Pewnie każdy z Nas tak ma, że gdy coś go zauroczy nie potrafi zrozumieć, jak ktoś inny może mieć całkowicie zmienne zdanie na ten temat. Uwielbiam Titanica, prawie zawsze ryczę jak głupi przy scenie śmierci Jacka, wg mnie ten film jest po prostu piękny.
Bardzo interesują mnie zdania osób, którym Titanic się nie spodobał, bo ja jako osoba oczarowana magią tego filmu nie potrafię zrozumieć co w nim może się nie podobać. Dlaczego uważasz, że nie jest to dobry film, co Tobie się w nim nie podobało? Proszę zatem o Wasze opinie i z góry dziękuję.
Ja przyznaję że dalem 1/10. Dlaczego? Jest to jeden z najbardziej przreklamowanych w/g mnie filmów. Po pierwsze jest o wiele za długi - połowę filmu można śmiało przespać, bo niewiele się dzieje. Po drugie fatalna gra aktorska: oprócvz Kate Winslet (która w tym filmie akurat też nie zachwuciła) reszta jest sztuczna do bólu, a zwłaszcza Leonardo, którego osobiście nigdy nie trawiłem. Jedyne co mi się w miarę podobało to moment w którym statek tonie - nieźle to Cameron zrobił. Natomiast zakończenie to kolejny punkt na minus.
Wg mnie najlepiej a nawet bardzo dobrze grali niektorzy aktorzy drugoplanowi. Natomiast ani gra Winslet ani DiCaprio nie wprawila mnie w zachwyt choc tez nie bylo tak zle. Jednak na pewno nie jest to film ktory zasluguje na 1/10 i niestety domyslam sie skad wiekszosc takich ocen sie bierze... Zreszta nie moja sprawa i w zasadzie obojetne mi sa te wszystkie srednie top listy i inne.
Kolejny rozhisteryzowany miłośnik Avatara...Film nie jest tragiczny ale z pewnością nie jest to dzieło sztuki. Zdycydowanie przegadany.
O trudnym dzieciństwie najlepiej chyba świadczy nazywanie innych "bezmózgowiami", jak również wymądrzanie się na forach bez podawania argumentów. Powatrzam swoje zdanie: oprócz sceny zatonięcia statku reszta jest do przespania, bo nic tam się absolutnie nie dzieje.
Bo żeby tonięcie było dobre, to najpierw trzeba pokazać różnych bohaterów, piękno statku, marzenie ludzi o jego niezatapialności. Dopiero wtedy kupa żelastwa wygląda dobrze, gdy zanurza się ją w wodzie. W innym wypadku byłby to chyba tylko film - eksperyment.
o_O
aha, więc teraz w filmie musi być wartka akcja, żeby był dobry, tak? muszą biegać, strzelać, coś musi wybuchnąć, coś utonąć, inaczej idziemy lulu. czy ty nie rozumiesz, że samo tonięcie statku jest g. warte, jeżeli nikt na jego pokładzie nas nie obchodzi? a żeby nas obchodził, to musimy przynajmniej częściowo znać jego historię, że się tak wyrażę - spędzić z nim trochę czasu. inaczej masz gdzieś, czy ten statek zatonie i czy ludzie się potopią, więc i emocje są zerowe, a to na nich w dużej mierze bazuje film jakikolwiek w ogóle, natomiast melodramat w szczególności. owszem, scena tonięcia robi wrażenie, ale jak chcesz tylko nacieszyć oczy, to idź do klubu ze striptizem, zamiast oglądać filmy, o których masz zerowe pojęcie. jesteś klasycznym przypadkiem osobnika, któremu efekty specjalne wyżarły mózg. zresztą komu ja odpowiadam, człowiekowi, który jednemu z najgorzej zrealizowanych filmów w historii kina (i tak, mówię tu o mrocznym widmie Lucasa z '99 roku) dał 10/10.
W odpowiedzi kopiuję mój stary post:
Powiem szczerze że Titanic nigdy mi się nie podobał a jestem na tyle stary że byłem na premierze kinowej. Film wówczas był bardzo rozreklamowany jako melodramat i waliły na niego tłumy zarówno zakochanych parek, jak i staszych pań, które chciały popłakać w chusteczkę. Filmu w przeciwieństwie do krytyków Avatara nie ocenię na 1 na 10 ale na mocne 6 lub 7 za świetne odwzorowanie epoki, kostiumy, wnętrza, scenografię oraz samą sekwencję tonięcia statku i jedyną wzruszającą sekwencję jaką była ostatnia partia odergana przez orkiestrę. Największy minus to sam wątek romantyczny,(ona rozpieszczona, niewychowana - panienka z dobrego domu która pozuje nago, tańczy przed robolami na stole czy wreszcie daje 4 liter na tylnym siedzeniu samochodu przybłędzie którego zna od kilku dni (w tych czasach nie do pomyślenia) on prostacki, plujący za burtę i udający duszę artystyczną) fatalny dobór aktorów - wczesny Leo "boski" wywołujący piski i "sikanie w majtki" u nastolatek,które wieszały jego zdjęcia na ścianie, jedyna dobra rola jaka wcześniej zagrał to przygłup we wspaniałym "Co gryzie Gilberta Grape" - no ale tu nie musiał grać, po prostu był sobą. (Szczęśliwie w ostatnich produkcjach Leo się nieco wyrobił i faktycznie zaczyna być dobrym aktorem). Kate Winslet grubawa i brzydka, starsza od Leo ale cuż przynajmniej umiała grać. Gwóźdż do trumny - stara sklerotyczka która na końcu filmu wrzuca do morza bezcenny diament,(nie wiadomo po co bo przecież Leosia to nie ożywi - mogła wrzucić kwiaty lub zmówić "wieczne odpoczywanie")zamiast podarować go swojej wnuczce, choćby jako prezent ślubny - sorki ale tego zachowania nie mogę sobie wytłumaczyć romantyzmem a wyłącznie zaawansowaną miażdżycą.
Jak dla mnie film rewelacyjny. Akademia nie przyznaje nagród-dodam , że Titanic dostał ich aż 10-za byle co...
Co do gry Winslet i Di Caprio nie mam zastrzeżeń.Mogli zagrać lepiej, ale też mogło być gorzej...
piotrbimbasi bardzo dobrze podsumował moją opinię na temat filmu. Dodam jeszcze nieco od siebie.
Nigdy nie przepadałem za Titaniciem, i jestem pewien, że gdyby Di Caprio, Winslet i ich - przewidywalny oraz ograny do bólu w wielu filmach i książkach - romans; zostali zastąpieni małżeństwem w średnim wieku, które decyduje się na wspólny rejs chcąc ratować swój podupadły związek, lub emigrantami podróżującymi do Ameryki pod pokładem - to film nie odniósłby sukcesu w kinach. Titanic był 'przegadany", a humor wydawał się wciśnięty na siłę i byłem niezadowolony widząc co zrobił James Cameron. Oczekiwałem czegoś równie dobrego i odkrywczego jak jego poprzednie filmy, ale niestety się zawiodłem. Tak samo zresztą stało się w przypadku Avatara.
Śmierć Leonarda - uznawana za wspaniałą scenę, przy której płaczą tysiące osób - według mnie jest bezsensowna. Zamiast pływać w wodzie przy kawałku drewna, na którym była Kate Winslet, Leo mógł poszukać czegoś na czym sam byłby w stanie dryfować i przeżyć (w wodzie wokół nich unosiła się masa fragmentów statku i różnych mebli).
@Tweety_0410
Patrząc na nominacje niektórych filmów i na te nagrodzone, to niejednokrotnie mam wrażenie, że Akademia schodzi na psy. Doskonałym przykładem są ubiegłoroczne Oscary: grom nominacji dla Avatara, mnóstwo nagród dla The Hurt Locker i brak (lub tylko 1) nagród dla filmów zdecydowanie lepszych: District 9, Inglorius Basterds i Up In The Air. Jednak tego roku sytuacja wygląda lepiej i mam nadzieję że będzie się poprawiać.
zgadzam się z wypowiedzią kolegi piotrbimbasik . generalnie nie daję 1 czy 2 bo scengrafia, kostiumy itp. ale poza tym wieje nudą, tanim sentymentalizmem. romans dla pensjonarek. no może pierścionek mnie nie zbulwersował;p poza tym mogłabym powtorzyć opinię piotrbimbasik
taki z ciebie inteligent, a nie umiesz nawet dostosować się do zasad poprawności ortograficznej. obciach tym bardziej, że jak sam mówisz, jesteś "taki stary". wróć lepiej do szkoły, a potem bierz się za opiniowanie.
A ja oglądałem dwa razy i pod koniec beczę. Historia nie jest inteligentna, nie ma przesłania, ale porusza emocje (moze jestem wrażliwy?). Znakomita muzyka, efekty specjalne. Gry aktorskiej nie oceniam, bo nigdy w życiu nie rzucało mi się w oczy, żeby ktoś grał 'slabo'. Spójrzmy na to inaczej: Może właśnie tak mieli wypaść?
Oglądałam ten film, i mnie on nie zachwycił. Owszem jest wzruszający (kiedy statek tonie), ale nie nie nie ! Gra aktorów wymuszona zresztą kiepski też humor.? (jeśli wgl był takowy). Film ten tylko chyba miał zmusić widzów do płaczu. Cóż na szczęście twórcy nie, aż tak zbłaźnili historie Titanica. Bo przypominam że podczas rejsu mnóstwo ludzi zginęło, i co roku jest im oddawana cześć.
Film mnie nie oczarował, ponieważ nienawidzę romansów i dramatów.... Szczerze nawet nie pamiętam co w tym filmie było, bo nie mogłam się skupić, bo film był po prostu nudny... Pozostawiam bez oceny. Może kiedyś obejrzę jeszcze raz.
1. Ponieważ nie trawię Camerona i jego pomiotów (patrz 'Avatar')
2. Nudzą mnie melodramaty.
3. Di Caprio działa mi na nerw.
4. Film jest wzruszający ... Wzruszająco nudny.
I ja dołożę swoje 5 groszy :-) Przede wszystkim nie przekonuje mnie ukazany w tym filmie dramatyczny poniekąd wątek miłosny. Pomimo iż patrząc z perspektywy nie widza filmu, a świadka takich wydarzeń mógłbym przyznać że to historia rzeczywiście niezwykle wzruszająca i w romantycznym sensie piękna, to w filmie wydawała mi się sztucznie wbita w obraz katastrofy. A przyczyna - nadmierna komercjalizacja. Po prostu film, wokół którego tworzy się tak wielki zamęt marketingowy traci w moich oczach dramaturgię. Gdyby miał opowiadać historię bardziej wpasowującą się w ramy komercyjnego kina z pewnością nie czułbym takiego zniechęcenia do tej produkcji. A tak...
Mnie film O DZIWO nie ruszyl. Ogladajac videoclip ryczalam :) I pragnelam obejrzec film. Niestety, jak dla mnie jest przereklamowany, niemniej jednak warty obejrzenia. Zwrocil uwage na tragedie na oceanie, nie tylko samego Titanica. No i plusem jest BRAK hollywoodzkiego zakonczenia. Uf!
A Oscary? Jak dla mnie to sciema, tak jak FIFA jury :) Nie wierze w Oscary. Wiele filmow wartych uwagi niegdy nie musnely Oscara. Tak samo z aktorami.
Kolejna rzecz- b. cenie Kate Winslet, nie przepadam za Donem Di Caprio... Jakos imho nie pasuja do siebie na ekranie.
Niech wielbiciele Titanica nie biora takich opinii do siebie:) Nie kazdy lubi takie melodramaty. Za to nie rozumiem slow 'nic sie nie dzieje;. Bo co? Bo nie ma kulek, poscigow i szklanych pulapek? Ha. Bo jak film bazuje na psychice i emocjach bohaterow to dla niektorych jest o niczym. Tacy na j. polskim spali...
Ja do Titanica mam jakiś sentyment . Po raz pierwszy oglądałam go będąc w zerówce, bądź 1 klasie podstawówki . Mało co pamiętam z tamtego okresu, ale cały czas mam w głowie obraz Titanica i moje zapłakane oczy :)
Zawszę już chyba będzie w 10 moich najlepszych .
Ale doskonale rozumiem tych , którym film nie przypadł gustu . Bo to zależy od tego co kto lubi :) . Lubisz romanse, dramaty - spodoba Ci się . Nie lubisz, a za to lubisz pościgi, strzelaniny i morderstwa - film nie dla Ciebie :)
Ależ ja uwielbiam DOBRE romanse - Moulin Rouge, To właśnie miłość - pośrednio jednak również romanse/opowieści o nieszczęśliwej miłości jak Forrest Gump, Cinema paradiso czy Braveheart - nie znoszę natomiast wątku romantycznego w Titanicu - jest dla mnie mdły, beznadziejny i płytki...
ja daje 10/10 ;)
oglądalam go z jakieś37 razy na pewno. I za kazdym razem mnie wzrusza. moze nie tak jak za pierwszym ale cos jednak jest :)
sądze, ze ten film nie jest dobry dla facetow. (nie mowie o wszystkich), ale wiekszosc panów nie interesuja jakies tam romansidla :)
Z niektórymi tutaj bym się zgodziła, lecz nie z każdym. Oczywiście szanuje każdego z Was zdanie, no bo jednak każdy ma swój gust i lubi to co lubi. Ja np. uwielbiam ten film, dla mnie on jest najlepszy. Chociaż oglądając go ostatnio pewnie już z 30 któryś raz, doszłam do wniosku, że jednak jest za mało pokazanej tej tragedii w tym filmie. Znaczy w sensie, że za mało jest pokazana ta tragedia Titanica, to co się wydarzyło, to jak ludzie ginęli. Całą tą tragedię przykrywa wątek miłosny Jack'a i Rose. Oczywiście jest pokazane w momentach jak inni ludzie cierpieli. Grę aktorską ocenię na świetną, ale tylko jednej aktorki, a mianowicie Glorii Stuart (starej Rose). Kate Winslet dużo lepiej moim zdaniem wypadła niż DiCaprio. Bardziej się wczuła jakoś w tą rolę. To tyle ode mnie.
Obejrzałem ten film nie ze względu na rozgłos, a dla DiCaprio, który jest genialnym aktorem. Jego role w "Całkowitym Zaćmieniu", "Zapiskach Koszykarza" czy paru innych filmach były genialne, a tu kompletne rozczarowanie. Zupełna klapa w jego wykonaniu. Kate Winslet zagrała dobrze. Fabuła średnia, ale właśnie jeden z moich ulubionych aktorów tu kompletnie zawiódł od "Titanica" zaczął złą passę bardzo kiepskich ról. Wrócił dopiero w "Złap mnie, jeśli potrafisz". Tam znowu pokazał swój kunszt. W "Titanicu" po prostu nie czuję tej magii wspomnianej przez autora postu. Wcale nie dlatego, że nie lubię filmów o miłości. "Cienista dolina" czy "Moulin Rouge" wprawiają mnie w zachwyt i bardzo wzruszają. Tu tego nie czuję. 5/10 za kompletny brak polotu i świeżości (to wszystko już gdzieś było) i niewykorzystany talent świetnego aktora.
Kiedy obejrzałam Titanica po raz pierwszy byłam dziewczęciem z wczesnej podstawówki. Byłam za mała żeby docenić scenografie, efekty specjalne, kostiumy - czyli wszystko to, co było majstersztykiem. Dlatego do dziś, z przyzwyczajenia, patrzę na ten film jak na historię z cyklu "oni się tak kochają, a świat im rzuca kłody pod nogi". W gruncie rzeczy dosyć nudną, wtórną historię. Titanic jest w pewien sposób podobny do Avatara. W obu treść jest bladym tłem dla techniki. Za to ogromny minus.
Teraz kiedy umiem docenić całą tę wizualną otoczkę nie powiedziałabym, że film jest do niczego. Ale historia dalej mnie bardziej śmieszy niż smuci. Lubię niektóre miłe babskie komedie, np. "Masz wiadomość" ma moim zdaniem to coś co przyciąga przed ekran. Może to kwestia tego, że ten film obejrzałam nieco później? Będąc już romantycznym podlotkiem, nie dzieckiem?
A krytycznymi opiniami za bardzo się przejmuj. Każdy ma kilka takich filmów, które lubi mimo ich intelektualnej miałkości. My mamy romanse, panowie goniące się po Nowym Yorku samochody + czarny i biały policjant + dużo strzelania. Jakby człowiek cały czas obcował ze sztuką na najwyższym poziomie wysublimowania to by zwariował :-)
Nie mogę powiedzieć że Titanic mi się nie podobał - uważam go za przeciętny wysokobudżetowy film niskiego ryzyka. To co mnie przeraża w związku z tym filmem to jego ogromny sukces kasowy, to tak jakby widzowie mówili producentom "tego właśnie chcemy !", a więc wyświechtanych historyjek w coraz to nowym sosie (podobnie zresztą jak z Avatarem).
Szczególnie irytuje mnie to dlatego że producenci nie będą ryzykować funduszy na wysokobudżetowe filmy historyczne (których jestem fanem) bez wplątywania takich banalnych historyjek, istniejących od początku świata. Wracając do Titanica: czy chciałbym zobaczyć film w miarę realnie przedstawiający tragedie tego statku. poczuć grozę morza i bezsilność ofiar ? - oczywiście że tak. Czy chciałbym zobaczyć film będący banalnym romansem z małą katastrofą w tle ? - na pewno nie.
Nie wiem jaki w ogóle sens miało dodawanie do filmu katastroficznego romansu. Dla mnie równie dobrze zanim doszło do zderzenia na statku mógł się rozgrywać dramat sportowy, musical czy komedia gore. Co za różnica ?
Marzy mi się świat w którym filmy katastroficzne będą opowiadały o katastrofach, filmy wojenne o wojnach, a banalne historyjki pozostały na swoich miejscach - w książeczkach dla małych dziewczynek.