci chodzi albo nie rób zenady.
Heh, no prosze, prosze tym razem zaświecił zapewne kolega tasmana tylko w wersji dirty, lubi oglądać Szwarckopfa i Don Jonsona z prawdopodobnym kompleksem apropo erekcji, postanowił zabawić się w forumowe Funny Games.
Ja znam odpowiedź na twoje pytanie. Wyobraź sobie że oglądając ten film, oglądałem...Pulp Fiction, hmmmm...a może jednak się mylę, może wogóle ma inny tytuł, może nam go zdradzisz ? No bo jeśli tak naprawde nikt nie wie co oglądał ?
Pulp Fiction to w skrócie: akcja ina niż wszystkie, fabuła inna niż wszystkie, komedia inna niż wszystkie, bynajmniej nie operuję tekstami z filmu a jedyną jaką pamiętam to rewelacyjna historia z zegarkiem której NIE opowiadam mamie do obiadu.
Tym razem widze że poprzeczka apropo pokolenia Popcornu z '92 wzrosła do '94, pewnie zaczniesz zaraz rozpamiętywać Casablance i Psychoze albo o zgrozo Nosferatu. Tylko proszę nie zaczynaj gadać o PRL-u
Aha, aha - koniecznie musisz sie wybrać do lekarza z tym ptakiem, albo może jednak z głową bo ja przy Pulp Fiction nie ciosałem, nie to chyba jednak jakiś kompleks - do psychologa raz !
Oczywiście, że nie ma przesłania. Jednak w takim przypadku - żaden film nie ma przesłania, ba! żadna książka, poezja, żaden tekst kultury nie ma przesłania. No bo samą tylko egzystencją nie można nikomu nic przekazać ;p.
Nie porównuje w tym momencie Pulp Ficiton do czegokolwiek i nie wykazuje wyższości, ale chłopie! Pomyśl dwa razy zanim coś napiszesz, ok?
Sorki, że byłem niegrzeczny.
Pozdrawiam, Dobry.
Ja narazie widze, ze to ty sie onanizujesz piszac takie bzdury.
Przeczytało sie jakis wywiadzik i chce sie teraz błysnąć miedzy ludźmi nie? ;)
Ponawiam pytanie, bo widzę, że kocioł się robi: Dlaczego "Pulp Fiction" odniosło taki sukces? Dlaczego młodzi tak szaleją, oglądając ten film? Dlaczego wiara określa go epitetami "odjechany", "zakrecony" i "zajebisty"? Wreszcie (to bodaj rzecz najważniejsza, a ja - "wielki masturbator" - zapomniałem o niej napomknąć) dlaczego sukces "Pulp Fiction" pobudził do odtwórczego działania całe legiony filmowych prostytutek w rodzaju Troy'a Duffy'ego?
Czy jest na sali ktoś, kto mógłby mi odp. na te pytania, zamiast pierdolić, jakim to jestem "zakompleksionym, gópim onanistom"?
A dlaczego odnosisz się do tych konkretnych epitetów ? Ja osobiście nigdy nigdy ani jednego z nich nie użyłem. Sprawa jest prosta, wiadomo to kino rozrywkowe wiec nie mamy sie spodziewac Pikniku Pod Wiszącą Skałą. Istnieją takie filmy które są dobre z prostych względów: bo sie np. dobrze ogląda zarówno samemu jak i w towarzystwie. Pulp Fiction ma swój specyficzny klimat, jest w nim coś co po prostu wciąga jak partia w 1000. Ma swoje specyficzne gagi(no ja po prostu nie mogę zapomnieć historii o zegarku i opowiadającego Walkena) które po prostu stały się kultowe, ja osobiście z mojego grona filmowych znajomych nie znam ani jednej która jakoby posługiwała się tekstami z wogóle jakiegokolwiek filmu. Ty tutaj wołasz do wąskiego grona, do ludzi któzy uczą się gagów na pamięć a potem lataja po szkole. Dla mnie PF to po prostu perfekcyjny film, na każdą porę, na każdą okazje, z kimkolwiek. Kultowa muzyka(zresztą wg mnie rewelacyjna), scenografia, aktorstwo na conajmniej dobrym poziomie, fabuła wiadomo - "inna", to po prostu taki mix, ciężko po prostu określić coś na co jak się spogląda to sama buźka sie usmiecha.
Żeby nie było wątpliwości: dla mnie trzy pierwsze filmy Tarantino to skończone arcydzieła.
co masz na mysli mówiąc 'skonczone arcydziela', i co to jest 'wiara' pierwszy wyraz tematu. pytam na serio. czemu odniół sukces? mysle ze dlatego ze to byl pierwszy albo jeden z pierwszych filmów w którym bylo tak duzo przeklenstw, przemocy, dialogów nie związanych z trescią, scenariusz którego ponoc prawie nic nie zmieniali po pierwszych przeczytaniu, dobrze sie wszystko komponowalo.
Cieszę się, że pytasz: "skończone arcydzieła" to filmy, na widok których zarówno w wieku lat nastu, jak i 23 japa mi się rozwiera samoistnie. Co ważne, miernikiem wartosci takiego filmu jestem wyłącznie ja, ja sam i moje "Ja", nie zaś pismo X albo krytyk Y.
Słówko "wiara" natomiast to urządzenie służące to pomiaru gęstości gruntu :)
Dlaczego Pulp Fiction odniosło taki sukces i jakie jest jego przesłanie?
Otóż, Derku - tajemnica sukcesu i wybitnosci Pulp Fiction tkwi w jednym, dość długim słowie.
Postmodernizm.
Istotą, celem a zarazem bodźcem dla powstania Pulp Fiction jest właśnie postmodernizm. To dlatego ludzie masturbują się na sam dźwięk tego tytułu.
Tarantino jako jeden z pierwszych filmowców spróbował umieścić film w otoczce postmodernizmu, co więcej - udało mu się to znakomicie.
W tym filmie nie ma nic oryginalnego, świeżego, nowego, a jednak jest tak szalenie wpływowy i - no właśnie - oryginalny! Przez stosunkowo proste zabiegi, lecz sprawnie wprowadzone QT osiągnął niesamowity efekt, a widz, patrząc na grację z jaką to wszystko zostało to zrealizowane, jest oczarowany.
I nie chodzi tu o muzykę, aktorów, scenografię, zdjęcia.... chodzi tu właśnie o ten, niech to licho, używam tego słowa chyba piąty raz - Postmodernizm.
Pozdrawiam, Dobry.
Za pierwszy w pełni postmodernistyczny film synku uznaje sie " Siostry " De palmy ( rok 1973 ) , tarantino robił te ciepłe kluchy kiedy termin " postmodernizm " był już powszechnie znany i nieco zużyty delikatnie mówiąc.Dzis postmodernizm już nudzi , pozatym oznacza on iż kazdy duren może wziasc kamere i krecic uwazając iż nakreci arcydzieło jak pozlepia kawałki z innych filmów.Chcesz pooglądac arcydzieła ? Siegnij po Hitchcocka , langa , Renoira czy Truffauta.
Nie synku - nie jestes moją matką.
Oczywiście, postmodernizm był powszechnie znany. Jednak raczej nie na płaszczyznie filmowej - skoro twierdzisz, że były wcześniej filmy postmodernistyczne, to pewnie masz rację. Jednak dopiero Pulp Fiction nadało temu kierunkowi w sztuce filmowej jakieś znaczenie - i to pozytywne. A to dlatego, że doskonałość PF objawia się przez ten właśnie postmodernizm, gdyby dla przykładu poukładać fabulę chronologicznie - film byłby mało sensowny. Nie można też moim zdaniem gdybać, jakie byłoby niepostmodernistyczne PF, gdyż nie byłoby PF bez postmodernizmu.
Uff mało zrozumiało, gdyż nie ma żadnego synonimu słowa post... nie, nie napiszę więcej tego słowa! :P.
Siegnąć Po Hitchcocka, Langa, Renoira czy Trauffuta? Raz, że już sięgnąłem, a dwa - jakie to ma znaczenie w kontekscie tej dyskusji?
Pozdrawiam i czekam na odpoweidź, Dobry.
Kuźwa, chciałem powiedzieć: nade mną :) I tylko w odniesieniu do postmodernizmu :) Z oceną dokonań Tarantino raczej się nie zgadzamy :)
a dlaczego quincy twoja matka dala twojemu staremu? znasz odpowiedz? zapewne BO TAK! i masz odpowiedz tez na swoje pytanie
Co Tarantino nakręcił? Powiem ci. Tarantino nakręcił film. Nie doszedłeś jeszcze do tego prawda? Spokojnie, przeanalizuj sobie wszystko jeszcze raz, weź pod uwagę wszystkie za i przeciw i napewno w końcu wyciągniesz wniosek taki jak ja. Tarantino nakręcił film!
Quentin zrobił film, który mial wszystko: najlepsze dialogi w historii kina, rewelacyjną muzykę, bardzo dobrą grę aktorską (Travolta gra!), złożone postacie, wciągający scenariusz, zagadkę nad, którą ludzie głowią się wiele godzin po skończeniu seansu (walizka) i nieodpartę magię filmu. Coś, co sprawia, że film magnetyzuje nas od pierwszej do ostatniej minuty. A kiedy siedzisz przed ekranem i lęcą napisy końcowe myślisz sobie: "to niemożliwe, zaraz napewno jeszcze coś będzie".
Mówią, że Tarantino zrzyna wszystko z innych filmów (głównie azjatyckich). Racja. Ale Quentin otwarcie się do tego przyznaje, jest wręcz z tego dumny. I ma powody! Bierze sceny z różnych filmów, realizuje je lepiej niż w oryginalnych filmach i do tego skleja to w jedną całość!
Twórca Pulp Fiction stał się kultowy dzięki temu, że w wielu jego filmach były motywy charakterystyczne właśnie dla niego - błyskotliwe dialogi, bogate postacie, słynne już ujęcie "znad bagażnika".
Ogólnie rzecz biorac nie rozumiem twojego pytania. Pulp Fiction jest kinem rozrywkowym na najwyższym poziomie (do którego chyba jeszcze nikt nie doskoczył) i przesłań się tu nie doszukasz (chociaż nad kilkoma motywami można podumać - jak choćby nad walizka z cholernym niewiadomo czym w środku). a co do cytowania filmu normalnie w życiu - cytuję i owszem, wcale się tego nie wstydzę. Po to mam znajomych, żeby usiąść sobie z nimi i pogadać o czymś ciekawym. A jeśli np. jestem świerzo po seansie PF to z wielką checią przytaczam zabawne teksty z dziala QT i nie widzę w tym nic złego.
Tarantino powiedział, że o wiele ciekawiej ogląda się wybuchający samochód niż parkujący. I miał świętą racje.
"Co Tarantino nakręcił? Powiem ci. Tarantino nakręcił film. Nie doszedłeś jeszcze do tego prawda? Spokojnie, przeanalizuj sobie wszystko jeszcze raz, weź pod uwagę wszystkie za i przeciw i napewno w końcu wyciągniesz wniosek taki jak ja. Tarantino nakręcił film!" -- takie akapity to se zachowaj na czarną godzinę, ok?
"Tarantino powiedział, że o wiele ciekawiej ogląda się wybuchający samochód niż parkujący." -- Tarantino wiele rzeczy powiedział. A z tym sloganem to akurat się nie zgadzam. Osobiście wolę oglądać samochód parkujący niż eksplodujący z jednej prostej przyczyny - ten pierwszy może jeszcze wybuchnąć, ten drugi już nie...
"Co tarantino nakrecil?" wcale nie jest latwym pytaniem
Wdlog mnie osobiscie na sukces filmu tarantino sklada sie kilak czynnikow ktore Ten wlasnie rezyser potrafil w znakomity sposob przekazac widzowi.
Po pierwsze nie komplikuje obrazu niepotzrebnymi zabiegami z kamera - ulatwia tym asmym odbiur wizualny nie odwracajac uwagi od reszty rzeczy (czlowiek nie skupaisie na efektownym szybkim ruszaniu kamera) Pozatym w statecznej kamerze potrafi uzyskac proste acz bardzo ciekawie zagrywki jak np pistoplet skierowany w dolan czesc kamery co wydluza reke i powoduje delikatne zalamanie perspektywy) Po prostu bez wygibasow ale z pomyslem.
Druga jest muzyka - dla wielu w filmach tarantino najwazniejsza. No coz tutaj za duzo pwoiedziec nie moge poza tym ze dobrana jest perfekcyjnie (jak w kazdym jego filmie) Po prostu ma talent do dobierania sciezki dzwiekowej
Trzecia i dla mnie osobiscie najwazniejsza czesc filmow (bo nie tylko tego konkretnego) to dialogi. Te to juz istna magia. sa lekkie i przyjemne ale potrafia tez jednym zdaniem powalic na ziemie jak kilkudziesiecio kilowy ciezarek. Slowa dobrane sa perfekcyjnie i to dzieki temu teksty z filmu staja sie kultowe. to nie jest efekt tylko tego ze film uznawany jest za "Cool" jhak to inni tutaj okreslili. Moze i od tego sie zaczyna ale z biegiem czasu z kazdym kolejnym obejzeniem czlowiek zapamietuje ich coraz wiecej, bezwiednie, az w pewnym momecie zdaje sobie sprawe ze powtaza dialog w czasie ogladania filmu, jeden za drugim slowo po slowie... Nagle zna calay film na pamiec. W normalnym filmie tego nie ma.
Tarantino osiagnol to poniewaz A) dialogi naprawde sa swietne B) w jego filmach mozna sie na nich skupic. czlowiek nie przejmuje sie wizualna strona az tak jak dialogami. tak samo muzyka jest zauwazalna ale pasuje tak idealnie ze mimo wszystko pozostaje w tle.
Pozostaje odpowiedz co nakrecil... wedlog mnie nakrecil swoja zabawe prywatna zabawe z widzem. Zabawe kalsykami ale klasykami pokazanymi w taki sposob ze sa swieze i nie nudza (jak jzu ktos o tym wspomnial wczesniej) A jak to osiagnol... to jzu niestety jego sekret i jego magia
Bardzo mądry jest ostatni akapit... Wreszcie ktoś odczytał moje pytanie nie w kategoriach prostackiej prowokacji, lecz rzeczywistej potrzeby rozpoznania fenomenu tego reżysera.
Dobra, odsłaniam karty :)
Taka oto refleksja naszła mnie, gdy oglądałem „Ucieczkę gangstera” Peckinpaha, otóż moim zdaniem – choć nadal wybitny – to jednak w zestawieniu ze „starymi mistrzami”, takimi jaki Leone, Scorsese, Kurosawa, Huston czy wspomniany Peckinpah – Tarantino zwyczajnie się kurczy, maleje w oczach,. Przypomina kogoś, kto buszuje na śmietnisku i z odłamków dawnego kina próbuje wznieść pomnik, upamiętniający jego własną wielkość. Nie twierdzę, że to żałosne. Bynajmniej. Chodzi o to, że im więcej obcuje z kinematografią lat 60 i 70, tym dobitniej zdaje sobie sprawę z małości Tarantino. Od razu uprzedzam, że taka a nie inna konstatacja nie ma nic wspólnego z nostalgicznym stosunkiem do przeszłości, do rzeczy bezpowrotnie minionych czy coś w tym stylu.
Jestem niezmiernie ciekaw, czy potrafilibyście spojrzeć na twórczość Tarantino (w tym przede wszystkim na jego sztandar – „Pulp Fiction”) z perspektywy estetyki wyczerpania, z punktu widzenia kinematografii doby kryzysu? Moje z pozoru pyszałkowate pytanie o to, czym jest „Pulp Fiction”, pytanie, które tak wielu zirytowało i doprowadziło do furii, było zasadniczo pytaniem o kondycję współczesnego filmu.
Doceniam wkład Tarantino w kształt dzisiejszego kina. Nade wszystko jednak cenię go za jedną rzecz: za PASTISZ. Pastisz to wynalazek kompromisowy. Prywatnie rozumiem ów kompromis jako ugodę między całkowitą odtwórczością i artystycznym pasywizmem z jednej strony a bezwzględną samoświadomością autora-reżysera z drugiej. Brzmi to „uczenie”, ale tylko z pozoru zjawisko wydaje się zagmatwane. Tarantino wybrał pastisz, bo to pozwoliło mu na TWÓRCZE wykorzystanie stylów już wyeksploatowanych. Gdyby wybrał drogę parodii, wówczas z konieczności musiałby ograniczyć swoje kreatorskie zdolności do ośmieszania wzorca, co na dłuższą metę stałoby się zwyczajnie nużące. Osobiście nie znoszę parodii – ona bowiem z zasady niczego nie oferuje w zamian – skupia się jedynie na dotkliwym wyszydzaniu i tworzeniu karykatury. Wyobraźcie sobie Tarantino – parafrazując mojego profesora – jako fałszerza obrazów. Fałszowanie obrazów to proceder doskonale znany kronikom kryminalnym :) Przy czym Tarantino nie podrabia obrazów, ot tak po prostu, lecz maluje obrazy nowe, posiłkując się techniką dawnych wirtuozów. Oto istota pastiszu jako zjawiska artystycznego, a co za tym idzie – sedno twórczości tego reżysera. Znając tę zależność, lepiej uchwycimy miejsce Tarantino na mapie dokonań kinematografii lat 90.
Jak powiedziałem, cenię Tarantino za wybór, jakiego dokonał w dobie powszechnej stylizacji-imitacji. Widać, że chłop przemyślał sprawę od początku do końca. Niebezpiecznym odwrotem od dotychczasowych praktyk jest w moim przekonaniu „Kill Bill”, który zwiastuje odejście od dyskretnego naśladownictwa i twórczego recyklingu na rzecz nachalnej stylizacji i dosłowności w cytowaniu innych utworów filmowych. Co prawda, ogląda się ten swoisty collage całkiem dobrze, ale jednocześnie towarzyszy człowiekowi nieodparte wrażenie jałowości. Bo o ile w przypadku „Pulp Fiction” mieliśmy do czynienia z arcymistrzowskim pastiszem, o tyle „Kill Bill” stanowi już akt cofnięcia się o dwa kroki do tyłu – to jest zwykła, zuchwała zrzynka, którą od posądzenia o wtórność ratuje jedynie efektowne pozszywanie jej części składowych. Do tego stopnia efektowne, że choć widać nici, to i tak nie zakłóca to odbioru filmu*.
Dla porządku: nie narzekałbym tak, gdyby „Kill Bill powstał przed faktycznym debiutem Tarantino na dużym ekranie, tj. przed „Wściekłymi psami”. Nie zrzędziłbym tak, gdyby „Kill Bill” był swoistym sprawdzianem warsztatowych umiejętności reżysera przed przystąpieniem do zasadniczego dzieła. Ale „Kill Bill” to, niestety, ostatnie osiągnięcie Tarantino. Na razie jednak – pomimo tego, co wypociłem wyżej – sądzę, że nie ma się czego obawiać: film ogląda się dobrze, na tyle dobrze, iż historia krwawej zemsty przynosi człowiekowi niekłamaną frajdę i funduje sporą dawkę dobrej zabawy, ale... no właśnie – zobaczymy, co będzie potem...
* Autor jest świadomy umowności fabuły oraz wszelkiej maści ewidentnych przejaskrawień i łaskawie prosi, by nie posądzać go o niezrozumienie intencji reżysera :)
Kurcze, muszę jeszcze walnąć jakąś "cynkową" puentę :)
Ważne jest to, żeby wiedzieć, co się ogląda. Zawsze to powtarzam. Nieświadomemu odbiorcy można wcisną przeterminowane gówno, a ten będzie się upierał, że dostał produkt najwyższej jakości.
Tarantino to twórca radosny, ale ja widzę w jego filmach przepaść... Dalej rozciąga się przestrzeń tandety, bylejakości i biernego kserowania. Dlatego wszystkie te popłuczyny w rodzaju "Snatch", "Swiętych z Bostonu" czy "Dobermana" przyprawiają mnie o mdłości. Trzeba mieć tupet, żeby bez zażenowania kopiować kopię.
Derek....a Twój blask niech na mnie spływa i obmywa me grzeszne ciało......
po pierwsze niezaczynaj swojej wypowiedzi od zwrotów o spermie bo tego nikt normalny niekupi gwarantuję Ci to.Wielce mnie takie zachowanie drażni niejesteś na swoim obszczanym podwórku zasmarkańcu.Powiedz kto chce czytać twoje popłuczynowe genialne wywody??Lubujesz sie w badaniu męskiej fizjologi spełnisz sie jako urolog moze gwaizda porno ale nieserwuj takich wstawek błagam Cię.Jeszcze tylko pytanie.Masz tak obszerną wiedzę na temat Twórczości Tarantino??tak głęboko siedzisz w jego glowie))Może prowadza Cię za rękę do psychologa??Powiedz bo niewiem kto Ciebie wybrał do roli mentora i przewodnika po tych tamatach??Może sam Robert Rodriguez klepie cię po pleckach??Pytam sie po co tak się zachowujesz????Ja w przeciwieństwei do Ciebie Lordzie Onanie niemam najmiejszego zamiaru Ciebie oceniać.wiedz natomiast jedno:nierównaj swoją miarą innych ludzi bo któregoś pięknego dnia może to ciebie ktoś obsadzi w roli Marsellus'a Wallace'a????pozdrawiam
"Ja w przeciwieństwei do Ciebie Lordzie Onanie niemam najmiejszego zamiaru Ciebie oceniać" -- co Ty powiesz? :)
Parodia - Skondensowane chwyty danego utworu, autora badz gatunku w takiej ilosci i oderwaniu od ich funkcji na macierzystym terenie, ze przez to sami jakby sie "demaskuja"
Po co napisalem ta teorie z podrecznika do "Wiedzy o literaturze"? A no powodem jest ze ja osobiscie uwazam ze tarantino bardzo ale to bardzo czesto przekracza granice pastizu i ochoczym krokiem stapa po ziemiach parodi. Widac to golownie w dialogach ktore sa przerysowane az do bolu - co stanowi ich smaczek. Praktycznie wszystkie jego filmy to jedne wielkie przerysowania ale utrzymanae w dobrym smaku. Parodjujace ale nie do pzresady.. powiedzmy parodjujace ale z poczuciem wyzszosci sztuki parodiowanej.
No wlasnie ale czy ta sztuka jest naprawde wyzsza? ja osobiscie az tak ie uwazam. Wybrana przez tarantino doraga pastizu i parodi to swiadomy wybor co widac po jego filmach i tym jak doskonale w ich kreceniu sie znajduje. Wedlog mnie to balansowanie nad przepascia kiczu wlasnie stamowi o wielkosci tarantina. Zawsze potrafi wywazyc swoje dzielo tak ze w ta przepasc sie nie ssunie. I nawet krytykowany przez wielu Kill Bill - pokaz mi lepszy film o samurajach ostatnich lat? Zatoichiego nie moglem ogladac po prostu mie razil po oczach a wiecej tytułów nie przypominam sobie w takiej konwencji. A czego dokonal tarrantino? Nie dosc ze nakrecil pozadny japonski film o Samurajach to jeszcz znakomicie udalo mu sie go przeniesc na blizszy naszej cywilizacji jezyk9 bo to ze japonce maja swoja specyficzna cywilizacje chyba nie ulega watpliwosci)
Owszem Tarantino nie jest Kolumbem na scenie filmowej ale jako jeden z niewielu potrafi te odkrycia innych kolumbow wykorzystac idealnie... pokusil bym sie nawet o stwierdzenie ze czasami wykorzystuje je lepiej niz sam odkrywca...
"Kill Bill" jako film o samurajach? Hmm... przyznam, że brawurowa to teoria. :)
Granica między pastisze a parodią jest w pewnych punktach bardzo cienka. Oba zjawisko czesto się krzyżują i nakładają na siebie. Niemniej pastisz uważam za bardziej... szlachetny (?). Parodia zas to pójście na skróty, po najmniejszej linii oporu.
A zatem jeśli Tarantino parodysta, to ew. tylko w szerokim znaczeniu tego terminu. Choć i to wydaje się dyskusyjne...
siema
My sie niezrozumieliśmy, ale niech będzie tłumaczę o czym myślałem kiedy pisałem poprzedni tekst.
Ja niemam najmniejszego zamiaru kłucić sie z Toba Derek wręcz przeciwnie czytałem kilka Twoich zdań którymi raczyłeś podzielic sie z nami.Oceniać Ciebie niebęde bo takiegoż prawa niemam, więcej, mieć niechce.Chodziło mi tylko o sam przekaz tego o czym piszesz, Mnie wydaje sie to całkowicie zbędne.Czy ktoś z internautów potrzebował ciągłych komuniatów o swojej spermie?Jestem przekonany iz posiadasz rozległą wiecę na temat filmu wogule tylko błędem było by zakładac ze Twoj bliżni takowej nieposiada.
Lepiej dyskutować niż do głowy wtłaczać:) Wiedza jesli jest nam pisane sama przyjdzie:)z czasem
pozdro
Chłopie pooglądaj sobie filmy Leone , Peckinpaha , Boormana czy Argento od których Tarantino czerpie garsciami a zrozumiesz jaką kichą jest " Pulp Fiction "
Charlotta dlaczego każdego odsyłasz do oglądania filmów reżyserów lepszych niż Tarantino? Ma to jakiś cel? Nie można oceniać filmu nie patrząc przez jakikolwiek przymat? trzeba być zasobnym w wiedzę filmową ze stu lat by oglądać nowsze filmy?
Matką nie ale mógłbym byc ojcem....
No ale do rzeczy , postmodernizm był powzzechnie znany na płaszczyznie filmowej już na początku lat 80 za sprawą filmów Greenawaty , Cronenberga , tekstów filmowych Frederica Jameson i Harry'ego Smitha a zwłaszcza za sparwaa filmu Beneixa " Diva " któremu Tarantino mógłby co najwyzej czyscic buty.To że tępi Polacy dowiedzieli sie o tym terminie dopiero za sprawą " Pulp Fiction " to już nie moja wina , ale wypada współczuc.W latach 80 Amerykanscy znawcy filmu już pisali o tym terminie głosno w zwiazku z filmami de palmy , Scorsese , Lyncha , nie mówiac już o Godardzie który stał sie wzorem dla tarantino.Róznica jednak polega na tym że tamci twórcy Amerykascy są lepsi od Quentina a to za sprawą tego ze ich filmy doskonale bronią sie nawet w oderwaniu od teorii postmodernistycznej natomista " Pup Fiction " w oderwaniu od tego nurtu blednie , wręcz traci sens , bowiem jego tresci przekazywane w filmie Tarantino realizują sie tylko w modelu kina postmodernistycznego , nie mają wiec żadnej wartosci ( tarantina nie interesuje uchwycenie prawdy jak było w przypadku niektórych filmów takiego Scorsese czy Allena , jego obchodzi wyłacznie sztucznosc a raczej jej nadmiar a jak wszyscy wiemy nadmiar nigdy nie jest dobry , juz lepszy jest umiar )
no Dziiiizzzyyysss ludzie o co wam chodzi?! nie podobal ci sie film? trudno podobal ci sie to fajnie... czy kazdy film musi byc z jakims glebszym sensem... mam w dupie czy to byl postmodernizm czy cokolwiek innego...klimat filmu jest zajebisty dialogi wypasione, pozdzieralem sie na tym filmie i gitara chce obejrzec gleboki film siegam po odyseje kosmiczna kubricka... chce zobaczyc film z mega dobrym klimatem po westerny Leone chce sie pozdzierac i wyluzowac wciagam filmy Tarantino nie iwem jaki rodzaj humoru lubicie.. w stylu American Pie czy monty pythona mi sie podoba taki jaki serwuje mi Tarantino i jest dobrze:)
kto??
Ja??
bo niewiem??
jakos tak mało osobowo piszecie, cięzko dojsc z do kogo odnosicie sie w wypowiedziach
Ja w przeciwieństwie do kolegi Borysa Badenowa ocenię cię i to jednym słowem drogi Dereku: Buc! Śpieszę z wyjaśnieniem co skłoniło mnie do tej refleksji otóż ubliżając swoim czytelnikom w pierwszym poście mając do nich pretensje zadałeś pytanie: "czym jest ten film?", przypuszczam ze pytanie miało pozostać pytaniem retorycznym stawiając Ciebie w świetle Wielkiego znawcy kina. Istotnie twoje unikanie odpowiedzi na to pytanie stworzyło pozory inteligencji, które sam bezlitośnie rozwiałeś udzielając odpowiedzi na własne pytanie. Otóż twoja odpowiedź składająca się z " otóż moim zdaniem" "Doceniam" "Prywatnie rozumiem" " Osobiście nie znoszę" "cenię" itd. Jest to zatem OPINIA. Idąc dalej tym tokiem myślenia dochodzimy do wniosku że skrytykowałeś innych bo nie wyrzucili z siebie TWOJEJ opinii. Zatem twoja zarozumiałość wynikała z faktu że miałeś taki, a nie inny pogląd na sprawę a inni go nie znali co czyniło ich gorszymi. Na szczęście teraz Ty o Wspaniały powiedziałeś nam maluczkim "co my wogóle oglądamy" bo jak wiadomo Tyś jest Wielkość Nieomylność i Jedyna Prawda a słowo twoje niepodważalnym faktem jest.
A do tego wszystkiego nie masz zielonego pojęcia o tym czym jest Kill Bill dla Tarantino, z czego też wynikają bzdury które raczyłeś wypisać w swoim jakże wylewny a przy tym pouczającym poście. Podpowiem ci od razu że Tarantino od młodości fascynowały/bawiły podrzędne horrory gdzie krew lała się strumieniami a fabuła była nijaka, a Kill Bill jest właśnie spełnieniem jego młodzieńczych marzeń. (I to są właśnie tak zwane FAKTY drogi kolego) Zatem Tarantino celowo poczynił ten Kicz i nie jest to żaden " Niebezpiecznym odwrót od dotychczasowych praktyk" na który łaskawie "nie narzekałbyś gdyby powstał przed faktycznym kinowym debiutem na wielkim ekranie..." (sic!)
witam
całkiem niezle kolego całkiem niezle:)
dodam tylko do twojej wypowiedz jesli moge(a jak niemoge to tez dodam)
ze Tarantino oprucz fascynacji horrorami uwielbiał równiez stare fimy o samurajach samotnych mścielach sadystycznych mordercach i wszelakiej innej maści degeneratach.
pozdrawiam i przyznaje racje
"(...)Tarantino oprucz fascynacji horrorami uwielbiał równiez stare fimy o samurajach samotnych mścielach sadystycznych mordercach i wszelakiej innej maści degeneratach. (...)"
Pierdolisz! :) A gdzieś to wyczytał? W "Vivie" czy "Pani domu"?
"A do tego wszystkiego nie masz zielonego pojęcia o tym czym jest Kill Bill dla Tarantino, z czego też wynikają bzdury które raczyłeś wypisać w swoim jakże wylewny a przy tym pouczającym poście." -- no i kto tu się dyskwalifikuje, panie "bardzo mądry i fajny". Ja w przeciwieństwie do ciebie nie muszę czytać kolorowych pisemek, żeby wyrobić sobie zdanie o czyjejś twórczości. Próbuję wyciągac wnioski sam, bez pomocy krytyków i pana profesora. A to, że Tarantino w młodości fascynowały podrzędne filmidła, to ja już wiedziałem, zanim twój stary o tobie pomyślał, czaisz? Ponadto trzeba być wyjątkowo naiwnym bucem (!), żeby na tej podstawie oceniać dany film. Tyle na ten temat :)
Co do motywów, jakie mną powodowały, kiedy zakładałem ten temat: MASZ RACJĘ! MASZ CHOLERNĄ RACJĘ! Ale... :) no właśnie, jest jednak jakieś "ale".
Otóż :)
W mojej wypowiedzi nie ma żadnych śladów apodyktycznej retoryki. Sam zresztą łaskawie przytoczyłeś stosowne fragmenty, jakby instynktownie to przeczuwając :) - "Otóż moim zdaniem", "Prywatnie rozmiem" etc. A zatem, proszę serdecznie, byś nie pierdolił mi tu o despotyczno-totalistycznym charakterze moich wypowiedzi, ok?
Druga sprawa: nadal uważam, że ci, którzy nie wiedzą, czym jest twórczość Tarantino, nie powinni wypisywać na formu swoich onanistycznych refleksji na ten temat. Bo że coś jest "zajebiście zakręcone", to powiedzieć potrafi każdy debil z IQ na poziomie ameby.
Napisałem, że filmy Tarantino to pastisz czystej wody. Ty możesz miec inne zdanie, np. możesz stwierdzić (jesli potrafisz dobrać odpowiednie argumenty), że Tarantino to parodysta czystej wody. Wówczas będą dwie opinie i wszyscy bedziemy bogatsi, a co za tym idzie - byc może lepiej zrozumiemy kierunek, w którym zmierza dzisiejsza kinematografia, mówiąc górnolotnie :)
A teraz wyznam szczerze, iż od tego tłumaczenia rzygac mi się zachciało. Przepraszam zatem wszystkich urażonych moją postawą onanistycznych nieuków :)
Rozumiem, że ten cudzysłów to taki swoisty wentyl bezpieczeństwa, tak? Że niby to nie ja mówię, tylko mój upośledzony kolega :)
A teraz full powaga: słuchaj, Borys (czy jak ci tam na drugie) - lubię cię. Bez kitu. Masz u mnie duże piwo :)
Derek nareszcie zaczeliśmy rozmawiać jak mężczyźni.
Piwka mogę napić sie zawsze
hehe dopiero teraz sprawdzilem co to znaczy patisz, bo nie wiedzialem, wiec to ponoc jest nasladowanie innych i te rzeczy. wiec o co tyle krzyku skoro chodzi tylko o to ze tarantino zrobil zlepke filmów. jesli sie czytalo troche o tym filmie to co chwile tam pisalo ze tarantino w danej scenie sie na czyms wzorowal itp i dlatego tak fajnie wyszlo wziął to co dobre z innych. myslalem na początku ze chcesz jakąś wyjebaną w kosmos teorie dac. no masz racje z e ci co nie czytali nic o pulp fiction mogli na to nie wpasc.
Szczypior - mogli mogli wystarczy poznac troche klasyke kina :)
A co do zarzutow ze tarantino jest gorszy bo tylko wzoruje sie na innych to dla mnie to bzdura. Kazdy ma cos w czym jest dobry. Tarantino znakomicie sprawdza sie w tym co robi czyli pastizu - parodi (jak ustalilismy wyzej jest to kwestia prywatnego odbioru). ja osobiscie nie zdziwil bym sie gdyby jakis z rezyserow, na ktorych Tarantino sie wzorowal, poniusl kleske probujac nakrecic cos na takiej zasadzie jak on.
"Ja w przeciwieństwie do ciebie nie muszę czytać kolorowych pisemek, żeby wyrobić sobie zdanie o czyjejś twórczości."
A skąd do k**** nędzy przyszło ci do głowy, że ja czytuję kolorowe pisemka? Do twojej informacji w życiu nie miałem ani jednej gazety traktującej o tematyce filmowej w ręce. A fakt fascynacji tarantino tego typu kinem jest faktem, i nie ważne czy ktoś wymazał to kupą na ścianie toalety czy podał w "panoramie" bo jest to czysta informacja bez niczyjej opinii.
"to, że Tarantino w młodości fascynowały podrzędne filmidła, to ja już wiedziałem, zanim twój stary o tobie pomyślał, czaisz?"
Trzeba Ci przyznać że potrafisz utrzymywać dyskusję na wyjątkowo wysokim poziomie...
" Ponadto trzeba być wyjątkowo naiwnym bucem (!), żeby na tej podstawie oceniać dany film."
1. Proponuję Ci encyklopedię PWN i sprawdzenie słowa "buc"
2. Kill Bill jak już napisałem jest KICZEM i to jest moja ocena na jego temat. Ja nie krytykuję twojej opinii bo kompletnie nie interesuje mnie ona w tej chwili. Ja zwracam uwagę na to że wykazujesz kompletne niezrozumienie dla tematu bo nie jesteś w stanie pojąć że to miał być kicz i tatantino jest tego całkowicie świadomy, a teksty zacytowane na końcu mojego ostatniego postu świadczą o tym że ty nie masz o tym zielonego pojęcia. To tak jakbyś po przeczytaniu "Paragrafu 22" stwierdził że ta książka jest do dupy bo bohaterowie zachowują się całkowicie absurdalnie,a przedstawione sytuacje nie mogłyby się wydarzyć na prawdę, więc Heller na pewno musiał popełnić jakiś błąd pisząc książkę.
"w mojej wypowiedzi nie ma żadnych śladów apodyktycznej retoryki."
Zatem sugerujesz mi że krytyka innych za to że nie znają i nie wyznają twojej opinii to nie jest apodyktyczna retoryka?
"nadal uważam, że ci, którzy nie wiedzą, czym jest twórczość Tarantino, nie powinni wypisywać na formu swoich onanistycznych refleksji na ten temat. Bo że coś jest "zajebiście zakręcone", to powiedzieć potrafi każdy debil z IQ na poziomie ameby."
I tu masz całkowitą rację! Rozumiem że ta część nie jest skierowana do mnie bo nijak sie ma do mojego postu?
"Napisałem, że filmy Tarantino to pastisz czystej wody. Ty możesz miec inne zdanie, np. możesz stwierdzić (jesli potrafisz dobrać odpowiednie argumenty), że Tarantino to parodysta czystej wody. Wówczas będą dwie opinie i wszyscy bedziemy bogatsi, a co za tym idzie - byc może lepiej zrozumiemy kierunek, w którym zmierza dzisiejsza kinematografia, mówiąc górnolotnie :)"
W żadnym miejscu mojej wypowiedzi nie skrytykowałem Twojej opinii na temat filmów Tarantino i absolutnie nie to miałem na celu. Moja krytyka dotyczyła jedynie twojego zachowania lub fundamentalnego niezrozumienia motywów nakręcenia filmu.
a współczesna kinematografia moim zdaniem zmierza równią pochyłą na samo dno i przypuszczam ze podzieli moje zdanie każdy kto miał tę nieprzyjemność być w ciągu tego roku(i poprzedniego też) w kinie.