UWAGA SPOILER!
Lepszy niż "Ocalenie" i "Genisys" wciąż gorszy niż 1ka i 2ka równy Mniej więcej "Buntowi maszyn" i tyle... Zaczyna się intrygująco - John Connor ginie zabity przez T-800 niedługo po wydarzeniach z zakończenia "Dnia Sądu". Pojawia się nowa dziewczyna mająca pełnić funkcję przyszłego dowódcy ruchu oporu przeciw maszynom i ochraniający ją nowy model Terminatora biomechanicznego (Równierz Kobieta), do drużyny dołącza Sarah Connor i... T-800 który po zabiciu Connora stracił cel misji i się uniezależnił spod władzy skynetu (Trochę przypomina to wątek Agenta Smitha z "Matrix: Reaktywacja"), oczywiście następują niesnaski między Sarah, a jej dawnym wrogiem (w końcu cyborg zabił jej jedynego syna), a teraz sprzymierzeńcem w ochranianiu nowej bohaterki. Cała czwórka musi zmierzyć się z nowym modelem terminatora który potrafi oddzielać endoszkielet od powłoki ze stopu mimetycznego tak że może być w dwóch miejscach na raz... mniej więcej do pojawienia się "starego" T-800 film ogląda się całkiem przyjemnie... sceny akcji są jakby żywcem przeniesione z lat 90 (Pościg spychaczem jest efektowny ale nie efekciarski i do tego ma się wrażenie nakręcenia go z użyciem prawdziwych pojazdów z kaskaderami za kółkiem, a nie sztuczności CGI) Ciekawie prezentuje się też walka Grace z Wspomnianym złym Terminatorem w hali fabrycznej czy potyczka tego ostatniego z ochroną - gdzie krew tryska gęsto a miałem nawet wrażenie że w pewnym momencie pokazano dekapitację stalowym nożem zastępującym ręce terminatora z ciekłego metalu. Jak zwykle we współczesnych produkcjach znalazło się trochę poprawności politycznej jak nawiązania do ideologii gender czy wątek z Meksykańskimi imigrantami próbującymi się dostać za granicę z USA - o ile ten drugi wątek nie przeszkadza aż tak bardzo (Wszak Sarach Connor już w dwójce podróżowała z synem po Meksyku), tak słowa Sary do podopiecznej imieniem Dani - "Rodzice się kłócą" po ostrej wymianie zdań z Terminatorem rodzaju... Żeńskiego! Trochę niezręcznie brzmi. Są to jednak szczegóły... Nie sposób nie wspomnieć o rewelacyjnej roli Lindy Hamilton która jest kimś w rodzaju Luka Skywalkera z "Ostatniego Jedi" - zgorzkniała mentorka która niechętnie ale jednak pomaga młodszym bohaterom. Zatrzymajmy się teraz przy bohaterze Schwarzeneggera - jak wspomniałem jego pojawienie się wiąże się z dość dużym zgrzytem - otóż okazuje się że wyzwolony T-800 założył rodzinę (!) i... spłodził syna (!!!) (To Terminatorzy tak potrafią? serio?) Jak fabuła tego filmu raczej mi się podoba to w tym aspekcie Cameron (Który był podobno pomysłodawcą pomysłu), trochę się zagalopował... Arni jednak jest świetny w swej roli - a jego wygląd był strzałem w dziesiątkę - po raz pierwszy Terminator nosi... brodę! Co do nowych bohaterów jest nieźle ale nie rewelacyjnie - żaden z nich nie ma szans z starymi bohaterami zagranymi przez Hamilton i Schwarzeneggera. Ogólnie uważam powrót Camerona do projektu za udany, i na pewno lepszy od dwóch poprzednich części, ale niestety nie od trójki (Która moim zdaniem trzymała całkiem przyzwoity poziom). O dorównaniu 1ce i "Dniu Sądu" nie ma nawet co marzyć...
Jeśli mam być szczery to z tego co napisałeś to film jest dal mnie mega gównem, jedyny jako tako terminator zrobiony po T2 to Ocalenie, któremu jednak daleko do T1 i T2. Pamiętam seans T3 wyszedłem zrozpaczony , ewidentny skok na kasę , cip-owaty Connor , Arni w okularkach, kiepska nawalanka terminatorów, oklepany schemat , ) klimatu ZERO (bali się kręcić w nocy ?) !
Fajnie, że jest ktoś, kto docenia nowego Terminatora. Tu poprawię cię, bo terminator nie spłodził syna, tylko związał się z kobietą, która tego syna już miała. Do tego to związek nie oparty na fizyczności. Wiadomo. Terminator by nie mógł.
Ja podzielam twoje zdanie. Jest naprawdę wiele scen, które są piękne i szczerze nawiązują do klasycznej dwójki z 1991r. Jest także kilka scen, których widzowie nie kupią. Dla mnie taką sceną jest scena w domu, kiedy T-800 oznajmia, że żyje w rodzinie. Rozumiem, że jest maszyną infiltrującą, ale tak zbombardować widza takim przekształceniem maszyny do zabijania? :) Myślę, że momentów, przy których trzeba przymrużyć oko jest dosłownie 2-3. Natomiast jest sporo momentów pięknych, wspaniałych, które powodują rozszerzanie gałek ocznych.