Ten film to rozciągnięta do czasu fabuły reklama, inspirowana najlepszymi kampaniami modowymi, samochodowymi etc. Czego tu nie ma? Peugeot, ray bany, BMW, nie wspominając już o ciuchach z najnowszych kolekcji. Całe przedstawienie romansu głównych bohaterów też opiera się na chwytach znanych z reklam: Paryż, wino, ucieczka, wolność, młodość, chodość, zajebistość i obowiązkowo artystyczne zawody zakochanych. Przepraszam za wyświechtane zdanie, ale kino drogi naprawdę przeszło z poziomu kontestacji do pustego konsumpcjonizmu.
Widać współczesnym "artystom" Paryż kojarzy się tylko z tygodniem mody, blichtrem i szpanem...
Czymże jest miłość między dwojgiem ludzi w porównaniu z miłością do marek?
Po co bawić się w kreślenie więzi psychicznej między parą bohaterów, przecież to całkowicie zbyteczny drobiazg...
Dokładnie o tym samym już gdzieś pisałem. Film-reklama, tylko że ja akurat lubię fotografię mody, Lindbergha itp. Więc mi się podoba. Ale musisz wiedzieć, że zapożyczenia inspiracje idą zawsze w dwie strony. Branża modowa kreując wizerunki i styl także odwoływała się do kina np. francuskiej nowej fali, czarnego romantyzmu, które także funkcjonują w tym filmie.