Jeśli ktoś nastawia się na komedię, to lepiej niech podchodzi ostrożnie. Film nie jest zły sam w sobie, ale często i gęsto okazuje się być bardzo poważny. Nawet jeśli ton i narracja są bardzo lekkie, niezobowiązujące, a nad trupami nikt nie płacze, to relacje między bohaterami rozegrano bardzo poważnie. Najbliżej temu do Bullet Train, tylko z niższym tempem.
Batista z Boutellą tak średnio dopasowani są. Każde z nich potrafi grać i jest charyzmatyczne, ale razem nie do końca dobrze wypadają, zabrakło ostrej sceny seksu. Kingsley w pozytywnej roli bardzo dobrze się sprawdza, a Adkins absolutnie nie jest wykorzystany. Pojawia się i ginie w 5 minut praktycznie. Miłym zaskoczeniem jest poważny Crews, który nie przesadza z powagą, ale też w końcu nie robi z siebie błazna na ekranie.
Dobrze natomiast wypadają walki. Widać co się dzieje, nie jest chaotycznie, a kaskaderka jest naprawdę dobra i to zapewne dla tych scen akcji najlepiej oglądać film, może nie ma ich przesadnie dużo, ale wykonano je elegancko.
Szkoda więc, że "Killer's Game" miota się między poważnymi scenami budowania relacji między postaciami, a mordowaniem przerysowanych morderców. Trochę to zgrzyta, już tę ciążę to dodano wybitnie niepotrzebnie, ale jak ktoś ma ochotę na kino sensacyjne, to wychodzi przyjemny seans.