Po pierwsze: ten film na pewno nie jest dla ludzi nieobytych z tryskającą krwią i przy tym bardzo wrażliwych. Już pierwsza scena w filmie daje nam do zrozumienia z czym będziemy mieli do czynienia i na co musimy się przygotować. Niewinny mężczyzna umiera w męczarniach dusząc się i próbując złapać powietrza rozcina sobie szyję, a pomieszczenie w którym się znajduje spływa krwią. Takich brutalnych scen w filmie jest kilka i są bardzo dosadne a przy tym groteskowe. No bo jak z powagą oglądać wybebeszonego faceta, który jeszcze żyjąc próbuje sobie zapalić, bądź kobietę z deską wbitą w jamę ustną? A co z fabułą? Powiedzmy, ze jakaś tam jest.
Morderstwa są przemyślane i dość pomysłowe, a przy tym bardzo brutalne i to chyba jedyny element, który powoduje, że warto na tę produkcję zwrócić uwagę (o ile lubimy gore). Cała reszta to jakieś nieporozumienie. Aktorstwo słabe, a próba usprawiedliwienia głównej bohaterki jej trudnym dzieciństwem i marzeniami jest absurdalne i głupie. Tytułowe wymarzone mieszkanie z widokiem na morze to najwyższa wartość, dla której jest w stanie zrobić wszystko, choćby miała wymordować cały budynek i nawet choroba ojca nie zmusi ją do rezygnacji ze swoich planów. Ten film pokazuje, że Azjaci również są w stanie zrobić krwawy, głupi i groteskowy horror, który nie oferuje nic poza rzeźnią. 3/10 (za morderstwa).