Najbardziej wkurzył mnie spock. Co oni zrobili z tą kultową postacią?
Zachowywał się jak pierwszy lepszy człowiek. Rzucał się z pięściami na
byle prowokację, latał za dupami i się z nimi lizał... przecież to SPOCK
na litość Bogów. To była totalna żenada! Aż żal mi Leonarda Nimoya, że
wystąpił w tym gniocie. Chociaż tylko dla niego warto było zobaczyć
ten... ten TOTALNIE BEZNADZIEJNIE GŁUPI FILM!
Fabuła - każdy pierwszy lepszy odcinek Star Treka z lat 60-tych, miał 2x
lepszą.
Kamera - zmarnowany potencjał... zbyt dużo machania, choć kilka scen
było dobrych - lecz za szybko uciętych.
Efekty specjalne - również zmarnowany potencjał. Zbyt wiele i za mało
dopracowane.
Muza - przeciętna.
Teksty - przez cały film bohaterowie nie powiedzieli nic wartościowego.
No dobra... ale nawet pomijając 'wartość'. Przecież dialogi były
całkowicie plastikowe...
Filozofia - zero przemyśleń filozoficznych. Nie do pomyślenia! Przecież
na tym właśnie polegał Star Trek!
Ocena poszczególnych postaci - jak były zagrane:
-Spock (młody) - 1/10
-J.T. Kirk - 4/10
-Bones aka McCoy - 3/10
-Sulu - 6/10
-Nero - 4/10
-Scotty - 4/10
-Checkov - 9/10
-Spock (stary) - 10/10.
Ocena filmu - 3/10
Hmm, nie wiem czy 'pokolenie MTV' to jedyna grupa ludzi ktorym film sie podobal i nie wydaje mi sie. Sugerujesz ze znaczna wiekszosc uzytkownikow na FW to 15-to latkowie jarajacy sie 'co na to tato' i innym tego typu shitem? Nie wydaje mi sie. Fakt, film byl komercyjny, ale nie wydaje mi sie zeby az tak daleko posuniete wnioski byly na miejscu. Mowisz ze dla ludzi z Hollywood liczy sie tylko kasa- bardzo mozliwe, ale postaw sie na ich miejscu. Robisz film z duzym budzetem skierowany do dosc waskiego grona odbiorcow, film ktory tym wyzej wymienionym bardzo sie podoba ale nie potrafi na siebie zarobic. Mowiac szczerze raczej trudno byloby liczyc na cos takiego. W sumie fakt, moje takie a nie inne stanowisko jest spowodowane tym ze nigdy fanem serii ST nie bylem, pamietam to tylko jak przez mgle bo ogladalem sporadycznie we wczesnym dziecinstwie. Dlatego moge zrozumiec wasz zawod. Ale dawanie filmowi 3/10 tylko dlatego ze tworcy starali sie wpisac z jego konwencja w obecne realia super produkcji (chodzi mi o filmy z wysokim budzetem i dosc duza iloscia efektow spec.) jest dla mnie troszke dziwne. Moze faktycznie nie nalezal mu sie znaczek FW poleca, ale na pewno nie naleza mu sie takze az tak krytyczne oceny. A tak na marginesie to nie wglebialem sie za bardzo w komentarze do filmu, a sam z siebie jakis wiekszych uchybien fabuly ani slabo dopracowanych efektow nie zauwazylem. Ale moze po prostu mierzymy go inna miara i tyle... :) Pozdrawiam.
Nie wiem jaka jest średnia wieku na FW - ale ogólnie ten film adresowany był do młodej grupy wiekowej, cała ta akcja i sposób w jaki są zrobione efekty: wszytko jest robione komputerowo a dekoracje są w większości cukierkowo kolorowe, bohaterowie odmłodzeni - to wszystko musi się podobać wspomnianemu pokoleniu MTV. I nie było by w tym nic tak złego - w końcu ten film miał przyciągnąć do Treka nową widownie - gdyby twórcy poza warstwą czysto wizualną zadbali o coś więcej. Popatrz na ,,Terminatora2" na ,,pierwszego ,,Matrixa", na ,,Mrocznego rycerza" - to dowód na to, że można zrealizować efektowny film akcji, nie pozbawiony jednak głębszych treści i przesłania. Tego całkowicie w $tar Trek Abramsa zabrakło. I nie ma nic przeciwko temu by studio zarobiło na filmie, na który wyłożyło pieniądze, ale na Ozyrysa i świętego Mikołaja ;) , niech kasa idzie w parze z klasą - tylko tego chce! Inna rzecz, że mnie jako fana najbardziej wkurza to, że ten film adresowany był nie do Trekkies, ani nawet nie do osób, które nie znały Treka, ale do osób, które ST nigdy nie lubiły, a wręcz nie znosiły - sporo jest w necie wypowiedzi takich ludzi chwalących ten film. I żeby utrzymać przy sobie tą widownie Paramount będzie musiało robić każdy kolejny film z serii pod nią - czyli możliwe płytki, wypełniony akcją i efektami z product placement, na przemian prostackimi i dziecinnymi żartami. O błędach o tym filmie już nie wspomnę: bo np. co robił główny zły przez 25 lat od zniszczenia Kelvina do ataku na Wolkan?, czemu wogóle chce się mścić na ludziach, którzy chcieli mu pomóc i czemu nikt za pierwszym razem nie odstrzelił kabla łączącego Narade z wiertłem? - skoro za drugim razem udało się to bez problemu, czemu czarna dziura jest w stanie zassać cała planetę, a nie jest w stanie zniszczyć ani Narady, ani statku ambasadora Spocka? itp., itd. Ale tak to już jest jak się robi z kultowego SF film czysto popcornowy - dlatego dla mnie ten film jest nieporozumieniem.
No właśnie Picard jakim cudem podobał Ci się T2 skoro za cholerę nie trzymał on klimatu T1 ? :)
Co do pokolenia MTV, całkiem niedawno rozpływałeś się w zachwytach nad nowym Jonesem idealnym "popcornowym gównem"-znakiem naszych czasów. Może sam po prostu lubisz zajadać się popcornem? Co ciekawe w przypadku nowego Jonesa w dupie miałeś fakt że film drwi z fanów serii w żywe oczy, urąga ich inteligencji i oferuje piramidalną bzdurę zamiast przygody. Tam pasowało a tu nie pasuje ? Abrams przynajmniej nie udaje jak spółka Spielberg&Lucas że robi coś w "starym stylu". Abrams robi rzecz po swojemu, oglosił na samym początku wszem i wobec że to będzie odświeżony Star Trek i tyle. Jest zatem uczciwy. A kto jest po wyjściu z kina zaskoczony że film jest inny niż pozostałe filmy z serii, powinien dziwić się raczej sobie samemu że udało mu się o tym fakcie nie słyszeć.
W ostatnim tygodniu obejrzałem sobie trzy pierwsze filmy spod znaku ST. Powszechnie uznawane za te najbardziej udane. Całkiem fajne, przyjemne kino SF. Widząc je i nowego Treka i porównując rozumiem że fana ST film Abramsa może irytować. Inna konwencja, podejście do tematu itd. Ale wyliczanie nielogiczności nowego filmu jest z tego punktu widzenia po prostu śmieszne. A to z tego powodu że stare filmy miały ich również całe mnóstwo. Co jak co ale to nie realizm był koniem napędowym tej serii. Naprawdę trzeba być fanem by tego nie widzieć :P
Co do tego nie trzymania klimatu pierwowzoru przez ,,T2" - to kwestia dyskusyjna: uważam, że z pierwowzoru zachowano w dwójce wszystko co istotne, a zmiany, które poczyniono sprawiały, że film był godną kontynuacją, a nie klonem oryginału. To jest właśnie sztuka: zrobić film, który będzie na tyle oryginalny, że nie będzie ślepo kopiował poprzednika, a jednocześnie będzie utrzymany w podobnej tonacji, będzie poruszał podobne problemy, a przede wszystkim nie będzie zaprzeczał przesłaniu pierwowzoru. Jak dotąd w kinowych ST udawało się to osiągnąć: nie powiesz mi np., że ,,ST:TMP" nie różni się wystarczająco od swojej kontynuacji: ,,,ST: Gniew Khana"- a jednocześnie, że jest godną kontynuacją, jako, że przedstawia nam dalsze losy tych samych postaci i porusza problemy etyczno-filozoficzno-moralne, tak charakterystyczne dla ,,Star Treka".
Co do ,,Indiana Jones'a" - to osoba kategoria filmów, owszem to czysty popcorn, wręcz gloryfikacja kina klasy B. Ale w tej kategorii się sprawdza - Trek nigdy do niej nie należał. Cóż już taką mam słabość do przygód pana kapeluszu :) - przyznaje się bez bicia i jeśli to źle to zasłużyłem na lanie. ;) Inna sprawa, że Indi IV dużo więcej miał wspólnego z oryginalną trylogią, niż ,,dzieło" Abramsa ma z prawdziwymi Trekami - gdzie Jones IV drwił z fanów w żywe oczy? Ten film owszem inteligencją nie grzeszył, ale podobnie było w przypadku starych części i jakoś nikomu to nie przeszkadzało. I przestań używać słow w stylu: dupa, główno itp. - nie jesteśmy w rynsztoku, nieprawdaż? No i pomiędzy ,,Ostatnią krucjatą" a ,,Królestwem kryształowej czaszki" jest 19 lat przerwy - a kiedy nakręcili ostatniego Treka?
Co do podejścia Abramsa - mógł bym Ci przytoczyć nie jedną wypowiedź tego pana o tym jak to jego film będzie szanował oryginał: np. o tym, że jeśli ma się do czynienia z czymś tak kultowym jak Enterprise to się tego nie zmienia itp. A efekty jego prawdomówności widać na ekranie... A to, że J.J tuż przed premierą rakiem sie wycofał z tego co mówił i stwierdził, żeby ,,ortodoksyjni fani nie szli na jego film, bo tylko się wkurzą" to też prawda. Ale świadczy to tylko o tym, że - po raz pierwszy od 11 lat gdy interesuje się ST zostałem niejako wykluczony z grona widowni nowego filmu.
Co do starych filmów - zgoda, Trek nigdy nie był wiernym odwzorowaniem aktualnej wiedzy naukowej. Nie o to jednak chodzi. Najczęściej filmy z serii opierały się na wymyślonej technologii, a nie często znajdowały się w nich oczywiste błędy naukowe i logiczne. Ale dawniej były one w tych filmach wyłapywane i wytykane przez fanów - to motywowało twórców do tego, by popełniać jak najmniej takich wpadek, teraz natomiast Abrams kompletnie olał naukę i logikę stawiając na fizykę rodem z filmów z Bondem. Nauka Traka zaś nigdy nie była nauką Bonda - świadczy o tym chociażby to, że niektóre wynalazki przedstawione w serialu doczekały się już prawdziwych odpowiedników: np. ziściły się telefony komórkowe, a jakiś czas temu przeprowadzono udany eksperyment z prawdziwym transporterem: na razie na poziomie sub-atomowym, ale to już coś. W serialu gościnie pojawił się Stephen Hawking, a inny naukowiec Lawrence M. Krauss poświęcił mu całą książkę:
http://archiwum.wiz.pl/1996/96101700.asp
To raz, dwa:, że nawet jeśli fabuła była mocno absurdalna - jak w przypadku np. ,,STIV" to zawsze coś było ją w stanie odkupić w oczach widza -w przypadku czwórki: proekologiczne przesłanie, skonfrontowanie dzisiejszych barbarzyńców z humanistami jutra i wynikający tego humor. Tego w nowym filmie całkiem zabrakło... :(
Kilka kwestii:
Nie, T2 nie posiada praktycznie nic z klimatu T1, ale nie oznacza to wcale że jest słabym filmem. To całkowicie inna bajka zrobiona na podstawie praktycznie tego samego scenariusza.
IJ4 z oryginalną trylogią miał wspólnego tyle co nic. Był Ford, była bezpłciowa (niestety) Allen i... tyle - potem już tylko nuklearne lodówki, kosmici i przerzucanie się plecakiem z czachą. Pytanie GDZIE Jones drwił z fanów uważam za śmieszne, gdyż łatwiej byłoby wymienić gdzie nie drwił... Czas pomiędzy IJ3 a IJ4 nie ma tu nic do rzeczy - gdyż spółka L&S solennie obiecywała wstrzemięźliwość w CGI i film w starym stylu, a wyszła bezstylowa reklama CGI.
Szanować oryginał nie znaczy być mu wiernym. Z założenia film miał określić "nowe rozdanie" a więc opowiedzieć jak to było na samym początku. Również ta słynna część filozoficzno etyczno moralizatorska jest szczątkowa i tu zgoda. Mnie tego zupełnie nie brakuje ale rozumiem że kogoś może to irytować. Szacunek do oryginału może przejawiać się np rolą Nimoya w tym filmie czy charakterem poszczególnych postaci. Ortodoksami z reguły mało kto się przejmuje. Niewielu ich i powodują zbyt wiele zamieszania.
Te wymieniane przez przeciwników filmu mielizny scenariusza to naprawdę pierdołki właśnie w stylu "a co robił czarny charakter przez te 25 lat" - a skąd mam niby wiedzieć? Może zakupy w markecie... Dla samej fabuły nie ma to żadnego znaczenia. Nie było żadnej bzdury kalibru porównywalnego np ze zmartwychwstaniem Spocka - tego żaden naukowiec nie wytłumaczy :P
"I przestań używać słow w stylu: dupa, główno itp. - nie jesteśmy w rynsztoku, nieprawdaż?"
Nie przesadzaj, gdzie "dupa" a gdzie rynsztok ? :)
Co do T2 - owszem klimat w pierwowzorze był bardziej ciężki, bardziej duszny i mroczny, natomiast zachowano w tym filmie z oryginału wystarczająco wiele by można było uznać omawiany film za godną kontynuacje, dodając jednocześnie nowe motywy, które go wzbogaciły. Np. dobrze rozwinięto przesłanie poprzedniej części: NO FATE, co pozwoliło zakończyć film zdecydowanie optymistycznym akcentem.
Jeśli twoim największym problemem w ,,IJ IV" był CGI to... ja się zgadzam, filmowcy wreszcie mogli by przystopować z tymi cyfrowymi stworami i kręceniem scen na tle blue screen, green screen czy czegoś w tym guście. Ale jednocześnie ,,Królestwo..." pod wieloma względami przypominało stare części: oczywiście można było by się spierać czy postacie były tam tak wyraziste jak w pierwowzorze - rzeczywiście raczej nie - i czy sceny akcji wyglądały tu bardziej absurdalnie niż w starych częściach? Dla mnie wprawdzie lot w lodówce jest równie niedorzeczny co wyskoczenie w pędzącego samolotu na pontonie i bezproblemowy zjazd po górskim stoku do pędzącej rzeki, ale różnie można się na to zapatrywać. W każdym razie po premierze $tar Treka Abramsa jestem w stanie zrozumieć twój punkt widzenia - dla mnie to co pokazał J.J to taki ,,nuke the fridge" Treka. No i jeśli szacunkiem dla oryginału nazywasz te wrzucone na siłę motywy z innych Treków - takie jak pies admirała Archera czy stary Spock to równie dobrze mógł byś uznać za wyraz szacunku dla oryginału to, że Ford w ,,IJ IV" nosi kapelusz, że w filmie jest Allen, arka przymierza, i że wspomina się Marcusa oraz ojca Indiego. A chyba nie oto Ci chodziło, prawda? Inna sprawa, że kręcąc remake twórcy chcieli oczyścić Trek z ewentualnych błędów starych serii, uwolnić się od bagażu poprzedników - nie wyszło im to, bo wpisując w swój film motywy z poprzednich produkcji, a jednocześnie nie licząc się z tym co pokazano w tamtych seriach porobili kolejnych błędów - kto wie czy nie gorszych niż poprzednio. Ale to już zauważy tylko fan i tylko dla niego będzie to istotne. Przy czym śmiem twierdzić, że tych ortodoksów wśród Trekkies jest jednak całkiem sporo: i to oni w dużej mierze utrzymywali ST na antenie przez cztery dekady. A co do nonsensów fabuły - to o czym pisze to nie są bynajmniej pierdółki, bo serio pierwszy raz spotkałem się z tym aby czarny charakter zniknął na ćwierć wieku, by później pojawić się ponownie ni z gruszki ni z pietruszki. Co robił przez ten czas? No niby powiedział: myślał nad zemstą na Federacji - wogóle czemu chce się mścić na ludziach, których chcieli mu pomóc - i najlepszy pomysł na jaki wpadł to latanie od planety do planety i rozwalanie każdego świata UFP? Jeśli dla Ciebie to nie jest absurd to nie wiem co jest... Inna rzecz, że zmartwychwstanie Spocka było o tyle złe, że uważam, iż jeśli jakąś postać się zabije to powinna ona zostać martwa - a sam fakt powrócenia do życia za sprawą tzw. ,,efektu Genesis" mogę przełknąć - przynajmniej tu mieliśmy do czynienia z czymś wymyślonym, a nie lipnym ,,odwzorowaniem" czegoś rzeczywistego w rodzaju czarnej dziury...
"...pierwszy raz spotkałem się z tym aby czarny charakter zniknął na ćwierć wieku, by później pojawić się ponownie ni z gruszki ni z pietruszki."
Wiem, że nie ma ten temat nic w filmie, bo sceny zostały usunięte z ostatecznej wersji, ale na pewno pamiętasz jak wspomina się o tych 47 zniszczonych krążownikach klingońskich. Jest to taka resztka która pozostała z oryginalnej wersji. Nero przez wspomniane 25 lat był więźniem na Rura Penthe, a Narada uszkodzona po zderzeniu z USS Kelvin.
"wogóle czemu chce się mścić na ludziach, których chcieli mu pomóc"
Problem w tym, że on tak nie uważał. Stracił najbliższą mu osobę, coś mu się we łbie poprzestawiało i takie były skutki. Nie zapominaj, że Romulanie i Vulcanie nie żyją w przyjaznych stosunkach. Dorastając w takich warunkach musiał mieć do nich pewne uprzedzenia.
Mimo iż wygląda na to, że bronię tej postaci, Nero nie przypadł mi do gustu bo był nijaki. Z drugiej strony rozumiem motywy które nim kierowały.
Widzisz Picard, ale jest jednak między nami poważna różnica. Ja przyznaje i podkreślam że ten Star Trek jest zupełnie inny od innych w serii. A Ty będziesz do upadłego twierdził że IJ4 to niemalże stara trylogia jest. I nie, nie tylko CGI mi przeszkadza, najbardziej przeszkadza mi jakość fabuły i scenariusza ale dosyć już o tym.
Nie będę tu więcej pisał o filmie Spielberga bo w odpowiednim do tego miejscu zrobiłem to o wiele bardziej wyczerpujaco.
To czy Abrams porobił błędy, a pewnie porobił, to jedno a to czy one przeszkadzają komukolwiek oprócz fanów to drugie. Nie spotkałem się tu (chyba) jeszcze z opinią nie-fana który zbeształ ten film wymieniając te super-ważne błędy które wymieniłeś a przynajmniej niektóre z nich.
Na serio spotykasz się po raz pierwszy z motywem że jakiś szwarzcharakter zabija przykładowo ojca rodziny a syn jest tego świadkiem i po iluś tam latach w których nie wiemy nawet co (morderca) robi synek odnajduje go i bierze na nim odwet ? :P
O czarnych dziurach wiadomo na pewno tyle że są, a reszta to teorie bardziej lub mniej prawdopodobne. Zmartwychwstanie Spocka to jest telenowela, w dodatku niedorzeczna nawet przyjmując założenia filmowe co zresztą zawsze robię bo realizmu to akurat w ST nie szukam.
Będę brał cię (gdzie?) w aucie
(Mnie?) cię (ee) ehe
Będę brał cię (gdzie?) w aucie
(Mnie?) cię (w aucie?) ehe
Americano pseudo po tacie
Handlował waflem na plaży w Juracie
Miał cztery budki z hamburgerami
Jak była draka cała sala szła za nami
Skąd mam wranglery heh pyta się ona
Ja się uśmiecham i mówię Paltona
Weź daj mi rękę słodka jak z miodu
Wezmę cię w aucie na sto różnych sposobów
A film do dupy! zgadzam się z autorem tematu
No i po co karmicie trolla. To po prosty stary kotlet i nic nowego mu nie
przypadnie do gustu.
Czego Ty się czepiasz? Młody Spok zagrał tak jak było w scenariuszu, a autorom zapewne chodziło o to aby pokazać jak na przestrzeni lat Spok zmienił się aby stać się w końcu postacią według Ciebie kultową, którą pamiętasz z pierwszych części, a to że młody spok nie przypadł Ci do gustu jest tego najlepszym dowodem. Prawda jest taka że jest on mieszańcem, pół człowiekiem pół wulkaninem. Ta częśś Star Treka jest swojego rodzaju Prequelem dlatego mamy okazję poznać Spoka i J.T.Kirka kiedy są jeszcze młodzi i że tak powiem energia ich rozpier....Jeden i drugi to cwaniak i każdy chce pokazać na co to go nie stać. Nie wiem czy jeszcze wiesz jak to jest za młodu :P Dlatego Spok sprowokowany przez Kirka rzuca sie na niego z pięściami. A to że liże się z Uhurą to sie nie dziwie bo to niezła dupa i by był frajerem gdyby nie skorzystał :P
Nie wiem co rozumiem przez przemyślenia filozoficzne, przecież to nie jest melodramat tylko film Science Fiction.
Poza tym ocena 3/10? chyba sam dostałeś 3/10 w skali Apgar skoro taką ocenę wystawiłeś.
Pan o bardzo wdzięcznym nicku bardzo nieładnie prawi. Film był dobry, w
porównaniu z kilkoma poprzednimi częściami byl nawet bardzo dobry. Spock
rewelacyjny, zresztą jak wszyscy tam. Film byl ciekawy, trzymal w napieciu,
nie utracil ze Star Treka. Wiec prosze mi tu ino nie marudzic, ze
zmarnowany potencjal, przecietosc, zero przemyslen, bla bla bla.
Pozdrawiam.
A, wlasnie. Bynajmniej nie jestem 15letnią dziewczynką pokolenia mtv.
Będę brał cię (gdzie?) w aucie
(Mnie?) cię (ee) ehe
Będę brał cię (gdzie?) w aucie
(Mnie?) cię (w aucie?) ehe
Americano pseudo po tacie
Handlował waflem na plaży w Juracie
Miał cztery budki z hamburgerami
Jak była draka cała sala szła za nami
Skąd mam wranglery heh pyta się ona
Ja się uśmiecham i mówię Paltona
Weź daj mi rękę słodka jak z miodu
Wezmę cię w aucie na sto różnych sposobów
A film do dupy! zgadzam się z autorem tematu
A Ty PixiePirate rzeczywiście nie jesteś 15latką z pokolenia MTV tylko emo-kmiotem wnioskując po fotce :D chociaż jak spojrzałem w filmu jakie mieszczą się w kategorii Ulubione w Twym profilu to stwierdzić muszę iż wiele tam zacnych filmów znajduję się o dziwo ;)
EMO... hymm... w sumie to nic do nich nie mam. Po prostu młodzi ludzie, którzy chcą się wyróżniać, a jednocześnie czuć przynależność do grupy. To tak jak ze wszystkimi innymi 'subkulturami'. Większość po pewnym czasie z tego wyrośnie.
Natomiast mam 'coś' do ludzi, którzy gadają głupoty. A ta dziewczynka z pewnością nie napisała niczego mądrego.
Odbiegając trochę od tematu: parę osób wspomniało o Czerwonej Materii, czy jak się to zwało: radzę zajrzeć do komiksu "Star Trek: Countdown" (http://memory-alpha.org/en/wiki/Star_Trek:_Countdown ), wydarzenia z filmu rozgrywają się bezpośrednio po tych z komiksu (czy coś koło tego, w całości przeczytałam tylko drugą część - tą z Datą na okładce [nawiasem mówiąc: godny następca Spocka]), nawet okładka została brutalnie przerobiona na plakaty filmu.
Jeśli chodzi o ocenę starego (i jedynego słusznego, moim skromnym zdaniem) Spocka, myślę, że wynika raczej z sentymentu do tej postaci. Chociaż wmówienie Kirkowi, że spotkanie Spocków z 2 różnych linii czasu byłoby destrukcyjne w skutkach było świetne.
Młody Spock był rzeczywiście nieco zbyt ludzki, a za mało wolkański (przez 11 lat - odcinek "The Menagerie" pokazuje Spocka w roku 2254 - zmienił się aż tak bardzo?)
A jeśli chodzi o ocenę filmu: niezły, ale jako współczesny film (lub, pozwolę sobie użyć podanego przez kogoś wyżej określenia, jeden wielki efekt specjalny. Jako Star Trek nie dorasta do pięt nawet Shatnerowi w Star Trek: Generations, który za rolę Kirka (oczywiście)otrzymał nagrodę Razzie za najgorszego aktora drugoplanowego.
Zgadzam sie . Spock wkurzający , aż sie prosił żeby dostać po gębie od Kirka i tego mi właśnie zabrakło ;]
Daj spokój, Janko. Nie było aż tak źle. Powiem tak: na pewno J.J. Abrams poradził sobie lepiej ze "Star Trekiem" niż Zack Snyder z "Watchmenami". W końcu stworzono film na podstawie mojego ulubionego serialu S.F., na którym nie miałbym odruchów sennych. Efekty stoją na bardzo dobrym poziomie, muzyka - niezła klimatyczna. Jednak w pewnych sprawach muszę się z tobą zgodzić. Spock chodzi z kamienną twarzą przez cały film, a jednak nic ciekawego nie mówi. Kirk robi z siebie buntownika i macho. McCoy nie robi kompletnie nic, a aktor grający tę postać, wygląda jakby nie radził sobie z rolą. Nawet Leonard Nimoy nie wypada interesująco w swoim wielkim epizodzie. Scotty jedynie trzyma poziom i najbardziej komiczna postać z filmu - Checkov. Opowieści z przeszłości bohaterów nudzą niemiłosiernie, a sceny rodem z komedii młodzieżowej irytują, zamiast tworzyć niezłą całość. Końcowa wstawka jest bardzo słaba. Sądziłem, że film J.J. Abramsa będzie nowym rozdziałem dla "Star Treka", a on połączył swoje "dzieło" z serialem. Dla rozrywki film można obejrzeć, ale rewelacyjny nie jest. Mam nadzieję, że "dwójka" będzie duuuuuuużo lepsza.