Cronenberg po raz kolejny dał popis, kręcąc film, który po pierwsze nie rozczarowuje, a po drugie jest inny od dotychczasowych, ale ma wiele z nimi wspólnych elementów. Scenariusz przemyślany został w najdrobniejszych detalach, że w zasadzie nie ma w nim zgrzytów, trzeba tylko śledzić historię z wielką uwagą, by nic nie umknęło nam.
Aktorzy dali wspaniały popis, szczególnie Viggo Mortensen i Vincent Cassel. Na szczególne brawa zasługuje dobra w swojej roli Naomi Watts oraz nieznany mi dotąd bliżej Armin - Mueller Stahl.
Klimat filmu posępny. Brak w filmie jakiejkolwiek nadziei, radości, jak to często bywa w filmach Cronenberga.
Nie ma tutaj spektakularnych scen akcji, z wyjątkiem jednej w łaźni, nie ma tutaj też broni palnej, tylko noże, gdyż, o ile się nie mylę, w Londynie, gdzie toczy się akcja, jest jej zakaz posiadania.
Reżyser skupia swą uwagę na postaciach dramatu, przez co nie ma w filmie osoby nieprawdziwej, wszystkie istotne są nakreślone z niezwykłą starannością.
Filmowi jednak brakuje czegoś, być może tego, że momentami jest trochę nużący, sam nie wiem, ale u Cronenberga często to się zdarza, że w filmach są momenty mniej ciekawe, które chciałoby się ominąć.
Aczkolwiek czas trwania jest dosyć krótki, nawet za krótki i po seansie pozostaje wiele pytań na które reżyser daje nam samym do zastanowienia i odpowiedzenia na nie.
Nie jest to najlepszy film tegoż reżysera, aczkolwiek mieści się w czołówce, moim zdaniem gdzieś obok bardzo dobrej "Historii przemocy".