Woo Ming Jin, jeden z czołowych twórców kina artystycznego łączy siły z Pierrem Andrem, gwiazdą rodzimego kina i autorem największych filmowych przebojów ostatnich lat. I... Zobacz pełny opis
Woo Ming Jin, jeden z czołowych twórców kina artystycznego łączy siły z Pierrem Andrem, gwiazdą rodzimego kina i autorem największych filmowych przebojów ostatnich lat. I to z jakim skutkiem! "Seru" to mistrzowskie połączenie lokalnej mitologii i egzotyki z najlepszymi wzorcami autotematycznej serii "Krzyk" oraz paradokumentalnym stylemWoo Ming Jin, jeden z czołowych twórców kina artystycznego łączy siły z Pierrem Andrem, gwiazdą rodzimego kina i autorem największych filmowych przebojów ostatnich lat. I to z jakim skutkiem! "Seru" to mistrzowskie połączenie lokalnej mitologii i egzotyki z najlepszymi wzorcami autotematycznej serii "Krzyk" oraz paradokumentalnym stylem filmowania, któremu patronują słynne mockumenty: "Paranormal Activity" i "[Rec]". Oto ekipa filmowa kręci w środku dżungli horror. Niepokojące zachowanie asystentki reżyserki oraz zniknięcie charakteryzatorki stają się początkiem serii przerażających i krwawych zdarzeń. Ale siła horroru Woo i Andre nie tkwi w fabule, lecz w zdumiewającym kinetyzmie świata przedstawionego, atmosferze osaczenia i bezradności, w scenerii złowieszczej dżungli, a także we wszędobylskiej, subiektywnej kamerze, kreującej realistyczną iluzję uczestnictwa w centrum pełnych przemocy i grozy wydarzeń. Bowiem "Seru" to okultystyczny reportaż gore i wizytówka nowego malezyjskiego horroru, zrywającego z folklorystyczną tradycją, a śmiało sięgającą po wzorce światowego kina grozy.
Na uwagę zasługuje przede wszystkim nowatorska konwencja grozy jak na malezyjski horror, gdzie do tej pory królowały duchy pontianak i pocong. Tu mamy film pokroju ,,horror verite''. Dodatkowo duża brutalność i gore jest kolejnym plusem dla malezyjskiego filmu grozy. Warto się z nim zapoznać.