Jak dla mnie jest to pokaz mistrzostwa wszystkich ludzi,
którzy pracowali nad tym dziełem...
(nie tylko samego Ritchiego, czy Stathama, których ubóstwiam)
...
Jest to jeden z filmów, o których trudno się pisze...
Jego najzwyczajniej w świecie trzeba obejrzec...
i albo się go pokocha, albo znienawidzi...
Ja akurat go pokochałem, nawet mimo tego, że nie rozumiem wszystkich wątków... nawet mimo tego, że jak wyszedłem przed 2 w nocy z kina, to nie byłem w stanie mówic...
byłem w stanie totalnego osłupienia...
Po prostu idąc do kina spodziewałem się zupełnie czegoś innego...
a to co zobaczyłem zaskoczyło mnie, ale również porwało...
Podsumuję to tak: RITCHIE TO GENIUSZ!!!