Ależ to głupie, ale... nawet fajnie się ogląda.
Komercyjny, komputerowy shit ,ale...czasami jest nawet zabawnie.
Brak klimatu, słaba muzyka, ale...momentami moje serce się raduje. Myślę jednak że to jednak zasługa Arniego i Lindy na ekranie, bo przecież sentyment do arcydzieła z
1984 roku jest wiecznie żywy.
Dla niektórych Terminator skończył się na dwójce, ale dla mnie tak naprawdę skończył się na jedynce.