Ten film w warstwie kontestującej amerykańską rzeczywistość nie odbiega od poprzednich. Humor za to już znacznie bardziej wysublimowany niż choćby w "Bracie gdzie jesteś?", "Big Lebowski" czy "Lady Killers". Niemniej jeśli komuś wcześniej Coenowie "nie podchodzili", nie podejdą mu i teraz, więc nie narzekać tylko wybrać pozycję alternatywną.
70% film to przygotowanie...historii, przygotowywanie się do pointy, powolne i niestety MOZOLNE zbieranie się do finałowego wystrzału, żeby potem w może w 30 min. wystrzelić i w pośpiechu wszystko podsumować - i przynajmniej mogę przyznać - podsumowanie śmieszyło.
Ale godzina to oglądanie....'niczego'...czekanie "nie się w końcu coś wydarzy" - za długo. Nowoczesny reżyser powinien potrafić to zrobić 'sprawniej', wyważyć wszystko.
Końcówka owszem zabawna, ale nie współmiernie to zmarnowanego czasu jaki trzeba poświęcić, żeby doczekać się "śmiesznych rzeczy".
Mnie najbardziej śmieszyła scena podsumowania ( rozmowa między dwoma agentami :) ) - ale boków nie zrywałem, ot tak 'no śmieszne'. No i zabawka Cloneya mnie zaskoczyła, że lekko 'parsknąłem' jak uruchomił.
To wszystko...............na 1,5h siedzenia przed monitorem i nie robienia niczego innego.