CZYTAĆ TYLKO JEŻELI NIE ZAMIERZASZ OGLĄDAĆ FILMU!!! (SPOILER ITP.)
Byłam na przedpremierze. Znajomi mówili, że to żeński Indiana Jones. Moim zdaniem Tomb Raider prezentuje znacznie niższy poziom.
Jak dla mnie dźwięki w filmie powinny zostać przyciszone o co najmniej 50%. Muzyka momentami zagłuszała linie dialogowe, a sapanie głównych bohaterów rozlegające się da całą salę było dosyć irytujące. Vogel, filmowy "czarny charakter" oczywiście jak zawsze prawie uciekł, ale Lara Croft go powstrzymała. Potem prawie ginie, żeby uratował ją jej "przyjaciel". Ten wątek mnie zadziwił. Lu Rena znała od paru dni, oboje nie darzyli się ogromną sympatią. Pod koniec filmu mężczyzna zamiast uciekać czeka na Larę i jej próbuje ją znaleźć z wszelkich sił. Kolejny niezrozumiały wątek - pod koniec filmu Lara Croft podpisuje dokument, który uprawnia ją do przejęcia firmy i rezydencji Croftów. Kobieta oddaje prowadzenie firmy Anie Miller, a sama sprawdza, jakie mniejsze firmy od teraz należą do niej. Wśród listy znajduje się firma Trójcy (organizacji, dla której pracował Vogel. Dziewczyna poznaje jej logo. I tu się zaczynają niezrozumienia. Dlaczego Vogel, nie będący szefem Trójcy, próbował zabić jednego z jej jedynych szefów? Croftowie mieli całkowitą władzę nad Trójcą, a mimo to nie kazali jej zaprzestać swojemu działaniu.
Filmowi daję 5/10, efekty specjalne ok, ale za głośne. Fabuła niezrozumiała, chociaż interesująca.