z którego wynika,że pan milicjant - pardon - już chyba policjant (po szkółce szczebla podstawowego w Zielonej Górze zresztą) wykończył osobiście co najmniej kilku uzbrojonych członków rosyjskiej mafii spirytusowej - byłych żołnierzy - tzw "Afgańców", ich herszta spacyfikował, zamknął w silosie a następnie widowiskowo spopielił. A wszystkiego tego dokonał za pomocą pistoletu wojskowego PW-33 TT ( na licencji Tulskij Tokariew) których od lat 70-tych milicja na wyposażeniu już nie miała, bo używała P-63 "Czak". Ktoś powie,że się czepiam,
że to szczegóły, ale diabeł tkwi właśnie w takich drobnych szczegółach i błędach, których łatwo byłoby uniknąć zatrudniając chociażby mądrzejszego rekwizytora. Sam film fajny, wart siódemki