Drugi horror autorstwa słynnego duetu Val Lewton & Jacques Torneur bez wątpienia należy do klasyki filmu grozy. I choć współcześnie film nie robi już zbyt oszałamiającego wrażenia, a niektórym może wydawać się czystym anachronizmem, to miłośnikom klasycznego kina śmiało można ten obraz polecić. Film, w którym jest poruszony m. in. temat praktyk wudu, jest jednym z pierwszych horrorów okultystycznych. „Spacer z zombie” posiada kilka atutów, a najmocniejszym z nich jest precyzyjny scenariusz, świetnie zawiązana intryga i bardzo dobrze nakreślony psychologizm postaci. Mamy tu również skomplikowane relacje uczuciowe, co wprowadza do filmu intensywny ładunek romantyzmu i zmysłowości. Dominującym tematem jest tutaj miłość, która wypełnia wszystko i która determinuje wszystkie działania bohaterów. Akcja toczy się w dość ślimaczym tempie, napięcie budowane jest stopniowo, systematycznie wzrasta. Atmosferę grozy i strachu budują tutaj doskonałe zdjęcia J. Roya Hunta, scenografia, dźwięk, nie sposób też zapomnieć świetnie grającej tytułową zombie Christine Gordon i jej przerażającej, „martwej” twarzy. Ponadto, co w horrorach jest dla mnie szczególnie istotne, po prostu czuć w tym filmie romantyzm, a także atmosferę tajemnicy, irracjonalności, nadprzyrodzoności.
„Szedłem z zombie” to film zdecydowanie dla miłośników kina klasycznego, dla miłośników kameralnych horrorów. To film tylko dla widzów wyrobionych (mimo pozornie banalnej fabuły) i cierpliwych. Pozostałym raczej horror Torneura nie przypadnie do gustu. 7/10.
Planowałem dodać własną recenzję,ale po przeczytaniu w zasadzie podpisuję się pod Twoją,z zastrzeżeniem,że film jednak mnie troszeczkę zawiódł,biorąc pod uwagę jego sławę.Liczyłem na jakieś mocniejsze akcenty grozy w finale a było tego w sumie niewiele.Jednak za klimat, zdjęcia i elegancką realizację należy się 6 oczek.