Ponawiam pytanie. Dlaczego Cruise? I zgadzam się, że jego dawno powinni wywieźć razem ze scjentologami do jakiejś podziemnej krypty, aby więcej światło słoneczne nie musiało oglądać jego twarzy (w tym również cały świat)...
Dlatego, że Tom Cruise to jeden z najlepszych aktorów w Hollywood. Gucio mnie obchodzą jego prywatne przekonania, jak chce to niech nawet je trawę i oddaje pokłony desce klozetowej. Dopóki nie wciska swoich dziwactw do filmów wszystko jest ok. Swoją droga dziwne, że Sheen, który propaguje alkohol dziwki i narkotyki darzony jest większą sympatią od Cruisa, który jest po prostu głupi.
Bo Cruise jest świetnym aktorem. To że w życiu prywatnym jest czubkiem to mnie nic nie obchodzi. Idąc na film chce zobaczyć dobrą grę a nie sztywne drewno bez umiejętności. A większość filmów z Cruis'em jest bardzo dobrych. Ja, w przeciwieństwie do niektórych oceniam aktora po tym co prezentuje na ekranie, a nie po dziwactwach jakie odstawia prywatnie.
Właśnie :) Dokładnie dlatego Świetne dzięki za linka :) A do założyciela tematu bo to genialny aktor :)
A dlaczego niby?? Bo jest scjentologiem?? Ok-to popaprana " religia" ale nie odbiera mu miana świetnego aktora. Widzę że ostatnio panuje moda na jeżdżenie po Tomie.
Ja osobiście go nie lubię i nigdy za nim nie przepadałam. W gruncie rzeczy zgadzam się z Justyną, bo przecież "wiara" czy "wyznanie", bo nie wiem jak to inaczej nazwać, nie ma tutaj nic do rzeczy. Jest w pracy, więc liczy się jako aktor, jak zachowuje się na planie i jak podchodzi do tego, a nie interesuje ich to jaki jest prywatnie. W gruncie rzeczy ja też na pewno nie obsadziłabym go w tej roli, bo on mi na żadnego rockmana nie wygląda, ale cóż. Zobaczymy jak będzie ;>
Czasami obsadzenie aktorów w rolach, które zupełnie nie pasują do ich filmografii daje ciekawe efekty. Wystarczy, że aktor ma dystans do siebie i potrafi bawić się sztuką aktorską. Kto widział Tropic Thunder wie, że Tom Cruise to potrafi. Swoją drogą zaskoczyło że w głupawej komedii obsada potrafi wzbić się na wyżyny swoich możliwości aktorskich, zamieniając przeciętny scenariusz w rewelacyjny film. W Rock of Ages spodziewam się zobaczyć coś podobnego. Gęba sama mi się uśmiecha na myśl o Alecu Baldwinie w długich włosach grającego podstarzałego rockandrollowca : )
Powinni, fakt. Ale mimo, że wyjątkowo go nie lubię, na film zamierzam pójść, bo uwielbiam musicale (mam nadzieję, że Cruise filmu za bardzo nie zepsuł)
Dlaczego jest tylu hejterów Toma? On jest naprawdę świetnym aktorem, jednym z lepszych. Ale oczywiscie zawsze musi się ktos przyczepić do jego życia prywatnego. Za dużo pudelka!!
Mnie akurat jego życie prywatne zupełnie nie interesuje, a nie lubię go właśnie jako aktora
w takim razie oddaje honor. Przyznasz jednak, że jest mnóstwo osób, którzy nie lubią go chociażby za przynależenie do scjentologów. Irytuje mnie takie zachowanie -,-
fakt, takie zachowanie sama uważam za dosyć głupie. Wyznaję zasadę: lubię/nie lubię aktora, a człowieka nie znam, więc nie oceniam
Wiele - jedyna, słuszna rola to 3godzinna "Magnolia" jak dla mnie... I po prostu nie lubię go za grę aktorską -_-
Mam nadzieję, że w tych "wielu" zawarte są: "Kolor Pieniędzy", "Rain Man", "Wywiad z Wampirem", "Urodzony 4 Lipca", "Zakładnik", bo są to jedne z jego lepszych ról. To prawda, że teraz gra w komercyjnych filmach, ale jak chce to nawet w takim zwykłym filmie "Koktajl" czy "Jerry Maguire" potrafi dobrze zagrać.
"Wywiad z wampirem" to jedna z jego lepszych ról? Jego Lestat woła o pomstę do nieba, do dziś nie mogę zrozumieć, jak mógł tak strasznie schrzanić tę postać
Dobre. Daję "10" od Wodeckiego i klikam "Lubię to"
Cruise od 10 lat gra jedną rolę. Ma świetnego agenta więc większość filmów w których występuje to udane produkcje.
Cruise miał dobry start, ale szybko z aktora zrobił z siebie (albo zrobiła z niego i z reszty członków tego wyznania Scjentologia) gwiazdkę. Piętno ideologii którą wyznaje widać bardzo wyraźnie w rolach jakie dobiera. Na to wszystko dochodzi awantura jaką zrobił w związku z odcinkiem South Park... Żenada. Był dobry... Był.
powiem tak: nie cierpia toma cruisa jako aktora - dla mnie fatalnie gra, a po jego wykonaniu paradise city czy dead or alive poplakalam sie... strasznie piszczal - on nie ma glosu do tego typu muzyki, w ogole mi do tego filmu nie pasuje. bardzo sie ucieszylam ze wreszcie ktos zrobil film o def leppart, ale jak przeczytalam ze gra tom cruise jak dla mnie film skreslony. a po wysluchaniu soundtracku jeszcze bardziej. z kina bym wyszla chyba zaplakana...
Ano... Jak film przekracza pewien budżet, to role dostają z góry (choć nie wiadomo dlaczego) ustaleni aktorzy: Business as usual. Niestety ale on, tak jak Cage, jak Roberts dostają rolę bo chcą ją dostać a nie dlatego że dobrze grają.
Arturo Perez-Reverte, mój ukochany pisarz, kiedyś powiedział coś w tym stylu, że: jeśli kochasz jakąś książkę to nie staraj się poznać jej autora, bo może doznać srogiego rozczarowania. Prawda jest taka, ze większość z nich to dupki ale przecież nie dlatego chodzimy do kina czy czytamy ksiązki, żeby myśleć jaki kto jest prywatnie! Oddajemy się magi kina, a że ktoś prywatnie jest do bani to chyba nie ma nic do rzeczy, no chyba, że jest rasistą jak Mel Gibson! Niemniej idąc tym tokiem myślenia 3/4 artystów należało by zagazować :) Ja się wybieram na film :)