Nie ma wątpliwości, że ten film zjada na śniadanie wszystkie poprzednie części. Wątek Scotta Summersa poprowadzony moim zdaniem idealnie. Mamy tu buntownika, który pośrednio przez śmierć swojego brata (i zabujanie się w Jean) zmienia swoje nastawienie co do kwestii mutacji i samego bycia mutantem. W starej trylogii Cyclops grany przez Jamesa Marsdena był do dupy.

A wy jak oceniacie nowego Cyclopsa? :)