To, co zrobił w tym filmie to po prostu... geniusz, sztuka, artyzm najwyższego szczebla...Nie umiem tego określić słowami...Nie mogę sobie darowac i nadziwić się, że kiedys przez szufladkę pirata, nie przepadałam za nim, nie moge sobie darować, że tak pozno poznalam się na PRZEOGROMNYM talencie tego aktora, nie moge sobie darowac, ze tak pozno, bo w tym roku na dobre zaczelam podroz z jego filmografia, ale musze przyznac ze jest to NIEZWYKLA podroz...Ciagle wmawialam sobie, ze to raczej aktor komercyjny, a jesli juz wybierze jakas niekomercyjna role (jak u Romana Polanskiego), to troszeczke jej czegos brakuje....Bylam strasznie glupia, ze w taki sposob myslalam...W tym filmie chyba raptem po raz drugi w zyciu aktor wywolal we mnie lzy (ale nie wzruszenia, ani nie radosci)...To byly inne lzy - autentyczny BÓL, ktory odczuwalam w kazdym kawalku mojego ciala...:-( Najpiekniejsze (jesli moge to tak ujac) ujecia cierpienia w filmie, jakie widzialam..Chyba tylko do tej pory "Filadelfia" i Tom Hanks tak rozwalili moje serce cierpieniem...I choc obaj bohaterowie, z obu tych filmow prowadzili destrukcyjny tryb zycia, sprawili ze moje serce zabilo mocniej...Mysle, ze smialo kreacje Johnny'ego mozna nazwac jedna z najlepszych w historii kina, a na pewno najlepsza w jego dorobku..Śmiem nawet stwierdzic, ze kreacja ta jest lepsza i byla bardziej wymagajaca niz te u Tima Burtona, Terry'ego Gilliama, czy Jima Jarmuscha...Ktos tutaj napisal, ze chcialby jeszcze zobaczyc w pelnej okazalosci jego kunszt..ja juz dzis zobaczylam i strasznie ubolewam nad tym, ze ta kreacja nie zostala nigdzie zauwazona...:-(