Bracia Coen są równie utalentowani, co nieobliczalni; już od czasu Barton Finka i Hudsuckera Proxy umieszczałem ich na szczycie mojego prywatnego rankingu talentów reżyserskich, czego nie podważyły ich mniej udane produkcje, pokroju "Bracie, gdzie jesteś?", bądź "Okrucieństwo nie do przyjęcia". Po fenomenalnym "To nie jest kraj dla starych ludzi" spodziewałem się komedii dorównującej co najmniej "Fargo", jednak z każdą minutą obejrzanego filmu moje rozczarowanie stawało się coraz większe. Tylko obecność lubianych przeze mnie aktorów ratuje ocenę tego filmu (Clooney, McDormand, Pitt), który poza może jedną sceną w ogóle mnie nie rozbawił, wlókł się niemiłosiernie i bez sensu, a zakończenie przyszło równie nieoczekiwanie, co zbawiennie. Szkoda, wierzę jednak, że kolejne obrazy Coenów dowiodą ich geniuszu, o ile oczywiście staną się obrazami kompletnymi, a nie tylko kuponami odcinanymi od minionych, wcale przecież nie odległych, sukcesów.
Odradzam.