PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=847038}

Góra w ogniu

Tian Huo Wei Qing
5,1 1 360
ocen
5,1 10 1 1360
Góra w ogniu
powrót do forum filmu Góra w ogniu

Oczywiście nie jest źle. Ba, jest świetnie.

Ale wszystko według książkowego przepisu i ani na milimetr nie ma odstępstw.
Niebezpieczeństwo - jest. Trauma z dzieciństwa - jest. Problemy rodzinna - są. Bohaterscy naukowcy których nikt się nie słucha - są. Biznesmeni nie słuchający się naukowców i liczący tylko pieniądze - są. Wszystko dzieje się w ostatniej sekundzie - oczywiście. Do tego trójwymiarowe symulacje, śmigłowce, drony odrzutowe i nawet skaczące na wstecznym jeepy. I rzecz jasna - nieprawdopodobne akcje i pełno tekstów typu "Uciekajcie! Nie zatrzymujcie się!" - "OK, zatrzymujemy się i musimy to zobaczyć". Szyby są pancerne, ale jak trzeba to dają się rozbić młotkiem. Samochody są z blachy, ale jak trzeba to są pancerne i ognioodporne. A pancerne i ognioodporne szkło jak trzeba to robi się papierowe. Bohaterowie umierają na zawołanie, odradzają się na zawołanie, statyści giną na dziesiątki wyuzdanych sposobów, CGI bucha na każdym kroku.

Tak, i motyw romantyczny też jest!

100% akcyjniaka według starych, sprawdzonych metod. Ba, nawet są przebitki z kręcenia filmu, greenscreen i teledysk! Czy wspominałam że pojawią się wojownicy, podziękowanie dla miłości i nawet miejsce na covid?

Akcja 10/10, fabuła 2/10, sensowność -1/10, cudnej urody główna bohaterka. W sumie mocne 5/10, do obejrzenia przy piwku.

zmechu

Włączasz film katastroficzny i oceniasz po fabule, albo realności. Rany, dokąd ten świat zmierza. To jakby włączyć komedie i oczekiwać że cię przestraszy.

ocenił(a) film na 5
Radek_Traczyk

UWAGA SPOJLERY!!!!
...
...
...

Tak, włączam film katastroficzny i chciałbym zobaczyć jakąś "fajną katastrofę". Coś co będzie wzbudzało emocje, co będzie wiarygodne, coś co pozwoli kibicować bohaterom. W "SkyFire" nie ma nic takiego. Efekty 3D może i fajne, ale ja jako laik widzę kardynalne błędy - typu dron latający w dymie/pyle i nie ma żadnych turbulencji. Totalnie irracjonalne zachowania bohaterów, które mają tylko na celu pokazanie kolejnych efektów 3D. Absurdalne sytuacje, typu samochód stojący w lawie, zsuwa się z urwiska, ale w ostatniej chwili bohater zarzuca linę i wszyscy biją brawo. Bohaterowie lecą śmigłowcem żeby zobaczyć wulkan a za nimi leci dron i wychodzi na to że sam dron by wystarczył. Bohaterka robi badania wulkanu gdzie jest 1000 stopni i musi szybko uciekać mimo specjalnego stroju, a potem do tej samej dziury wpada inny bohater w w zwykłych spodniach i lajtowo czeka na pomoc.

Ale spoko, w każdym filmie jest sporo głupot i naginania faktów. Ale irytuje mnie bezmiar takich głupot, bo co scena to absurd, a po chwili jeszcze większy absurd. No i jak widzi się jeepa uciekającego na wstecznym (!) przez las przez lawą, bohaterka podczas jazdy wychodzi na zewnątrz (!) i odczepia płonący zbiornik, w międzyczasie mają jeszcze wypadek i dachowanie, przeskakują jeepem nad urwiskiem (!) a potem dronem rozwalają sterownię tamy... heh, a to dopiero początek. Generalnie główna bohaterka jest wszystkiemu winna, bo idzie do spokojnego miejsca i jak tylko się pojawi to nagle wszystko płonie, eksploduje lub spada. Wychodzi stamtąd -i jest cisza :-) No i mój debeściak - wspinanie się po linie holowniczej, wychodzi że to jest łatwiejsze nić po drabinie.

Oczywiście, to tylko głupawy film o katastrofie ze słabym CGI. Dlatego też napisałem na samym początku, że jest to świetny film rozrywkowy do piątkowego piwka. Nie wymaga myślenia, ładne buzie, akcja dzieje się sama, totalna rozpierducha na ekranie - czego chcieć więcej.

Więc rozrywka niczego sobie. Ale jak ktoś chce obejrzeć sobie coś niegłupiego, coś co nie będzie do bólu wtórne i jałowe a realność ma być większa niż w "Trudnych Sprawach", to lepiej obejrzeć sobie jakieś kino Polsatu.

ocenił(a) film na 6
zmechu

Całkowicie się zgadzam. Od siebie dodam że uroda koreańskich aktorek jest coraz bardziej absurdalna. Oni je chyba z jednej kliniki piękności biorą.

ocenił(a) film na 5
lornemalwo

Ja z kolei widzę inną niepokojącą tendencję - azjatyckie aktorki mają makijaż i charakteryzację upodobniającą je do standardów zachodnich. Nie ma więc skośnookich kobiet o kruczoczarnych włosach, teraz jak bohaterka z dalekiego wschodu nie chodzi w jeansach, nie mówi po angielsku lub nie ma pępka na wierzchu to w zasadzie może co najwyżej być statystą. No i rzeczywiście, wszystkie, niezależnie od wieku, mają cerę jak po ustawieniu filtrów upiększających na 200%

ocenił(a) film na 6
zmechu

Co do urody to żona trochę starsza ale też niczego sobie...

ocenił(a) film na 5
nocnymarian

Ale jak to z azjatkami, z wyglądu trudno rozróżniżnić ma lat 25 czy 45 :-)

ocenił(a) film na 6
zmechu

Pytanko to w końcu łam czy łem bo tak czytam...

ocenił(a) film na 5
nocnymarian

łem, literówka :) 

ocenił(a) film na 6
zmechu

ok
ok

lornemalwo

Glowna bohaterka jest pol Chinka, pol Australijka. To widac po jej rysach, ze ma w sobie "biala" krew. Zreszta nazwisko tez ma typowo anglosaskie- Hannah Quinlivan (grala tez z Dwayne'em Johnson'em w "Skyscraper").

ocenił(a) film na 5
zmechu

Nie czytając twojej oceny oceniłem bardzo podobnie. Oczywiście czarnym charakterem musiał być jakiś w miarę znany aktor z UK :) Kasa się zgadza.

ocenił(a) film na 5
zmechu

Świetna ocena tego filmu. Zgadzam się w stu procentach.

ocenił(a) film na 7
zmechu

Myślę, że film spełnił swoje zadanie - dał sporo rozrywki, co sam przyznajesz ("jest świetnie"). Skoro wiesz, czego oczekiwać po tym gatunku to nie rozumiem Twojej ironicznej wyliczanki.

No tak, wszystko tu jest i to dokładnie na swoim miejscu. W odpowiedniej ilości, dobrze wymieszane. Wspomniane przez Ciebie CGI jest na bardzo wysokim poziomie, jak na "głupawy film". Jeden z najładniejszych wybuchów wulkanu, jaki widziałem na ekranie. Chyba nawet przebija "2012" pod tym względem. Również aktorzy bardzo dobrze wywiązują się w swojej roli.

Jak widać po efekcie końcowym autorzy doskonale zdawali sobie sprawę, jakie składniki musi zawierać takie kino i muszę powiedzieć, że wyszło im perfekcyjnie, skrojone na miarę. Wyszło dobre kino rozrywkowe, gdzie sporo się dzieje, jest na czym oko zawiesić, a aktorstwo nie wywołuje politowania.

Z filmach o katastroficznych erupcjach wulkanów ten wydaje mi się absolutnie najlepszy, a podobnie jak tamte obejrzałem go zupełnym przypadkiem, w TV.

"Wulkan" z 1997 do dziś jest dla mnie przykładem filmu bezbrzeżnie słabego, pod absolutnie każdym względem. Zaś "Góra Dantego" przyzwoicie się broni (a przecież to ten sam rocznik, po prostu inne wykonanie). A ileż tam absurdów, które wyliczasz temu filmowi, ho ho...

Myślę, że powinieneś do takich filmów podchodzić z innym nastawieniem przed seansem, bo wyliczanie co jest nierealne, mija się z celem. Takie kino ma swoje prawa i nie można tu wyliczać, kiedy szyby mają się tłuc, a kiedy są pancerne. Jeśli ilość niemożliwości czy aktorstwo zaczynają mnie irytować, to po prostu wyłączam film, bo szkoda czasu i nastroju na słabiznę. Jak napisałeś, że film do piwka to albo tym razem wypiłeś za dużo, albo za mało :).

A już zupełne zdziwieniem napełniają mnie zarzuty niektórych widzów, jakoby film ten był kalką filmów amerykańskich. Tak jakby tylko filmy amerykańskie mogły same się kalkować, a innym wara :) (nawiasem mówiąc Amerykanie również kalkują aż miło).

Ja ten film polecam, jeśli ktoś potrzebuje rozrywki na poziomie, ale niekoniecznie dokumentu rodem z Planete+.

ocenił(a) film na 5
JFR

Dlatego też napisałem że jest świetnie, ale z zastrzeżeniami :-)
Jeżeli ktoś nastawia się na film nie wymagający myślenia, to będzie zadowolony. Bo "Góra w ogniu" to IMHO typowy film z McDonalda. Czyli smaczny i czasem można wpaść, ale doprawiony chemią, do bólu powtarzalny i identyczny za każdym razem. Raz na jakiś czas można taki film obejrzeć, ale jak się ogląda kolejny film i po raz kolejny film nie różni się niczym od setki innych, to po prostu nudzi.

Po prostu chciałbym niekiedy obejrzeć "coś fajnego". Oglądam i - kurcze - znów medialna papka na ekranie, znów samotny bohater ratuje świat, znów zdradzony policjant walczy z mafią, znów samotny naukowiec rozgryza politykę na najwyższym szczeblu, znów superbohaterowie walczą wręcz z innymi superbohaterami.... To jest fajne, ale jak po raz kolejny ogląda się to samo tylko i innymi aktorami lub z innymi efektami komputerowymi to zwyczajnie irytuje i nudzi.

Więc jak ktoś szuka zwykłej rozrywki i ładnych obrazków to będzie zadowolony, bo ten film ma zapewnić rozrywkę i ładne obrazki. Tylko robi się mały smuteczek, bo to wszystko było już robione w ten sam sposób już dziesiątki razy - i to nawet lepiej. I postał film typu "mam ładną aktorkę, dodajmy wybuchy, i drony, i ogień, i jakieś tanie 3D - i zaprawdę powiadam, że kasa się zwróci!"

ocenił(a) film na 7
zmechu

No tak, takie jest kino katastroficzne. Coś się musi dziać i w tym filmie dzieje się akurat tyle, ile trzeba. Nie wiem, czy to w kinie leciało, ale szczerze mówiąc, nawet na letni blockbuster nieźle pasuje.

W każdym razie wyliczanie co tu jest niezgodne z prawami fizyki jest dużą przesadą. Przede wszystkim stratą czasu. Jak wyszukiwałem z ciekawości jakie są jeszcze filmy katastroficzne o wulkanach to wyskoczył mi taki ciekawy artykuł: https://dinoanimals.pl/opracowania/najwieksze-bzdury-w-filmach-katastroficznych- czesc-1/
I po co o tym dyskutować? Po co patrzeć na film przez taki pryzmat? Jak się nie podoba, wyłączam. A jak akcja leci żwawo i aktorzy mnie nie denerwują - oglądam :).

W ramach swojego gatunku i tego, jaki ten film próbuje być (wystawny, rozrywkowy) - absolutnie jest w bardzo dobrej kondycji i spełnia założenia. Naprawdę, obiektywnie patrząc, nie rozumiem nadmiernego narzekania, biorąc pod uwagę wiele innych filmów tego typu.

Z tego co piszesz, to raczej masz przesyt filmów i pewien osobisty kryzys w odbiorze kolejnych produkcji "na tę samą modłę". Przejdzie, jak dasz sobie odpocząć.

A czasem też jest tak, że po prostu mimo ogólnie niezłej kondycji danej produkcji, ani temat, ani aktorzy, ani scenariusz "nie wchodzi". Jak tak miałem z "Pompejami" z 2014. Dla mnie nie do obejrzenia, kicz i chała, ale jakby zerknąć z boku to przecież ten sam gatunek co "Góra w ogniu". Albo "Titanic" Camerona - nie mogę na to patrzeć. Klisza za kliszą, kalką poganiana. A ile Oskarów dostał! A jaki budżet i znany reżyser! A przecież dla mnie kicha.

Ten film jest całkiem spoko.

A na koniec ciekawostka. Długo szukałem, nie pamiętałem tytułu, ale wiedziałem, że gdzieś już widziałem coś podobnego fabularnie do "Góry w ogniu". Pamiętałem tylko, że mignął mi tam Paul Newman, myślałem, że film był z lat 70 (a jest 1980) i generalnie zapamiętałem jako niezbyt dobry.

https://www.filmweb.pl/film/Gdy+czas+ucieka-1980-11615

Taki kwiatek :).

ocenił(a) film na 5
JFR

Moje "narzekanie" wynika głównie z dwóch powodów:
1. Klepania współczesnych filmów na jedną modłę. To tak jakbym czytał rozprawkę z polskiego ucznia podstawówki, robione według klucza. Ma być to-to-to-to-i-to żeby zaliczyć po najmniejszej linii oporu. W filmach jest to wybaczalne, ale jak siada się do nowego filmu i jest on zrobiony 1:1 wedle klasycznych klisz to witki opadają :-) Dlatego też sięgnąłem po chiński produkt w nadziei że będzie coś nowego/ciekawego/świeżego a tu - doopa, też jak robione wypracowanie wedle klucza.

2. Błędy trywialne. Wiadomo, czepianie się finezyjnej fizyki nie ma sensu, ale mnie osobiście kłują w oczy ewidentne głupoty. I to takie głupoty, które widzi laik od pierwszego obejrzenia. A wydaje mi się że takie błędy powinny być wychwycone od razu a w najgorszym razie przy montażu. To świadczy tylko o taniości filmu, gdzie wszyscy te błędy widza ale machają na to ręką, bo klient i tak to kupi a szkoda kasy na duble albo korektę na komputerze. Tak jak tu pisałem - dron lecący w pyle i nie robiący żadnych turbulencji, albo facet wpadający do dziury z lawą i luzacko czekający na ratunek - no to chyba nawet w filmach C-klasy nie wypada :-)

A dlaczego takie motywy nudzą? Tak jak bullet-time w Matrixie - widziane po raz pierwszy robi wrażenie, ale powtarzane przez kolejne 10 lat w innych filmach po prostu nudzi. I tak właśnie jest we współczesnych produkcjach - człowiek ogląda i myśli "co, może jeszcze nasz bohater wypadnie z płonącego samolotu, w locie na laptopie wyhakuje satelitę przeciwnika, przeleci koleżankę, wymontuje uszkodzony port USB, zdrzemnie się i wyląduje mięciutko na puchatych nenufarach?"- a potem się widzi delikwenta wyskakującego z laptopem, lutownicą i zapasowym portem USB i już wiesz co będzie dalej :-)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones